Ma wrażenie, jakby siedziała pod drzwiami kilka godzin — tyle łez z niej uleciało. Boli ją głowa, a wszystkie mięśnie wydają się zwiotczałe. Z trudem podnosi się, a kiedy już to zrobi, niemalże od razu nieruchomieje, usłyszawszy głosy po drugiej stronie.
— Na Merlina, Potter, co ty tu robisz? — Regulus. Pansy instynktownie napina się.
Nie potrafi wychwycić odpowiedzi Harry'ego. A potem słyszy śmiech Blacka.
— Skoro nie chce z tobą porozmawiać, to czemu nadal tu jesteś?
— Mam powód.
— Och, nie wątpię.
Pansy podskakuje, kiedy tuż za jej plecami rozlega się pukanie. Biorąc głęboki wdech, wpuszcza Regulusa i szybko zamyka drzwi przed nosem Harry'ego — ku własnemu zdziwieniu. Black uśmiecha się łagodnie.
— Płakałaś?
I Pansy jak na zawołanie znów wybucha płaczem, jednocześnie próbując włosami zakryć rumieńce wstydu.
Regulus przygląda się przez chwilę, a potem obejmuje ją mocno i zaczyna głaskać po głowie.
Szloch staje się cichszy.
Z początku nie chce mu wyznać, dlaczego właściwie płakała. Siedzą w milczeniu w jej sypialni, a ona przytula do policzka szklankę zimnej wody, nawet na niego nie patrząc. Nie wie, co sobie wyobrażała, wpuszczając go. Teraz tylko tego żałuje — nie wyprosi go jednak, to byłby szczyt grubiaństwa (nawet dla niej). Podnosi na niego wzrok i niemal podskakuje, napotykając jego oczy. Jest w nich ciepło, którego dawno nie doświadczyła. Przygryza dolną wargę, odstawia szklankę na stolik i wyprostowuje się.
A potem zaczyna mówić. Cicho, niemalże nie porusza wargami, a on jednak wyłapuje każde słowo. Jest inaczej niż z Teodorem. Całkowicie inaczej, ale nie oznacza to, że lepiej. Pansy w równym stopniu szanuje Notta i Blacka, chociaż tego drugiego dopiero poznaje. Pozwala sobie na zaufanie. Tak będzie łatwiej, powtarza w chwilach zwątpienia. I może rzeczywiście ma rację.
Gdy kończy, Regulus ujmuje jej dłoń i w milczeniu zaczyna sunąć opuszkiem wskazującego palca po skórze.
— Kiedy byłem mały, dość łatwo dawałem się przestraszyć i potem moja niańka brała mnie na kolana. I właśnie to robiła. Głaskała jak puszystego kota, aż w końcu oswoiła.
— Chcesz mnie oswoić? — odpowiada Pansy z krzywym uśmiechem rozmytym przez łzy.
— To zależy tylko od ciebie.
Rozchyla usta w zdumieniu, a on unosi dłoń i zakłada jej za ucho jeden z niesfornych kosmyków.
— Na razie nie jestem tego pewna. Ale chcę zapomnieć. Teraz. Choć na chwilę.
I przymknąwszy powieki, splata ich wargi w delikatnym pocałunku. Czuje, jak Regulus uśmiecha się, a potem wsuwa palce w jej włosy.
Pansy odchyla głowę, ale nie uśmiecha się. Wpatruje się w niego przez kilka sekund i znów całuje. Mocniej niż poprzednio. Niemalże szaleńczo.
Następnego dnia w przerwie na lunch nie idzie z kolegami z pracy do pobliskiej restauracji. Wymawia się złym samopoczuciem i zaszywa za biurem, gdzie siada na krawężniku, aby następnie odpalić papierosa. Zazwyczaj nie pali — nawet nie kupuje pełnych paczek, a jedynie kilka sztuk i sięga po nie w słabszych momentach. Takich jak ten.
Z gorzkim uśmiechem zauważa, że chyba będzie musiała od teraz kupować więcej. I tak się długo trzymała, biorąc pod uwagę ilość niezałatwionych i załatwionych spraw, które wciąż naglą. Harry, Saoire, Teodor, Draco, Regulus. Przeraża ją to bardziej, niż chce przyznać. Jakby tkwiła w labiryncie, z którego nigdy nie mogłaby wyjść, bo alejki wciąż namnażałyby się i plątały.
ČTEŠ
Spacer w pokrzywach [ZAWIESZONE]
FanfikceRozstanie z Harrym zmieniło Pansy. Zrezygnowała z magii, a przeszłość odrzuciła w niepamięć. Utkwiła w szarej rutynie, traktując wspomnienia jak koszmary, a dawnych przyjaciół jak wrogów. Niespodziewane zaproszenie na arystokrackie salony może jedna...