Rozdział dwudziesty szósty

165 34 10
                                    

Następnego dnia Pansy czuje się trochę lepiej, gdy wchodzi do pracy z kubkiem kawy w dłoni i świeżym umysłem. Posyła słabe uśmiechy współpracownikom, a potem energiczniej niż zwykle zamyka się w biurze, rzucając teczkę na krzesło.

Machinalnie przeczesuje włosy palcami i podchodzi do biurka. Marszczy brwi, widząc mały arkusik papieru na środku. Ostrożnie podnosi go i otwiera.

Pansy, naprawdę przepraszam, że ci wciąż przeszkadzam. Proszę tylko o rozmowę. Wskaż termin, a ja się dostosuję. Proszę. I przepraszam.

Harry.

Pansy zamyka mocno oczy i na oślep siada, by potem ukryć twarz w dłoniach.

Zaczyna panikować.

Nie rozmawiała z nim. A przynajmniej dzisiaj. Może i dobrze, myśli, krążąc bezcelowo po ogrodzie. Minęli się tylko raz na korytarzu, gdzie rzuciła mu przepraszające spojrzenie i natychmiast schowała się w łazience. Nie powinna wciąż uciekać, ale robi to.

— Przecież jesteś cholernym ślizgońskim tchórzem — mruczy pod nosem, kopiąc kamień i rusza w stronę oddalonej od domu łąki.

Nie jest pewna, czy chce do niego wrócić. Kocha go — potrafi to powiedzieć bez zająknięcia, ale wszystko się tak poplątało, że nie ma ochoty na odsupływanie. Najchętniej przecięłaby supeł w połowie i ukryła go głęboko w szufladzie.

Naciąga mocniej na ramiona szydełkowy szal matki i pociąga nosem, patrząc na linię horyzontu skąpaną w wieczornej mgle. Chciałaby się tam skryć. Skryć w chmurach na ziemi. Jako dziewczynka zastanawiała się, czy nie są smutne, kiedy odrywają się od ukochanego nieba i lądują wśród śmiertelników. Ona by rozpaczała i pragnęła zniknąć jak najszybciej.

Oddala się coraz bardziej do domu i dopiero po chwili zauważa pieczenie na wysokości nóg. Marszczy brwi i pochyla się, a kiedy stwierdza, że brodziła w pokrzywach, gorzko klnie pod nosem. Krzywi się, a potem zaczyna biec, ignorując parzenie. Z ulgą staje na krótko przystrzyżonej trawie.

— Cholera jasna! — wrzeszczy nagle do zachmurzonego nieboskłonu i kuśtykając, odwraca się w stronę domu.

— Pansy, stało się coś? — Słyszy głos matki u progu i szybko przemyka w głąb rezydencji, wołając tylko:

— Nic, zmęczyłam się trochę.

Mogła się spodziewać, że tak skończy. Jak zawsze. Uosobienie porażki. Prycha pod nosem i wpada do domowej biblioteki. Zaklęciem przywołuje wszystkie książki z fragmentami o pokrzywach i desperacko szuka antidotum.

Nie sądziła, że ich oparzenia są aż tak bolesne. Mimowolnie wyciąga dłoń, by podrapać się i natychmiast syczy.

Napotyka w jednej z najstarszych ksiąg krótką notatkę o właściwościach pokrzywy i przebiega po niej wzrokiem.

...organizm człowieka może przyzwyczaić się do poparzeń i wtedy pokrzywa odbierana jest jako lek... ma dobroczynny wpływ na wiele aspektów ludzkiego zdrowia... to właśnie ona stanowi jeden z najpopularniejszych składników eliksirów... hartuje i wzmacnia, jednocześnie będąc przyczyną bólu, który warto znieść, by poznać wszystkie jej korzyści... zalecana na schorzenia, takie jak...

Pansy z trzaskiem zamyka książkę i ociera czoło grzbietem dłoni. Nadal pamięta, co powiedziała Harry'emu na balu.

Staję się tą starą wariatką, Trelawney, przebiega jej przez myśl i desperacko odrzuca tom na biurko, a potem idzie do pokojów matki z prośbą o pomoc.

Spacer w pokrzywach [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now