31

3.6K 236 36
                                    


- Ubierz jakąś bluzę, nie puszczę cię tak - westchnął Minho, gdy upierałem się przy samej koszulce.

- No, ale nie jest tak zimno! - wywróciłem oczami niezadowolony.

- Bluza, już - założył ręce na torsie, a ja zrezygnowany wciągnąłem na siebie szarą bluzę za dużą o co najmniej dwa rozmiary.

- Zadowolony? - prychnąłem, pokazując mu się.

- Tak, a teraz chodźmy - zadowolony pokazał swoje bielusieńkie zęby i wyciągnął mnie za rękę z domu, by zacząć mnie prowadzić w tylko sobie znanym kierunku.

Nie protestowałem i nie narzekałem, a po prostu starałem się dotrzymać mu kroku, bo szczerze ciekawiło mnie. co takiego Minho wymyślił. Nie wyskakiwał zazwyczaj z takimi niespodziankami, więc było to coś nowego dla mnie.

Z drugiej strony nie spodziewałem się, że będzie ciągnął mnie tak daleko. W połowie drogi stanąłem z wrażenia i odetchnąłem głęboko, bo czułem lekki ból w nogach. Szliśmy już dosyć długo, nie mówiąc o tym, że narzucone tempo było męczące.

- Nie masz siły? - spytał troskliwie, obejmując mnie w pasie.

- Mhm - sapnąłem i wyprostowałem się, by nie robić z siebie mięczaka.

- Chodź - uśmiechnął się i kucnął.

- Nie musisz - od razu odsunąłem się.

- Wskakuj no - zaśmiał się, a ja wdrapałem się niepewnie na jego plecy, by po chwili poczuć jego dłonie na moich udach, gdy mnie przytrzymywał.

- Dziękuję - szepnąłem, układając policzek na jego ramieniu tak, że mogłem obserwować drogę.

- To nic takiego - poprawił mnie i ruszył dalej, jakby wcale mnie nie niósł na plecach.

Wokół było cicho, co nie powinno mnie dziwić ze względu na późną godzinę, na którą wskazywał mrok. Gdzieniegdzie ciemność rozświetlały pojedyncze latarnie, jednak nie rzucały one zbyt wiele światła.

Było tak spokojnie, że moje powieki zaczęły same powoli opadać w dół, a ja robiłem się coraz bardziej senny. Zapach i ciepło bijące od Minho wcale mi nie pomagały i jeszcze bardziej mnie usypiały. Przez te wszystkie czynniki przysnąłem, mimo długiej walki.

Co prawda nie był to typowy sen, jednak wystarczyło mi to, by po obudzeniu czuć się, jak żywy trup. Było późno, a ja byłem niewyspany tego dnia i jeszcze dodatkowo zmęczyły mnie zakupy, a on ciągał mnie po mieście po północy.

- Nie śpij - szepnął i powoli odstawił mnie na ziemię.

- Daleko jeszcze? - ziewnąłem, przecierając oczy powoli.

- Jesteśmy na miejscu - zaśmiał się lekko, a ja zdziwiony zacząłem się rozglądać.

- Czemu mnie tu zabrałeś? - mruknąłem niepewnie.

- Czy ja wiem? Uznałem, że jest tu ładnie i chciałem cię tu przyprowadzić - podrapał się niepewnie po karku - Jeśli ci się nie podoba, to możemy wrócić do domu - szepnął ciszej.

- Nie, nie! Podoba mi się - zapewniłem z uśmiechem i przytuliłem się do niego, by po chwili usiąść na trawie.

Co prawda nie było to nic niezwykłego, bo byliśmy po prostu w parku, ale wcale mi nie to nie przeszkadzało, bo był ze mną Minho.

 Mimo wszystko było tam naprawdę ładnie, gdy otoczenie oświetlał jedynie księżyc wraz z milionem gwiazd, a wokół przelatywały świetliki.

- Wiem, że to nie jest nic specjalnego, ale nie jestem dobry w takie klocki - zaśmiał się, siadając obok, by objąć mnie.

- Nie przesadzaj. Będzie mi się podobało wszędzie, jeśli będziesz tam ze mną - zapewniłem cicho, a po chwili przeniosłem się na jego kolana.

- Bardzo cię kocham, Sungie, wiesz? - szepnął, zaglądając mi głęboko w oczy.

- A ja ciebie, Minho - wymruczałem zawstydzony, gdy on przesuwał nosem po moim policzku, a potem szyi.

- Chcę, żebyś był mój - westchnął.

- Przecież jestem i już na zawsze będę, głupku - zaśmiałem się cicho, dając się tulić i ściskać.

- Mam taką nadzieję, bo ja zawsze należałem i będę należeć tylko do ciebie - uśmiechnął się, gdy ja powoli gładziłem jego policzki.

Jakim cudem miałem takie szczęście?

~~~~~

Zostały cztery rozdziały tylko :<

(Not)Purrfect | MinsungWhere stories live. Discover now