Rozdział 26

16 2 2
                                    

                 Luke

Wszedłem do pokoju, gdzie będzie odbywać się narada. Alice niestety się rozchorowała. W pierwszej chwili jak ją zobaczyłem, to pomyślałem, że przyjęli kogoś nowego do pracy. Dopiero jak zobaczyłem jej morderczy wzrok to uświadomiłem sobie kim jest. Cóż trochę się o nią martwię, ale pewnie się z tego wyliże.

- A gdzie jest Alice?- spytał Jastin, a ja udałem obojętnego.

- Rozchorowała się.- mruknąłem, a ja Mark popatrzył na mnie ze zrozumieniem.

- Cóż w takim razie Luke przekaż jej później te informacje. Odkryliśmy co łączy dwie ofiary.- popatrzyłem na niego zaciekawiony i wytężyłem swój słuch.

- Co takiego?- spytałem.

- Obie ofiary zamawiały z tej samej stronki internetowej. Przed śmiercią otrzymały one paczkę z tej strony internetowej.- w mojej głowie zaświeciła się lampka.

- To by tłumaczyło, dlaczego nie znaleźliśmy rachunku na odświeżacze.- powiedziałem, a Mark kiwnął głową.- Tylko dlaczego zamawiali oni odświeżacze przez internet?

- Nie było ich na liście zakupów. Nie znajdowały się też w paczce.- powiedział Justin.- To kurier dawał odświeżacze, a ludzie je przyjmowali.- popatrzyłem na niego zszokowany.

- Kto ma dostać kolejną przesyłkę?- spytałem.

- Zdobyliśmy listę, bo firma nie może wskazać, który dostawca dostarczył ofiarom paczki.- powiedział Jastin i zaczął coś wklepywać w swój laptop.- Jedyną osobą, która ma dostać dzisiaj paczkę, jest Zack Murwei.- powiedział, a ja poczułem jak się spinam. 

- Jak ten sławny aktor i model?- spytał Mark, a Jastin kiwnął głową.

- To on, ale gwiazdy z reguły nie podają swojego prawdziwego adresu. To musi być adres jego rodziców lub jakiegoś znajomego. Lepiej sprawdźcie kto pod nim mieszka.- powiedziałem, a oni kiwnęli głowami.

Mark wyszedł wykonać telefon, a ja oparłem się o swój fotel.

- W głowie się nie mieści, że ktoś robi coś takiego, co?- powiedział Jastin, a ja prychnąłem.

- Ten ktoś musi mieć nierówno pod sufitem.- choć nie czuję potrzeby ratowania tego Zacka.

Nie lubię go. Gdy widzę jego sztuczny uśmiech to mi włosy dęba stają. Do tego ta głupia Alice nie zauważa tego. Albo raczej ten Zack nie daje nic po sobie poznać. Alice musi być dla niego naprawdę ważna.

- Wiem już do kogo należy adres, więc udajmy się tam jak najszybciej.- powiedział Mark, a ja zauważyłem, że jest lekko wstrząśnięty.

- Co się stało?- spytałem.

- Adres należy do Alice Milk.- powiedział, a ja poczułem jak moje serce na chwilę zamiera.

- Musimy się pośpieszyć.- warknąłem i opuściłem pokój.

Nie rozumiałem dlaczego się tak martwię o tą głupią istotę. Przecież jest ona denerwująca i niezwykle rozpuszczona. Do tego nie ma za grosz seksapilu. 

- Luke pojedziemy naszym wozem. Włączymy syreny.- powiedział Mark, a ja kiwnąłem głową i udałem się przed budynek na parking, gdzie stał ich samochód. 

Poprawiłem lekko kombinezon i myślałem tylko o tym, by Alice nie trafiła na dostawcę z prezentem w gratisie. Wyglądała jednak na trochę doświadczoną, więc może wie jak pachnie rozkładająca się lalka. 

- Alice odebrała paczkę.- powiedział Jastin, wklepując coś w laptopa.- Dostawcą był niejaki Chros Erpen.

Mark włączył syreny i popędziliśmy drogą, która wskazywała nam nawigacja. Gdy człowiek nawet przez chwilę wdycha opary z lalki to może on sam zacząć się zmieniać. 

Dlatego proszę niech Alice będzie bezpieczna.


Witajcie

Zbliżamy się do końca pierwszego tomu. Potem lecimy z kolejnym! Nowa sprawa będzie do rozwiązania! 

Pozdrawiam Makoto


Syndrom LalkiWhere stories live. Discover now