11

4.9K 308 71
                                    

Dawno nie spało mi się tak dobrze, jednak wolałem tłumaczyć to sobie cholernie wygodnym łóżkiem niż tym, że to była sprawka tulącego mnie Minho. Zdecydowanie tak nie było, po prostu Hwang miał zajebiście miękkie materace, okay?

Byłem pewny, że gdy się obudzę będę dalej w jego pokoju gościnnym, tymczasem okazało się, że był z powrotem u siebie. Szczerze nawet nie musiałem pytać jakim cudem, bo doskonale znałem odpowiedź, którą było imię mojego Opiekuna.

Mógł poczekać aż się obudzę, ale nie, on musiał mnie zabrać do domu w trakcie snu, bo czemu nie. Nie rozumiałem jego postępowania i ciężko było mi odgadnąć co siedziało w jego głowie, chociaż nie byłem pewny czy to drugie akurat chciałem wiedzieć. Czasem im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Ziewnąłem delikatnie i zacząłem się przeciągać w swoim łóżku, by jakoś się rozbudzić. Ostatecznie było już grubo po 12, więc wypadałoby w końcu wstać i skorzystać z reszty dnia, jaka mi pozostała. A to wszystko wina tego pchlarza, który nie dał mi spać w nocy.

O dziwo nie było go nigdzie wokół, więc zdziwiony podciągnąłem się na rękach, by usiąść. Od czegoś musiałem zacząć, dlatego niechętnie odkryłem się, a następnie położyłem stopy na ziemi. Chciałem iść się rozejrzeć za nim po domu i zjeść przy okazji śniadanie, ale to właśnie te dwie rzeczy pokrzyżowały mi plany.

- Brakuje ci fartuszka - zaśmiałem się cicho na widok Minho, który stał w drzwiach z tacką, na której leżał talerz naleśników.

- Bardzo zabawne. Uważaj, bo rozmyślę się i sam je zjem - prychnął, po czym położył jedzenie na moich kolanach.

- Naprawdę są dla mnie? Nie są zatrute? - uniosłem podejrzliwie brew, za co dostałem pstryczka w czoło - Ała! - pisnąłem z pretensjami.

- Jedz - mruknął niezadowolony i rzucił się na łóżko obok mnie, by zatopić się w pościeli.

Chwilę wpatrywałem się w niego rozbawiony, jednak z lekkim uśmiechem zacząłem powoli jeść naleśniki. Niby były zwykłe, a jednak sam fakt, że to on je zrobił, sprawił, że były najlepsze na świecie. Smakowały o wiele lepiej niż gdy robiła mi je mama.

Czy to jest efekt placebo? Skoro on je zrobił to uważam, że są wyjątkowe, dlatego smakują mi bardziej, mimo że to zwykłe naleśniki.

- Za dużo myślisz, jedz je, a nie - prychnął rozbawiony w kołdrę.

- Kiedy ty przestaniesz podsłuchiwać moje myśli - burknąłem z wypchanymi policzkami.

- Kiedy ty przestaniesz wyglądać, jak wiewiórka, czyli nigdy - puścił mi oczko, po czym wrócił do przeciągania się.

- A idź w cholerę - oburzony zająłem się śniadaniem, które szybko zniknęło z talerza - Dziękuję, Minho - uśmiechnąłem się do niego radośnie i początkowo cofnąłem się przed jego dłonią, którą do mnie wyciągnął.

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy - westchnął i otarł kącik moich ust, na których zapewne został krem czekoladowy.

- Dzięki - zawstydzony odwróciłem wzrok, by pobiec do kuchni i zmyć talerz.

Najwidoczniej byliśmy sami, ponieważ w domu panowała idealna cisza. Wcześniej by mi to nie przeszkadzało, jednak teraz nieco stresowało mnie to. To nie tak, że się go bałem, byłem po prostu ostrożny i jeszcze onieśmielał mnie.

Oparłem się o blat dłońmi i wpatrywałem się w ziemię, zastanawiając się, co zrobić i jak się zachowywać. Niby to był mój Opiekun, ale już wiele rzeczy się zdarzyło między nami, a nasza znajomość trwała nieco ponad miesiąc.

- Co tak długo? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Minho, który przez moją długą nieobecność postanowił zajrzeć do kuchni.

- Zamyśliłem się - przyznałem cicho.

- Na jaki temat? - podszedł do mnie niespodziewanie i oparł się szafki naprzeciwko mnie.

- Nie wiem czy chcę o tym mówić - opuściłem wzrok.

- Ale wiesz, że słyszę twoje myśli, prawda? - westchnął i odgarnął włosy - Posłuchaj, wiem, że zrobiłem ci już dwa razy krzywdę i bywam złośliwy, ale to nie jest tak, że cię nienawidzę. Nie bój się mnie, czuj się swobodnie, postaram się panować nad sobą bardziej - na jego twarz zauważyłem cień uśmiechu.

- Boję się, że ci zaufam i znowu skończy się tak samo - zacząłem bawić się skrawkiem koszulki i robiłem to dopóki, nie złapał mnie za ramiona i nie zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy, w których momentalnie zacząłem się topić.

- Obiecuję, że cię nie skrzywdzę już, dobrze? - szepnął - Nie obiecuję, że nie będę wredny, ale nie zrobię ci już krzywdy, Jisung - posłał mi skruszone spojrzenie.

- Niech ci będzie, ale odsuń się już - wydukałem zarumieniony i odetchnąłem głęboko, gdy mnie posłuchał.

- Chcesz coś konkretnego porobić? - spytał nagle, czym zbił mnie z tropu.

- Czy ja wiem? Przydałoby się zrobić jakiś obiad, skoro rodziców nie ma, a potem możemy poleniuchować - mruknąłem niepewnie.

- No to bierzemy się do roboty - uśmiechnął się, a ja na chwilę zamarłem.

Widok jego uśmiechu był rzadkością, dlatego chciałem się na niego napatrzeć, póki miałem szansę. W takim wydaniu wyglądał naprawdę łagodnie, zupełne przeciwieństwo do niego, gdy nie uśmiechał się. Wtedy bywał przerażający.

- No już się tak nie zachwycaj - zaśmiał się i szturchnął mnie lekko - Chodź, zrobimy ten obiad - pociągnął mnie lekko za rękę, a ja zdezorientowany pokiwałem głową, żeby się ogarnąć i zebrać do kupy.

To było jego zupełnie inne oblicze, którego nie znałem, a które od razu polubiłem. Uśmiechnięty Minho bardzo przypadł mi do gustu i rozluźniłem się, dzięki czemu swobodnie z nim rozmawiałem bądź żartowałem, podczas robienia obiadu.

Nie bałem się go ani trochę, a nawet dokuczałem mu ze świadomością, że nic mi nie grozi. A wystarczyło to, że uśmiechał się choćby delikatnie. Niby nic nie znaczący gest, a jednak pozwolił mi się kompletnie rozluźnić.

Mogłem śmiało powiedzieć, że to był jeden z lepszych dni, odkąd nasze losy zostały ze sobą związane i chyba każdy zgodziłby się z tym stwierdzeniem.

Tym bardziej, że po skończonym obiedzie położyliśmy się na kanapie i chłopak z własnej woli objął mnie, podczas oglądania dramy, która zapewne dla niego była nudna, ale za to ja ją kochałem.

Dawno nie byłem tak szczęśliwy i jedyne o czym marzyłem to było to, aby ten dzień trwał w nieskończoność.

(Not)Purrfect | MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz