Prolog

1.2K 108 38
                                    

Jazda autobusem męczy Pansy. Ma wrażenie, że jej głowa staje się wtedy wyjątkowo ciężka, a oczy kryją się za gęstą mgłą. Dlatego opiera się o szybę, pozwala, by powieki opadły, a mięśnie lekko zwiotczały. Czasami myśli, że robi to głównie ze względu na ludzi. Nie lubi patrzeć na ich zmęczone twarze, spracowane dłonie i opuszczone kąciki ust. Wyglądają, jakby został im dzień życia, a oni nie są nawet tego świadomi. Pansy nie chce taka być. Chociaż może coraz częściej jest. Przyłapuje się na tym, że przestaje zwracać uwagę na odpryski lakieru na paznokciach i plamy kawy na swetrach, skupiając się jedynie na tym, ile może wydać w następnym tygodniu i czy wyrobi się z pracą do wyznaczonego terminu. Podczas szarych, samotnych wieczorów tęskni za dawnym życiem, za beztroskim chichotem koleżanek, zapachem drogich perfum, smakiem wina elit. Mniej lub bardziej. Ale wciąż tęskni.

Prawie zasypia, gdy autobus zatrzymuje się na jej przystanku. Ociężale podnosi się, mocniej chwyta lnianą torbę z zakupami i wychodzi, unikając kontaktu wzrokowego z pozostałymi pasażerami. Dopiero na zewnątrz uświadamia sobie, że pada deszcz. Przez chwilę rozważa, czy przeczekać pod wiatą, ale odczuwa zbyt wielkie zmęczenie, aby odwlekać powrót do domu. Zaczyna iść, wymijając spieszących się przechodniów z parasolami i ignorując zimno, które z łatwością przenika jej cienki, brązowy sweter z guzikami oraz jasne rajstopy. Mimo znużenia dawne nawyki dają o sobie znać. Pansy machinalnie zatrzymuje się przed wystawą butiku i krytycznym wzrokiem obejmuje manekina. Przez przypadek natrafia na swoje własne spojrzenie. Ma świadomość tego, jak bardzo żałośnie wygląda. Ze zdziwieniem zauważa, że czuje dziwny uścisk w sercu na tę myśl. I chyba właśnie dlatego nie idzie dalej. Zaciska mocno powieki i pozwala, by krople deszczu spływały jej po policzkach, po karku, po łydkach. Rozluźnia się. Grymas na jej twarzy znika. Zastępuje go spokój. Pansy wie, że potrzebowała tego. Chwili wytchnienia. Otwiera szeroko oczy, zachłystuje się powietrzem i wbija paznokcie we wnętrze dłoni. Wszystko znów wraca. Szybko i niespokojnie odgarnia mokre włosy za uszy.

A potem stwierdza to, co stwierdza codziennie.

Kolejne dni bez Harry'ego są coraz gorsze.

Spacer w pokrzywach [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now