22

4.3K 294 214
                                    


Naprawdę nie lubiłem Walentynek odkąd pamiętałem, mimo że nie miałem ku temu większych powodów. Po prostu irytował mnie ten dzień i to, że nagle wszyscy się budzili i wyznawali sobie miłość, a później znowu wszystko wyglądało, jak wcześniej.

To święto było tak sztuczne, że nawet nie wychodziłem z domu, by nie musieć oglądać tych wszystkich zakochanych par. I to wcale nie tak, że po prostu im zazdrościłem, bo nie było czego. No może trochę.

W tym roku przynajmniej nie siedziałem sam, bo na moim brzuchu mruczał czarny kot, którego delikatnie miziałem po główce i grzbiecie. Dzięki niemu nie czułem się tak samotny i o dziwo uśmiechałem się, co nie zdarzało się w ten dzień.

Pięć miesięcy, które początkowo wydawały mi się strasznie kłopotliwe, teraz uważałem za te najszczęśliwsze w moim życiu. A wszystko z powodu Minho, który pojawił się w moim życiu i miał w nim zostać do samego końca, prawdopodobnie jako jedyny.

Poprawiłem go nieco i podciągnąłem wyżej, żeby objąć go ramionami i tulić do siebie, na co głośniej mruczał wyraźnie zadowolony. Obaj czerpaliśmy z naszej bliskości wiele przyjemności i ciężko było to ukryć.

Lubię, gdy się tak uśmiechasz.

- A ja lubię, gdy tak mruczysz - zaśmiałem się cichutko i pyknąłem go delikatnie w nosek.

Co ty niby robisz?

- Nie wiem, ale masz taki uroczy, wilgotny nosek - wzruszyłem ramionami z szerokim uśmiechem, obserwując go.

Zwierzątko podniosło się i zaczęło się przeciągnąć, by na koniec przytknąć swój nosek do mojego zarumienionego policzka. Nie wiedziałem czy odebrać to jako coś na wzór buziaka, czy jeszcze inaczej, ale mocno mnie zawstydził ten gest.

- To dzisiaj jest ten dzień zakochanych, tak? - spytał, gdy zmienił się w człowieka, a ja w szoku patrzyłem mu w oczy.

Przecież ten idiota zwisał nade mną, przez co dzieliła nas naprawdę mała odległość. Nie powinien być tak blisko mnie, bo moje zmysły kompletnie wariowały, a ja nie wiedziałem co zrobić ani powiedzieć.

- Tak - przytaknąłem, jąkając się.

- Nie byłeś nigdy zakochany? - zaciekawiony przechylił głowę w bok.

- Znaczy byłem,a raczej jestem - westchnąłem, nie zastanawiając się nad tym, co mówię - O cholera - jęknąłem, gdy zrozumiałem, że ja to powiedziałem na głos.

- W kim? Znam go? A może ją? - od razu zaczął wypytywać z przygaszonym spojrzeniem.

- To chłopak - odwróciłem wzrok, bojąc się na niego patrzeć.

- Kto? Chan? Hyunjin? Jeongin? - zaczął wymieniać, na co miałem ochotę strzelić sobie z otwartej dłoni w czoło. A siebie to już nie wymienił.

- Proszę, zmieńmy temat - szepnąłem.

- Czemu? Czemu mi po prostu nie powiesz? - pochylił się nade mną bardziej, przez co czułem jego oddech na policzkach i ustach.

- Nie chcę - wydusiłem z trudem, rumieniąc się.

- Jak uważasz - westchnął i po prostu mnie przytulił.

- Dziękuję - szepnąłem cicho, wtulając się w niego.

- Drobiazg. Oglądamy coś? - zaproponował z uśmiechem, ale nie sięgał on jego oczu.

- Pewnie - przytaknąłem i zaczekałem aż coś włączy.

Naprawdę chciałem mu powiedzieć, że chodziło o niego, ale co wtedy? Był moim Opiekunem.

Mógł mnie wyśmiać, odrzucić. Nie chciałem niszczyć naszej relacji, którą tak długo doprowadzaliśmy do porządku. Byłem w stanie jakoś przełknąć moje uczucia i po prostu odpuścić.

Poza tym wolałem się kryć z moim uczuciem niż zostać odrzuconym. Później byłoby między nami zapewne dziwnie i niekomfortowo, a tego na pewno nie chciałem. Czemu to wszystko było takie trudne? Miłość była beznadziejna.

- Mogę cię o coś poprosić? - szepnąłem nagle, zanim się wycofałem.

- O wszystko - potwierdził.

- Generalnie nigdy nie byłem zakochany, ale to się niedawno zmieniło, więc też nigdy nie całowałem się, a no mam te osiemnaście lat i właściwie to troszkę wstyd. Poza tym może wtedy nie będzie mi tak smutno, że ten ktoś nie odwzajemnia moich uczuć, więc.. pocałujesz mnie? - wyrzuciłem na jednym wdechu i zażenowany schowałem buzię w poduszce.

Bałem się jego reakcji, a mój strach stawał się większy z każdą chwilą ciszy. Zero reakcji.

- Jak mam cię pocałować, skoro chowasz twarz? - zaśmiał się nagle i złapał moje dłonie delikatnie, by zabrać mi poduszkę, przez co odkrył moją czerwoną ze wstydu twarz - Jesteś pewny? - uniósł brwi, a ja pokiwałem głową.

Nie sądziłem, że się zgodzi, ale on delikatnie złapał mój podbródek dwoma palcami, by nieco unieść moją twarz i dłuższą chwilę patrzył się na mnie. Było mi cholernie wstyd, ale nie byłem w stanie oderwać wzroku od jego oczu, w których zacząłem się gubić.

Nie miałem pojęcia, ile minęło czasu, ale wreszcie uśmiechnął się delikatnie i zniwelował dystans między nami, by zacząć ostrożnie muskać moje usta. Momentalnie w moim ciele zapanował kompletny chaos, a ja miałem ochotę krzyczeć. On naprawdę mnie całował. Nie śniło mi się.

W dodatku robił to tak delikatnie i z uczuciem, że zamknąłem od razu oczy, a dłonie przeniosłem na jego kark, próbując odpowiadać na pieszczotę. To była najprzyjemniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek robiłem i chciałem, by ta chwila trwała wiecznie.

Czułem, że cały jestem czerwony, a moja twarz wręcz płonęła ze wstydu, jednak wolałem skupić się na naszych wargach, które muskały się nawzajem, przez co mój żołądek robił kolejnej fikołki, a serce chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Teraz naprawdę miałem pewność, że zakochałem się w nim.

Byłem na przegranej pozycji.

Wreszcie oderwaliśmy się od siebie, a ja lekko zdyszany wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami i mocnymi rumieńcami. Chciałem jeszcze, ale byłoby dziwnie, gdybym o to poprosił.

- Dziękuję - szepnąłem z trudem.

- Nie ma za co - odszepnął i wtulił mnie w siebie, a ja chciałem umrzeć.

Czemu nie mogłem mu powiedzieć?

(Not)Purrfect | MinsungWhere stories live. Discover now