¹⁶ - ɪᴛ'ꜱ ꜱᴜɴᴅᴀy. ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴍᴏᴠᴇ ᴏɴ ꜱᴜɴᴅᴀy

524 83 26
                                    

↷ 더 큰 모험엔 언제나
위험이 따르는 법

↷ 더 큰 모험엔 언제나위험이 따르는 법

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Było piękne, słoneczne popołudnie.

W domu słychać było tylko wrzask dziewczynek biegających po salonie i Sugmina, który rzucał w nie klockami.

Jongin, jakieś dziesięć minut temu dał sobie spokój i razem z Tao oglądali telewizję, nawet nie reagując na to, co dzieje się za nimi.

Dzisiaj ta banda dzieciaków była nie do zniesienia i gdyby tylko mógł, to by je udusił i to bez mrugnięcia.

Był święcie przekonany, że ten mały potwór Sungmin, wierna kopia jego ojca, robi to wszystko specjalnie i to tylko i wyłącznie po to, by dostał zawału.

Grał mu niemiłosiernie na nerwach i coraz realniej zastanawiał się, czy nie ograniczyć się do pilnowania bliźniaczek, a jego zamykać na kilka godzin w schowku na miotły.

Takie rozwiązanie mogłoby być niezwykle pomocne.

— Wiesz, że oni mogą się pozabijać nawzajem? — Zapytał go Tao, jedzący popcorn, z nogami opartymi o zabytkowy stolik kawowy.

— Nie obchodzi mnie to — Odpowiedział, wgapiając się w ekran telewizora — dzisiaj mogą się nawet zagryźć, byle tylko był spokój

— Jak coś się nie uda, to mogę pożyczyć ci tabletki nasenne, których dodaje czasami Krisowi do jedzenia

— Kocham cię Zitao — Odwracając głowę od filmu, posłał przyjacielowi buziaka, mrugając przy tym zalotnie rzęsami.

— Jak wszyscy zresztą

Wybuchnęli głośnym śmiechem, przybijając żółwika.

Film, który oglądali nie był wysokich lotów.

Aktorzy grali tak paskudnie, że ciekawszy byłby z pewnością program na animal planet o rodzeniu pingwinów.

Fabuła też nie powalała i po dwóch minutach całkowicie zapomniał co oglądał.

No ale wszystko było w tej chwili lepszym rozwiązaniem, niż pilnowanie tej trójki małych potworów.

To nie tak, że nie lubił tych dzieci i najchętniej by się ich pozbył.

Kim nie był typem osoby, którą można było nazwać nową matką Teresą koreańskiego miłosierdzia, kochającą każdego małego bąbelka w przeciągu dwóch kilometrów.

Praca opiekuna nie należała do łatwych.

Bywały dni, gdzie nie wiedział, jak ma się nimi zająć, więc wypuszczał je na ogród, gdzie biegały, dopóki nie zrobiły się głodne, bądź nie zaczęło padać.

el dorado | d.ks + k.jiWhere stories live. Discover now