⁹ - ᴩᴇʀꜱᴏɴᴀʟʟy, ɪ ʟᴏᴠᴇ ᴅᴀɪꜱɪᴇꜱ

686 122 59
                                    

↷ 더 큰 모험엔 언제나
위험이 따르는 법

↷ 더 큰 모험엔 언제나위험이 따르는 법

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

— Co to jest okres bezkrólewia?

Siedział właśnie z Tao w kuchni,
gdzie odrabiał zadanie domowe Sungmina z historii.

Obiecał chłopcu, że mu pomoże, mimo, że jedynie co wiedział z historii to to, iż Maria Antonina lubiła makaroniki.

Oraz, że Napoleon był irytującym, małym gremlinem, który za bardzo przypomina mu jego siostrę.

— A co? Chcesz kandydować?

— Bardzo śmieszne Tao, ale ja mówię poważnie — Burknął, próbując szukać rozwiązania na internecie, jednak z marnym skutkiem.

— Daj to do rozwiązania Eunbin.
Ona jest mądra i lubi historię.
Powinna ci to zrobić

— Ona ma osiem lat

— W niektórych krajach już by pracowała — Puszczając mu oczko, zajął się pieczeniem ciasta.

Zdradził Jonginowi, że robi je zawsze, kiedy ma na nie ochotę.

Wie też, że Xian nie będzie chciał go spróbować, nie mając do niego za grosz zaufania.

I to wcale nie tak, że pewnego dnia zrobił ciasto specjalnie dla niego...
z psią karmą.

Jak się można, nie był zadowolony i musiał spędzić cały tydzień w domu, przechodząc dziwne zatrucie pokarmowe.

— W sumie racja. Ona ostatnio wypełniała mi los na totolotka i wygrałem dzięki niej troszkę kasy — Pokiwał głową, zamykając książki, które będą czekały, aż dziewczynka wróci ze szkoły.

— Te dzieci potrafią być momentami użyteczne, jak czegoś od nich potrzebujesz

Nie kontynuowali jednak rozmowy, gdyż do kuchni wszedł nie kto inny, jak szef Kaia, który usiadł na krześle zrezygnowany, biorąc z pudełko jedno z ciasteczek, które kupił w pobliskim markecie.

— Ciężki dzień, szefunciu? — Zagadał, z uśmiechem, również sięgając po ciastko i jedząc je całe za jednym razem.

— Inwestorzy to pijawki, które nie dają mi żyć, a ja sam potrzebuje czegoś, co sprawi, że nie dostanę szału przy pierwszej lepszej okazji

Ostatnimi czasy czuł się zmęczony.

Miał dużo na głowie i mógł powoli nie wyrabiać.

Jego firma rozwijała się w trybie błyskawicznym, zyskując mu mnóstwo nowych klientów, jak i również nową porcję stresów i oczekiwań, które musiał spełnić.

— To wymawia się nieco inaczej, a mianowicie: soju — Podpowiedział, patrząc na Tao z robawieniem, który zaczął się uważnie przysługiwać całej rozmowie.

— Mam się upić? Nie bardzo rozumiem, jak ma mi to pomóc — Nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli, popatrzył się na niego pytająco, by za chwilę pokręcić głową.

Pracował tu już jakiś kawałek czasu i zdążył zauważyć, że jego szef to chodzący sztywniak.

Nienaganne maniery, wiecznie taka sama, beznamiętna twarz, która aż się prosiła o jakiekolwiek emocje.

Szyte garnitury na miarę, które tylko dodawały mu powagi i kilku dodatkowych lat.

Z tego, co wiedział, to był on przed trzydziestką, a zachowywał się jak stare dziadzisko przed chorobą prostaty.

— Z całym szacunkiem dla szefa, ale nic nie rozumiesz bossman. Żeby poprawić sobie humor trzeba iść coś zjeść i wypić do tego soju, idąc na plotki w doborowym towarzystwie.
Wtedy wszystko się zmienia.
Nawet nasza perspektywa.

— I niby z kim mam iść na te całe 'picie z plotkarą'?

— Na pewno nie z panem Li.
Zwierząt w końcu nie wolno wpuszczać do lokalu — Skomentował złośliwie Tao, przybijając sobie z Kimem piątki, po drodze wybuchając śmiechem.

Gdy pierwszy raz poznał chińczyka, myślał, że ten nie przypadnie mu do gustu i będą się wiecznie kłócić.

Rzeczywistość okazała się zupełnie inna i tak naprawdę był z niego świetny kompan i materiał na przyjaciela.

Był mistrzem ciętych żartów i riposty.

Potrafił wyczyścić i naprawić wszystko, nie męcząc się nawet przy tym.

I chyba każda osoba w tamtym domu żyła dla jego kłótni z Xianem.

Mógł śmiało powiedzieć, że były jedyną rozrywką, podczas jego pracy jako niania.

Po cichu obstawiał nawet z Eunbin zakłady o to, kto pierwszy wyciągnie rękę do zgody i kim będzie ta osoba.

Nie chciał przegrać.

Postawił na to zdecydowanie zbyt dużo pieniędzy.

— Ile cię prosiłem, byś tak o nim nie mówił? W ten sposób ranisz jego uczucia — Upomniał go, grożąc mu palcem.

— Wybaczy pan.
Mam zaniki pamięci

— Tak, potwierdzam.
Czasami zdarza mu się zapomnieć zrobić śniadanie, więc sam muszę je przygotować — Poparł swojego przyjaciela, energicznie kiwając głową.

Było to oczywiście kłamstwo i z pamięcią Zitao było wszystko w porządku.

Mówił tak tylko, by Kyungsoo się go nie czepiał.

— Ja kiedyś z wami oszaleje

— Bez przesady, mister szefuniu.
To jak, zgadza się pan na moją propozycję?

— Zależy od tego, z kim miał bym tam pójść

— Jak to z kim? Ze mną!

— To ja wolę dostać ataku migreny

Osoba Jongina była dla niego zbyt 'ekstrawagancka'.

Wszędzie było go pełno, był głośny i nie grzeszył inteligencją.

Gadał o przeróżnych glupotach i wielokrotnie używał slangu z filmików z vine.

Jego styl ubioru też pozostawał wiele do życzenia.

— To było złośliwe — Udając sztuczny płacz, popatrzył spod przymróżonego oka na Do., który nawet był wzruszony jego zachowaniem — Będzie fajnie, mówię ci bossman. Nie bądź dziadem

— Mam dwadzieścia osiem lat, nie jestem dinozaurem

— No nie wiem nie wiem — Roześmiał się, puszczając mu oczko

Po paru minutach zastanowienia, którym towarzyszyły głośne wzdechy i liczne mamrotanie pod nosem, niczym opętana babka z bajki o Jasiu i Małgosii - zgodził się na towarzystwo Kaia, który już w głowie układał sobie plan ich wspólnego wieczoru.

Zamierzał pokazać Kyungsoo zupełnie 'nowy, wspaniały świat', którego nie można dostać w bogatym i snobistycznym świecie, w którym żył Kyngsoo.

el dorado | d.ks + k.jiWhere stories live. Discover now