Rozdział 1

122 7 0
                                    


- Alice szefowa chce się z tobą widzieć.- do mojego biurka podeszła moja koleżanka z pracy Kylie.

Była ona wysoką kobietą o brązowych krótkich włosach i piwnych dużych oczach, które idealnie wpasowywały się w jasną cerę dziewczyny.

- Wiesz może o co chodzi?- spytałam lekko zestresowana.

Nasza szefowa nie wzywała do siebie ludzi bez powodu. Raczej ostatnio nie spóźniałam się do pracy, a wręcz przeciwnie przechodziłam przed czasem, a do tego nie spartaczyłam żadnego przydzielonego mi zadania.

- Nie wiem, ale nie wyglądała na wkurzoną, więc pewnie nie masz się o co martwić.- kiwnęła mi głową na pożegnanie i odeszła do swojego stanowiska pracy ze stertą papierów.

Lekko zestresowana wstałam ze swojego czarnego obrotowego krzesła i ruszyłam do gabinetu szefowej. W między czasie przywitałam się z Matem i Gilem. Nasz odział składa się tylko z ośmiu osób, ale cóż się dziwić w końcu nasza praca nie cieszy się popularnością. Wręcz wszyscy bronią się rękami i nogami, żey tutaj nie trafić. Mimo wszystko się im nie dziwię, ale ja sama wybrałam dla siebie taką przyszłość.

- Coś się stało szefowo?- spytałam, gdy wchodziłam do gabinetu.

- Wejdź Alice i usiądź.- cała zestresowana usiadłam na krześle naprzeciwko biurka mojej szefowej.

Jej długie blond włosy jak zwykle były upięte w zadbanego koka, a skośne okulary dodawały zgrozy jej ciemnym oczom. Zawsze idealna i perfekcyjna szefowa.

- Jak pewnie wiesz ten zawód wykonuje się w parach, a twój ostatni partner zginął w akcji.- powiedziała jakby z wyrzutem.

To prawda, gdy przybyliśmy, aby odebrać cel mój były partner został zaatakowany i dźgnięty nożem przez co zginął na miejscu. Cóż, ale ta praca też wiążę się ryzykiem.

- Niech się szefowa nie przejmuje i tak nie byliśmy ze sobą dosadnie blisko.

- Skoro tak to przejdę do sedna.- chrząknęła.- Jutro zostanie ci przydzielony nowy partner, który jest świeżakiem i będziesz jego pierwszą partnerką. Mam nadzieję, że wszystko mu wyjaśnisz.

- Niech się szefowa nie martwi. Poradzę sobie, ale jeśli mogę spytać to kiedy będzie nasze pierwsze zadanie do wykonania?

- Cóż na razie w naszej części miasta nie dzieje się nic, ale nigdy nic nie wiadomo.

Nasze miasto jest stosunkowo nie duże, a są w nim cztery zespoły, które odpowiadają za poszczególne części miasta. Nasz zespół oznaczony numerem trzy odpowiada za południową część miasta.

- To tyle na dzisiaj Alice. Możesz odejść.

- Do widzenia szefowo.

Wyszłam z gabinetu i lekko poprawiłam swój krawat. Miałam wrażenie, że w środku się uduszę. Naprawdę czasem mam wrażenie, że ta kobieta chce mnie zabić spojrzeniem.

- I co chciała od ciebie szefowa?- spytała Kylie, gdy pojawiłam się koło swojego stanowiska pracy.

- Powiedziała mi tylko, że dostanę jutro nowego partnera. Wiesz jak bardzo byłam zestresowana?

- Domyślam się, gdy mierzy cię tym swoim spojrzeniem to masz ochotę zapaść się pod ziemię. Chcesz iść gdzieś się napić po pracy?

- Pójdziemy do tego baru co zawsze?

- Tam gdzie pracuje Jone?- Kylie uśmiechnęła się do mnie.- Czyżby ci się spodobał?

- Ehh... przecież wiesz, że to nie tak. Rzadko ma się okazję pogadać z facetem, który z tobą nie pracuję, a nie gardzi tobą na każdym kroku.

- Ale nie ma co się dziwić Alice, w końcu to nasz zawód, a my sami wybraliśmy dla siebie taką drogę.- uśmiechnęła się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam uśmiech.

Ona ma racje. Każdy z nas miał jakiś odrębny powód, żeby zacząć tę pracę. Trauma, odizolowanie się, zwykła ciekawość, a czasem nawet przymus. Czasami nawet przy braku ludzi do tej pracy zatrudnia się morderców. Choć są wtedy pod stałym nadzorem i są po specjalnym przeszkoleniu.

- To co idziemy Alice?- spytała moja przyjaciółka.

- Pewnie.

Zamknęłam swój komputer i ubrałam na siebie czarną marynarkę. Chwyciłam swoją torebkę i w miłej atmosferze pognałam wraz z Kylie do naszego ulubionego baru.

- A ty Kylie jak stoisz ze swoim chłopakiem?- spytałam z czystej ciekawości.

- Rzucił mnie. Powiedział, że na początku tolerował moją pracę, a potem powiedział, że jednak nie może wytrzymać z tym, że zajmuję się akurat tym.

Kolejny minus tego zawodu. Nie możemy znaleźć stałego związku. Nie jesteśmy lubiani przez ludzi, a mężczyźni uciekają od nas jak najdalej. Najlepiej związać się z kimś tego samego zawodu, ale nie wszyscy są zdrowi emocjonalnie. Po prostu możemy być nastawione na krótkie związki lub samotność do końca życia.

- Ooo czy to nie nasze dwie Żniwiarzki?- usłyszałam dobrze znany mi radosny i melodyjny głos.

Przy ladzie stał wysoki, przeraźliwie chudy, farbowany blondyn. Miał wielkie zielone oczy i wielkiego banana na twarzy.

- Daj spokój Jone. Nie nazywaj nas tak.- powiedziałam zażenowana.

- Przepraszam Alicuś, ale po prostu czasem nie mogę się powstrzymać. Dziś nie miałyście żadnej akcji? Jesteście bez stroju do zbierania.- spytał przecierając szklankę.

- Nie dzisiaj była papierkowa robota.- powiedziała Kylie.- Po za tym daj nam jakieś nowe fajne drinki, a dla Alice podwójnie.- Jone się zaśmiał.

- Coś się stało naszej Żniwiarce?

- Tak miała rozmowę z naszą szefową i najadła się stresu. Dajmy się jej trochę wyluzować Jone.

- Dajcie spokój z tymi Żniwiarzami. Nasza praca się tak nie nazywa.- baknęłam zła.

- Niby tak, ale dla tych wszystkich ludzi jesteście jak Żniwiarze.

- Niby tak, ale to i tak irytuje.- powiedziała Kylie i upiła łyk swojego drinka.- W końcu jesteśmy Dollectorami.


Witajcie!

Chciałabym wszystkich przywitać w mojej pierwszej książce na tym koncie. Mam nadzieję, że poświęcicie trochę swojego życia, żeby poczytać trochę przygód naszej kochanej Alice.

Pozdrawiam Makoto ^^

Syndrom LalkiWhere stories live. Discover now