Rozdział 27

12 2 3
                                    

                Alice

Opatuliłam się moim kocykiem i nie zamierzałam nigdzie na razie się ruszać. Niby obiecałam Zackowi, że odbiorę jego paczkę, ale mógł mnie przynajmniej poinformować o której godzinie ma przyjść. Chciałabym się zdrzemnąć, ale nie chcę przegapić dostawcy. 

Usłyszałam nagle dzwonek do drzwi, więc niechętnie zrzuciłam z siebie mój kocyk. Opatuliłam się niebieskim puchowym szlafrokiem i ubrałam moje szare mięciutkie kapcie. Ruszyłam do drzwi i otworzyłam je. Ujrzałam starszego mężczyznę, który miał dziwnie puste brązowe oczy. 

- Paczka dla Zacka Murweia.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko.

- Jestem jego bliską przyjaciółką. Nazywam się Alice Milk i Zack polecił mi odebranie paczki.- spojrzałam na niego, a ten kiwnął lekko głową i podał mi jakiś papierek do podpisania. 

- Chcę też panią poinformować, że nasza firma zaczęła ostatnio współpracować z firmą produkującą odświeżacze powietrza. To nowa firma i mają oni dość oryginalne zapachy, więc naszym klientom rozdajemy te, by zachęcić do zakupu.- wyciągnął w moją stronę odświeżacz, a ja bez zbędnego myślenia go przyjęłam.

- Dziękuję bardzo.- powiedziałam i poprawiłam szlafrok.

- Do widzenia.- powiedział facet i uśmiechnął się jak dla mnie lekko przerażająco. 

- Do widzenia.- odpowiedziałam i ruszyłam w głąb mojego domu.

Odłożyłam paczkę w kuchni i otworzyłam odświeżacz chcąc poznać ten oryginalny zapach. Powąchałam go i skrzywiłam się lekko. Czułam już kiedyś ten odór, bo do słodkiego zapachu bym tego nie zaliczyła. Do tego nie wiązał się on z miłymi wspomnieniami.

- Przecież to Lalka!- krzyknęłam i jak poparzona odrzuciłam odświeżacz i wybiegłam z domu, by zaczerpnąć świeżego powietrza.

Tamten facet był mordercą, którego szukamy! Mogłam od razu połączyć fakty, ale z gorączką nie myślę trzeźwo.

- Alice!- spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Lucka, wraz z Markiem i Justinem.- Wszystko w porządku?- spytał Luke i popatrzył na mnie zmartwiony, co kompletnie do niego nie pasowało.

- Idź ty lepiej zabezpiecz ten odświeżacz powietrza. Leży gdzieś w salonie.- zakaszlałam i patrzyłam jak Luke wchodzi do domu, a Mark i Justin udają się w pościg za mordercą. 

Po chwili mój dom opuścił Luke, który okrył mnie kocem. Jestem zaskoczona, że jest on taki dziś miły.

- Powinnaś się udać do szpitala.- powiedział.- Muszę cię zbadać.- powiedział, a ja popatrzyłam na niego.

- A ty co? Masz dzień dobroci dla zwierząt?- spytałam, a ten lekko się speszył. 

- To nie tak. Serio bałem się o ciebie.- powiedział, a ja poczułam jak lekko się rumienie.- Sam nie wiem czemu zachowywałem się jak dupek. Po prostu niedawno straciłem ważną dla mnie osobę, a ty strasznie ją przypominasz.- powiedział, a ja popatrzyłam na niego zrozumiale.

- To może zaczniemy od nowa? Nie chcę, żebyś był dla mnie kompletnym dupkiem bez serca.- wyciągnęłam w jego stronę rękę.- Jestem Alice Milk i będę twoją partnerką, a ty jak się nazywasz?

- Luke Herbin, ale nie myśl, że moje wredne docinki tak uciekną.

- A wal się!- pokazałam mu język, a potem w ciszy czekaliśmy na przyjazd karetki.


***


- Alicuś tak bardzo się o ciebie martwiłem!- Zack mocno mnie uściskał, a ja odwzajemniłam gest.- Gdybym wiedział, że ten dostawca będzie mordercą to zamówiłbym tą paczkę na swój adres.- powiedział i spojrzał na mnie ze łzami w oczach.- Jesteś moją jedyną rodziną Alicuś.- znowu mnie objął.

- Spokojnie przecież umiem rozpoznać ten zapach, zapomniałeś?- spytałam, a ten krótko się zaśmiał. 

Miałam wrażenie, że jest dziwnie spięty i jakby zdenerwowany, ale pewnie jest zły na tego dostawcę.


Witajcie

Wena mnie dzisiaj odwiedziła i powstał oto taki rozdział. Powoli będziemy zbliżać się do końca i tym samym będziemy zaczynać tom drugi.

Pozdrawiam Makoto

Syndrom LalkiWhere stories live. Discover now