No to mamy co świętować

5.5K 308 23
                                    

Parę Lat Później

Jechałam do parku gdzie miałam się spotkać z moją żoną i z naszym synem. Byłam spóźniona przez to, że musiałam zostać chwilę dłużej w pracy. Nie przeszkadzało mi zostawanie po godzinach bo dzięki temu wiedziałam, że będę mogła mojej rodzinie zapewnić wszystko co potrzebne. Oczywiście nie musiałam zostawać bo tak się składało, że firma w której pracuje należy do mojej rodziny ale lubiłam tam pracować więc to nie był problem.

Zaparkowałam samochód przed parkiem. Nim wysiadłam wzięłam bukiet kwiatów z tylnego siedzenia, który kupiłam dla Lauren, a potem ruszyłam w stronę gdzie powinna być moja rodzina. Od razu zauważyłam naszego sześcioletniego syna biegającego po trawie kopiąc piłkę. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok. Miałam najwspanialszą rodzinę na świecie i byłam cholernie szczęśliwa.

Podeszłam do ławki, na której siedziała Lauren czytając jedną ze swoich książek. W naszym domu było pełno książek, które należały do dziewczyny a kolekcja z dnia na dzień się powiększała. Nie przeszkadzało mi to tak długo jak Lo była szczęśliwa.

-Co taka piękna dziewczyna jak ty robi tutaj sama? - Spytałam siadając obok, cały czas na nią patrząc.

-Czekam na moją żonę. - Uniosła wzrok z nad książki, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

-Kretynka z niej jeśli każę na siebie czekać takiej piękności. - Po moich słowach na jej policzkach pojawiły się rumieńce. To niesamowite, że po tylu latach bycia razem potrafię sprawić, że się rumieni. Dobrze wiedzieć, że dalej mam na nią taki wpływ.

-Może i kretynka ale moja kretynka. - Zaśmiała się łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Wiedziałam, że jak po tylu latach nie znudziło mnie całowanie tych ust to, to się nigdy nie wydarzy.

-Proszę. - Wystawiłam w jej stronę rękę z kwiatami. Przyjęła je z uśmiechem, a w podziękowaniu kolejny raz złączyła nasze usta.

-Mama! - Usłyszałam, a już po chwili mój syn siedział na moich kolanach.

-Hej maluchu. - Pocałowałam go w czubek głowy i mocno do siebie przytuliłam. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam, że ziewa.-Ktoś tutaj jest śpiący. - Kiwnął głową jeszcze bardziej się we mnie wtulając.

Przez korki po nie całej godzinie byliśmy w domu. Od razu położyłam Camerona spać opowiadając mu jedną z bajek, którą sama wymyśliłam. Tak jak zwykle nie udało mi się opowiedzieć do końca bo zasnął w połowie. Zachichotałam cicho, składając na jego czole czułego buziaka.

Zeszłam do salonu gdzie Lauren rozłożona na kanapie oglądała jakiś film. Usiadłam koło niej na co od razu wtuliła się do mojego ciała.

Bardzo wiele się zmieniło w naszym życiu od momentu pojawienia się Camerona na świecie. Oprócz tego, że zaczęłam pracować w firmie mojego taty i wzięłyśmy ślub zmieniło się też nasze miejsce zamieszkania. Jakieś dwa lata temu kupiłyśmy dom niedaleko plaży, który obydwie pokochałyśmy. Dziecko sprawiło, że musiałyśmy również szybko dorosnąć co na początku nie było zbyt łatwe ale jednak wszystko się udało.

-Kiedy przyjdzie Norminah? - Zerknęłam na Lauren, która znacząco się uśmiechała. No tak zapomniałam wspomnieć, że Dinah i Normani z nami mieszkały i również spodziewały się dziecka.

-Nie wiem Lo ale jestem pewna, że starczy nam czasu na to co chodzi ci po głowie. - Uśmiechnęłam się wciągając dziewczynę na swoje kolana, zachłannie całując.

Objęłam ją ramionami i przyciągnęłam do swojego ciała. Byłam pewna, że między nas nie weszła by teraz nawet kartka papieru. Zjechałam rękami na jej tyłek lekko go ściskając. Już miałam pogłębić pocałunek gdy Lauren położyła ręce na mojej klatce piersiowej i się odsunęła.

-Camz za nim będziemy się kochać muszę ci coś powiedzieć. - Kiwnęłam głową dając jej znak żeby mówiła dalej. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.-Jestem w ciąży. Będziemy miały drugie dziecko.

-Serio?

-Tak.

-No to mamy co świętować. Za parę miesięcy Cameron będzie miał siostrzyczkę. Mam tylko nadzieję, że znów nie złamiesz mi ręki. - Zachichotałam ale gdy zauważyłam grymas na jej twarzy to szybko wpiłam się w jej usta by trochę ją rozchmurzyć.

Byłam cholernie szczęśliwa z powodu, że będziemy miały kolejne dziecko i chciałam jej pokazać jak bardzo. Ale niestety po chwili usłyszałam kroki a potem głos mojego syna.

-Mamo koszmar.

Lauren się ode mnie oderwała. Zeszła z moich kolan i wzięła naszego syna na kolana. No i po świętowaniu. Popatrzyłam na zielonooką, która też była lekko zawiedziona. Kolor jej oczu wrócił do swojego zwykłego odcienia po tym jak przez podniecenie pociemniał.

-Gdzie Norminah gdy są potrzebne. - Zaśmiałam się obejmując Lauren. To przeważnie właśnie one pilnowały naszego syna gdy my chciałyśmy pobyć same.

-Jutro to nadrobimy. - Szepnęła mi na ucho lekko je przygryzając. Na szczęście Cameron był zajęty oglądaniem tego co się działo na ekranie telewizora więc nic nie zauważył.

-Będziemy miały na to cały dzień. - Cmoknęłam ją w usta i również skupiłam się na oglądaniu.

Jutro moi rodzice mieli wziąć naszego syna do Disneylandu co dawało nam cały dzień dla siebie.

-Kocham Cię Camz.

-Ja ciebie też Lo. Bardzo mocno.

--------------------------------------------------

To już jest ostatni rozdział, wiem, że może nie należy do najlepszych ale uważam, że nie ma co ciągnąć dalej tego ff co tak jest dłuższe niż na początku planowałam. To pierwszy raz gdy pisałam ff g!p co było w sumie ciekawe ale nie mam pojęcia czy jeszcze kiedyś coś takiego napiszę.

Podziękowania dla wszystkich, którym chciało się to czytać, chociaż nie uważam, że jest to jakieś wybitne ale jak tyle osób to czytało to znak, że każdy jednak z was coś w tym widział.

Teraz mam zamiar całkowicie skupić się na innym ff o Camren Dotyk Śmierci, na które serdecznie zapraszam.

In Love With A Nerd ✔Where stories live. Discover now