Rozdział 25

13 2 1
                                    

                   Alice

Przez tydzień było spokojnie. Próbowaliśmy coś zrobić ze sprawą, ale na razie sprawą zajęli się detektywi. Oczywiście ja i Luke również mieliśmy wiele pracy, ale nie tyle co oni. W gruncie rzeczy nie wydarzyło się nic ważnego. Oprócz tego, że złapałam przeziębienie. 

Ostatnio Kylie namówiła mnie na wieczorne bieganie, które podobno uspokaja. Dałam sobie wyzwanie, że przynajmniej przez miesiąc będę tak biegać. Wczoraj, gdy wyszłam biegać to złapała mnie taka ulewa, że do domu wróciłam cała mokra. 

Dzisiaj rano wstałam z potwornym bólem głowy i katarem. Śniadania prawie nie zjadłam, bo gardło bolało mnie tak, że nic nie mogłam przełknąć. Muszę iść jednak do pracy, bo osobiście muszę poinformować szefową o moim stanie zdrowia. 

Upierdliwe przepisy.

Opatuliłam się szalikiem i i ubrałam na siebie jeszcze jeden sweter. Na to narzuciłam kurtkę, bo było dzisiaj wyjątkowo zimno, albo to mi tylko się tak zdawało. Na miejsce dojechałam dość szybko, bo w czasie jazdy trudno było mi wysiąkać nos. Dlatego jechałam dość szybko. 

- O Alice... wyglądasz jak zombie.- odwróciłam lekko głowę i spojrzałam na Kylie. 

- Jestem chora.- mruknęłam i wyciągnęłam kolejną chusteczkę do nosa.

- Ale musisz się jeszcze odmeldować u szefowej. Wyrazy współczucia.- obie wsiadłyśmy do windy.- Ciekawe, czy przydzielą komuś twoje zadanie. Wiesz badanie tej sprawy.

- Wątpię.- zakaszlałam.- Byłoby wiele do nadrobienia, a ja i Luke, na razie nie jesteśmy potrzebni.- mruknęłam i poprawiłam kurtkę, która lekko mi się odwinęła.

- Aż dziwota, że w takim stanie tutaj dojechałaś.

- Uwierz mi, że najchętniej zostałabym w domu.- winda dojechała na nasze piętro.

Opuściłyśmy windę, a Kylie udała się do szatni, by zostawić swoją kurtkę. Ja szłam dalej, by poinformować szefową o moim stanie. Oczywiście po drodze wpadłam na Luka, któremu rzuciłam ostrzegawcze spojrzenie, by ze mną dzisiaj nie zaczynał. 

Jego mina wyrażała pogardę, ale mało mnie on dzisiaj obchodził. Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego łóżka i wypić ciepłą herbatkę. 

Zapukałam do gabinetu szefowej i czekałam, aż pozwoli mi wejść. 

- Wejść.- usłyszałam, więc weszłam do pomieszczenia.

- Przepraszam, że szefową niepokoję, ale chcę zgłosić, że nie jestem w stanie pracować.- powiedziałam i odkryłam usta, które umiejętnie zakrywałam szalikiem. 

- Właśnie widzę.- szefowa nie wyglądała na zadowoloną.- Wolałabym, gdybyś została w pracy, ale w takim stanie nie będziesz nawet w stanie dobrze myśleć. Wracaj do domu Alice i odpocznij. Do pracy wróć, gdy poczujesz się lepiej.

- Zrozumiałam i dziękuję szefowo. Do widzenia.- opuściłam jej gabinet i ruszyłam w kierunku wyjścia.

Pożegnałam się ze wszystkimi, oprócz z Lukiem oczywiście. Do domu dotarłam jeszcze szybciej niż do pracy. Napisałam do Zacka z prośbą o pomoc i wygodnie położyłam się w łóżku, czekając na mojego przyjaciela.

- Alicuś, ale się urządziłaś.- otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego przyjaciela.

- Weź mi nawet nie mów Zack.- mruknęłam i podniosłam się do siadu.- Przyniosłeś mi leki?

- Tak. Oprócz tego kupiłem twoją ulubioną herbatę malinową.- uśmiechnęłam się szerzej w jego stronę.- Właśnie jutro przyjdzie moja paczka. Skoro jesteś w domu to ją odbierzesz?

- Pewnie. Możesz na mnie liczyć.- uśmiechnęłam się w jego stronę i wzięłam tabletki.- Zrobisz mi herbatki?- Zack uśmiechnął się w moją stronę.

- Oczywiście Alicuś.


Witajcie

Napisałam! Wzięłam się i napisałam to w końcu! Jestem z siebie taka dumna.

Pozdrawiam Makoto

Syndrom LalkiWhere stories live. Discover now