3

4.5K 313 148
                                    


Pożegnałem się z moją wcześniejszą przewodniczką nieco przygaszony, zerkając na mojego towarzysza, który ani razu na mnie nie spojrzał. Czyli tyle lat czekałem na ten dzień tylko po to, żeby trafił mi się chamski kocur? Cudownie.

Westchnąłem ciężko i rozejrzałem się za samochodem rodziców, ale nigdzie go nie było, więc musiałem do nich zadzwonić. Jak się okazało pojechali na zakupy i miałem wybór albo czekać godzinkę, albo samemu wrócić domu, dlatego bez zastanowienia ruszyłem w dobrze znanym kierunku.

- Nie leź tak szybko - marudził kocur, próbując dotrzymać mi kroku.

- Jesteś kotem, koty są szybkie - burknąłem cicho i zerknąłem na niego.

- Koty bywają też leniwe - usiadł nagle.

- Wstawaj, idziemy do domu - kucnąłem obok, bo naprawdę nie miałem ochoty się z nim użerać teraz.

- Nie, za szybko idziesz - obrażony odwrócił łebek w drugą stronę, a ja musiałem wziąć kilka głębszych wdechów.

- Sam tego chciałeś - szepnąłem, by złapać go na ręce i iść do domu.

- Odbiło ci!? Puszczaj mnie - syknął zirytowany, machając wściekle ogonem.

- Trzeba było iść, a teraz siedź cicho. Nie dość, że cię niosę to dalej ci źle - fuknąłem oburzony jego zachowaniem.

Ja naprawdę nie chciałem wiele. Chciałem kogoś z kim mógłbym się dogadać i może nieco zakolegować, a tymczasem trafił mi się taki gbur. Co ja takiego złego zrobiłem?

Zirytowany kląłem pod nosem, nie mogąc powstrzymać irytacji. A wszyscy zapewniali, że będzie dobrze i na pewno trafi mi się ktoś fajny. Chyba zapeszyli.

- Weź się tak nie burz - mruknął niezadowolony, układając się wygodniej na moich rękach.

Stwierdziłem, że nie skomentuję tego i po prostu szedłem dalej. Nie wiedziałem, co miałem teraz zrobić, choć tak naprawdę nic nie mogłem. Nie mogłem zmienić Opiekuna, więc byłem na niego skazany.

Wziąłem dwa głębsze oddechy, by uspokoić się i już z obojętnym wyrazem twarzy kroczyłem chodnikiem, aż dotarłem pod swój dom, w którym od razu ruszyłem do pokoju.

- Potrzebujesz czegoś konkretnego? Posłania, zabawek, cokolwiek - mruknąłem, gdy odstawiłem go na łóżko.

- Nie, wystarczy mi twoje łóżko - odparł beznamiętnie, zwijając się w kłębek.

- Zamierzasz spać? - uniosłem brew i kucnąłem obok, by mu się przyglądać z zaciekawieniem.

- Tak - odmruknął, po czym zapadła cisza.

Czułem się bardzo nieswojo, jednak Minho wyglądał naprawdę uroczo i niewinnie, gdy drzemał, dlatego niepewnie pogładziłem go po grzbiecie, ale szybko tego pożałowałem.

Myślałem, że jako Opiekun będzie mnie chronił, a on podrapał mnie wręcz do krwi, na co pisnąłem.

- Nie dotykaj - syknął.

- Nie wierzę, że mam takiego pecha - jęknąłem, a w moich oczach stanęły łzy, gdy obserwowałem kropelki krwi, które powoli spływały z moich ran.

Miałem ochotę się rozbeczeć, jak dziecko. To musiał być jakiś koszmar, prawda? To na pewno był sen. Nie mogłem trafić na kogoś takiego.

Wyleciałem z pokoju, by iść do łazienki, gdzie zacząłem grzebać w apteczce za wodą utlenioną i jakimś opatrunkiem, gdy po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. Nie dość, że piekły mnie rany, to po prostu byłem załamany.

Przecież nim złego mu nie zrobił, więc dlaczego mnie tak traktował? Czemu mnie skrzywdził, skoro miał mnie chronić i opiekować się mną?

Zapłakany próbowałem sobie opatrzyć dłoń, ale kompletnie sobie z tym nie radziłem, przez łzy, które zamazywały mi widok. Dodatkowo poszkodowana był prawa ręka, a ja niestety byłem właśnie praworęczny.

- Jesteś beznadziejny - usłyszałem ciche westchnięcie, a w drzwiach zamiast kota stał nastolatek w podobnym do mnie wieku - Daj mi to - mruknął niezadowolony, po czym kucnął obok, by opatrzyć mi rany, które sam zrobił.

Trzeba było przyznać, że był cholernie przystojny i gdyby nie to, co mi zrobił to zapewne opadłaby mi szczęka aż do ziemi. 

Byłem jednak za bardzo zajęty płaczem i siąkaniem nosem, by jakoś bardzo zachwycać się jego urodą. Tym bardziej, że był dupkiem, jak na razie.

- Nie płacz tak - burknął, spoglądając mi w oczy przelotnie.

- Czemu to zrobiłeś? - chlipnąłem, bo nie mogłem się uspokoić tak od razu.

- Bo nie lubię, gdy ktoś mnie głaszcze - wzruszył ramionami.

- Mogłeś mi powiedzieć, a nie drapać mnie od razu! - oburzyłem się i otarłem łzy.

- Ups - mruknął pod nosem i zmienił się z powrotem w kota - Chodź już - westchnął, by iść do mojego pokoju z powrotem.

Bez słowa ruszyłem za nim, wcześniej chowając wszystko z powrotem do szafki. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, więc w sypialni po prostu zadzwoniłem do Hyunjina, gdy Minho znowu ułożył się do snu na moim łóżku.

- No i jak tam, młody? - zaśmiał się do słuchawki, a w tle mogłem usłyszeć wesoły głos Jeongina.

- Beznadzieja - jęknąłem cicho, spoglądając na czarnego kocura.

- Płakałeś? - spytał zdziwiony, gdy usłyszał mój głos.

- Tak - potwierdziłem, bo nie było sensu go okłamywać. I tak wiedział.

- Mam przyjść? - westchnął zmartwiony.

- Poproszę i weź Jeongina - poprosiłem cichutko, wlepiając wzrok w ziemię, a po chwili rozłączyliśmy się.

- Kto to był i kim jest Jeongin? - usłyszałem znudzony głos Minho.

- Przyjaciel, a Jeongin to jego Opiekun - mruknąłem od niechcenia i czekałem na przyjaciela w kompletnej ciszy.


(Not)Purrfect | MinsungWhere stories live. Discover now