- Chodźmy na dwór - spojrzałem błagalnie na Minho, który czytał sobie książkę.
- Nie - odparł, nie spoglądając nawet na mnie.
- Czemu? - jęknąłem rozżalony, bo znowu mi odmówił.
- Ledwo co wyzdrowiałeś, nigdy nie idziesz, bo znowu cię złapię - spojrzał na mnie przelotnie i wrócił do czytania.
- Ale ja się nudzę! - obrażony założyłem ręce na klatce piersiowej, po czym wstałem, by zacząć się ubierać.
- Nigdzie nie idziesz - wstał z miejsca, by złapać mój nadgarstek.
- Właśnie, że idę. Jestem już pełnoletni i mogę sam o sobie decydować - fuknąłem, próbując się wyrwać.
- Nie pozwalam, niedawno mi płakałeś, że źle się czujesz - mruknął.
- Ale ja nie chcę tu siedzieć zamknięty - spojrzałem mu smutno w oczy, bo naprawdę miałem już dość. Nawet po domu zbytnio nie chodziłem.
Westchnął ciężko i chyba nad czymś się zastanawiał, bo przygryzł dolną wargę w skupieniu. Miałem cichą nadzieję, że jednak się zgodzi i nie będę musiał uciekać, bo nie miałem na to ochoty. Zawsze lepiej, jeśli po prostu pójdzie ze mną.
Cierpliwie stałem w miejscu i wpatrywałem się w niego, pozwalając trzymać się za rękę, gdy on toczył wewnętrzną walkę. Naprawdę zależało mi, żeby wreszcie się gdzieś pójść, bo dobry tydzień byłem zamknięty w domu przez przeziębienie. No może nie było to takie złe, bo cały czas przy mnie był, ale ile można?
Wreszcie zrezygnowany zmarszczył nos i opuścił nieco ramiona, wbijając wzrok w moje oczy. Chyba udało się.
- Tylko ubierz się ciepło. Albo wiesz co? Sam ci coś znajdę - westchnął, by zacząć grzebać w mojej szafie, z której wyjął grubą bluzę, podkoszulek i spodnie.
- Wow, teraz już kompletnie zachowujesz się, jak mama - mruknąłem z zastanowieniem, biorąc od niego ubrania, w które poszedłem się przebrać do łazienki.
- Gdzie chcesz iść? - spytał, gdy wyszedłem z pomieszczenia.
- Czy ja wiem? Po prostu przejść się - wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się delikatnie w jego stronę - A ty się nie ubierzesz cieplej? - zmarszczyłem brwi.
- Zamierzałem iść jako kot - podrapał się niepewnie po karku.
- Nie, proszę! Chodź jako człowiek - złapałem go za rękę i błagalnie mu patrzyłem w oczy.
- Niech ci będzie - westchnął, by wrócić do pokoju i zajrzeć do jego części szafy, skąd wyjął ciepłe ubrania.
- Będzie fajnie! - zapewniłem wesoło, zerkając na niego mimowolnie kątem oka.
Chwilę później zamknąłem za nami drzwi, by z szerokim uśmiechem rozejrzeć sie dookoła. Wreszcie byłem na zewnątrz i mogłem cieszyć sie piękną zimną. Nie przeszkadzał mi nawet mróz, który zaatakował moje ręce i szczypał mnie w policzki, sprawiając, że robiły się czerwone.
Było zbyt pięknie, bym przejmował się niską temperaturą oraz przeszywającem wiatrem, przez który miałem wrażenie, jakby ktoś wbijał miliony igiełek w moje ciało. Kochałem zimę, odkąd tylko pamiętałem, mimo że tylu ludzi jej nienawidziło.
- Nie jest ci zbyt zimno? - spytał niepewnie, poprawiając mi czapkę i szalik.
- Spokojnie, jest dobrze - zapewniłem z uśmiechem i potarłem o siebie dłonie.
YOU ARE READING
(Not)Purrfect | Minsung
FanfictionKażdy w swoje osiemnaste urodziny otrzymuje swojego własnego Opiekuna, który ma go chronić i być przy nim. Jisung naprawdę nie mógł się doczekać tego dnia, a gdy wreszcie nadszedł, został mu przydzielony czarny kocur, który zdecydowanie odbiegał sw...