Rozdział 11

18 2 0
                                    

Zatrzymałam się przed firmą, gdzie pracował nas cel i popatrzyłam na budynek, który nie był w najlepszym stanie. Jeśli to tutaj robią dywany dla alergików, to lepiej ich nie kupować. 

Podeszliśmy do drzwi i próbowałam je lekko pchnąć. Z małą pomocą Jastina udało się nam je otworzyć. W środku panował półmrok i pomieszczenie nie było jakoś specjalnie zadbane. W rogu stała stara kanapa, na której była sporej wielkości dziura, a koło niej stało krzesło, na którym był brudny kubek od kawy. Po drugiej stronie pokoju stała paprotka, a raczej to co z niej zostało. Na przeciwko nas była recepcja, która składała się z rozkładanego stolika i stołka. 

Podeszliśmy do stolika i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili z drzwi po boku wyłoniła się kobieta. Popatrzyła na nas chwilkę, a potem się przywitała.

- Dzień dobry. W czym mogę służyć?- poprawiła swoje włosy i uśmiechnęła się w naszą stronę.

- Nazywam się Jastin Graffer i jestem detektywem z wydziału zabójstw, a to moja tymczasowa współpracowniczka, która jest Dollectorem, Alice Milk. 

- A co was do nas sprowadza?- spytała trochę zaniepokojona.

- Chcielibyśmy porozmawiać z szefem tej firmy o jej pracowniku, Theodorze.- powiedziałam.

- A coś nie tak z Theodorem?

- Teoretycznie został zamordowany.- powiedziałam i poprawiłam swoją rękawiczkę na ręce.

- Zamordowany?!- krzyknęła zaskoczona.

- Kto?!- z pokoju, z którego wyszła wychyliło się trzech mężczyzn, w tym jeden który jadł makaron z talerza.

- Chcielibyśmy porozmawiać z szefem tej firmy i zależy nam na czasie.- Jastin chyba nie należał do cierpliwych ludzi.

- Już was poprowadzę!- kobieta zaczęła iść w głąb ciemnego korytarza, a my podążaliśmy za nią. 

Otworzyła drzwi na końcu korytarza i weszła do środka, a my tuż za nią. Przy biurku w pokoju siedział starszy mężczyzna. Jego włosy zaczynały już siwieć, ale nie było tego tak widać, bo jego włosy miały jasny kolor.

- Szefie to jest detektyw Jastin Graffer, a to Dollector Alice Milk. Przyszli się z tobą spotkać.- kobieta, która nas tutaj  zaprowadziła, przedstawiała nas i opuściła pomieszczenie.

- Usiądźcie!- pokazał na dwa krzesła przed swoim biurkiem.- O przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem szefem firmy produkującej dywany dla alergików i nazywam się Wiliam.

- Przyszliśmy tutaj porozmawiać o twoim pracowniku Theodorze, który nie żyje.- powiedziałam.

- Jak to?

- Został zamordowany, ale w ten incydent zostali wplątani Dollectorzy, bo ktoś do morderstwa użył rozkładającej się części lalki.- Jastin powiedział to z wielkim spokojem. 

- Rozumiem, ale w jakiej sprawie przyszliście do mnie?

- Chcielibyśmy poznać mniej więcej rutynę dnia pana Theodora.- powiedziałam i włączyłam urządzenie, które miało rejestrować naszą rozmowę. 

- Theodor zawsze przychodził wcześnie do pracy. Był na 8:30, a zawsze po przyjściu tutaj projektował okropne wzory na dywany. Cały czas gdzieś się pałętał, ale zauważyłem, że nie lubił przebywać w tym budynku.- nasz rozmówca zapalił papierosa.

- Dlaczego?- Jastin wyprostował się na krześle.

- Bo z Theodora był pedant. Nic tylko czyścił to miejsce i karcił mnie, że w takim stanie to miejsce utrzymuje. Siedział w pracy do osiemnastej, a potem chodził się bawić na miasto z Matisem. Nie wiem co tam robili, ale spędzali razem prawie całe dnie, więc to go możecie podpytać. 

- Tak też zrobimy.


Witajcie

Przepraszam, że dawno nic nie było, ale złapała mnie choroba, a jak jestem chora to jestem przykuta do łóżka. 

Pozdrawiam Makoto

Syndrom LalkiWhere stories live. Discover now