Rozdział 6

18 3 0
                                    

Westchnęłam ciężko i upiłam łyk swojej kawy. Dzisiaj czekała mnie papierkowa robota, ale to nie nią byłam tak załamana. Od kąt mój tata trafił do szpitala dla obłąkanych minęło trzynaście lat. Starałam się go odwiedzać co jakiś czas, ale nie mogłam na niego patrzeć w takim stanie. 

- Ej Alice!- Kylie szturchnęła mnie w ramię.

- Przepraszam zamyśliłam się!- pisnęłam i lekko się zarumieniłam.

- Planujesz dzisiaj odwiedzić swojego ojca?- spuściłam na chwilę głowę.

- Zastanawiam się.- popchnęłam lekko długopis na moim biurku, przez co uderzył on w mój komputer. 

- Nie byłaś u niego już rok. Chyba pora, żebyś przynajmniej poszła go zobaczyć. 

- Niby tak, ale znasz moją sytuację. Mój ojciec totalnie się załamał i żyje teraz we własnym świecie. 

- Twoja decyzja, a teraz wybacz, ale muszę wracać do pracy.- dziewczyna pomachała mi odchodząc.

Wzięłam kolejną kartkę z góry, która leżała koło mnie i zaczęłam czytać o tym jak ważne są uczucia ludzie, których dopadła choroba. 

- Coś ci dzisiaj nie idzie z pracą.- kpiący głos Luka dotarł do moich uszu. 

Zaszczyciłam go tylko przelotnym spojrzeniem i popatrzyłam na dokłada nie małą ilość kartek do mojej pracy. 

- Weź się do pracy, bo zostaniesz po godzinach. Ostatnio nic nie robisz tylko wpatrujesz się w te kartki jakby miały ci zaraz powiedzieć o jakimś cudzie Bożym. 

- Mogłabyś się z łaski swojej nie odzywać, bo zdzielę ten twój łeb.- warknęłam i gdy popatrzyłam ile roboty mi się nagromadziło to wiem, że nie zdążę już do mojego ojca. 

- Jaka dzisiaj wygadana jesteś. 

- Zamknij się i nie odzywaj do mnie najlepiej!- gwałtownie odłożyłam uzupełnioną kartkę na stos i wzięłam kolejną. 

- Luke mógłbyś dzisiaj chociaż nie drażnić Alice?- Kylie podeszła do nas i popatrzyła wyczekująco na chłopaka.

- Dobrze.

- Po za tym Alice czemu przybyło ci znowu tyle papierów?

- Spytaj się tego dupka koło ciebie. Wykorzystuje przywileje bycia nowym i dodaje mi roboty, żeby wyjść wcześniej.- byłam wręcz pewna, że Luke patrzy na mnie z satysfakcją, choć po jego twarzy nie można pewnie było nic poznać.

- Akurat dzisiaj mogę ją od ciebie wziąć.- Kylie wzięła moje papiery.- A ty Luke powinieneś się wstydzić. Tylko dzisiaj Alice ma szansę zobaczyć się, ze swoim ojcem.

- To niech jej przesuną wizytę.

- W szpitalu psychiatrycznym to tak nie działa pacanie.- wypełniłam kolejny papier.- Więc się z łaski swojej nie odzywaj i idź już do domu!- prychnął w odpowiedzi i opuścił biuro. 


***


Zatrzymałam swoje auto przed zakładem dla obłąkanych i biłam się z myślami, czy wysiąść. Jednak skoro już się zebrałam w sobie i tu przyjechałam to pasowałoby zobaczyć się moim tatą.

Opuściłam pojazd i lekko ślamazarnym krokiem ruszyłam do ośrodka. W środku było tylko kilkoro ludzi. Podeszłam do recepcji i zgłosiłam to, że chcę zobaczyć z moim tatą. Kobieta w recepcji kazała mi czekać aż wszystko przygotują. 

- Alice Milk!- usłyszałam swoje imię i podniosłam się z miejsca.

- To ja.- podeszłam do jakiegoś faceta, a on zaprowadził mnie do sali, gdzie przy stole siedział mój ojciec.

Gdy mnie zobaczył na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech, ale jego oczy nadal były takie same jak trzynaście lat temu. Puste i zbyt wielkie.

- Alicuś moja córeczko witaj.- przekrzywił swoją głowę na bok, a wielki uśmiech z schodził mu z twarzy.

Tak bardzo nie chciałam, żeby mama doprowadzała go do tego stanu, ale co się stało to nie odstanie.


Witajcie

Dzisiaj zajęliśmy się przeszłością naszej głównej bohaterki. Chciałam wam przynajmniej odrobinę przybliżyć to jak wygląda jej sytuacja rodzinna i czy ona w ogóle ma jeszcze żyjących rodziców. 

Pozdrawiam Makoto

Syndrom LalkiWhere stories live. Discover now