Nieśmiało spojrzałem na nasze splecione dłonie i uśmiechnąłem się najszerzej, jak mogłem. Nie byłem do tego przyzwyczajony i odrobinę się wstydziłem, ale było to cholernie przyjemne uczucie, gdy powoli gładził wierzch mojej ręki kciukiem.
Pierwszy raz byłem z kimś tak blisko i bardzo mi się to podobało. Dostawałem mnóstwo czułości, wsparcia oraz bliskości, co pomogło mi uświadomić sobie, jak bardzo tego potrzebowałem wcześniej, mimo że nie wiedziałem o tym.
Teraz byliśmy nierozłączni nie tylko ze względu na to, że był moim Opiekunem. Minho dosłownie nie odstępował mnie na krok, co początkowo sprawiało mi dyskomfort, ale wreszcie to polubiłem i przyzwyczaiłem się. Dobrze było czuć i wiedzieć, że komuś na mnie zależy.
Pisnąłem nagle, gdy poczułem, że mocno mnie pociąga, a ja wylądowałem w jego ramionach. Byłem kompletnie zdezorientowany, jednak po jego uśmiechu mogłem się domyślić, że zrobił to specjalnie, żebym po prostu na niego poleciał.
- Co ty robisz? - westchnąłem cicho, opierając dłonie o jego tors.
- Nic, po prostu chcę cię pocałować - wzruszył ramionami, żeby pochylić się nieco i ucałować moje usta.
- Jesteśmy na środku chodnika - szepnąłem zawstydzony.
- No to co? - zaśmiał się i pogłaskał mój policzek opuszkami palców.
- No to to, że nie wypada, chodź - westchnąłem, wywracając oczami z lekkim uśmiechem i pociągnąłem go dalej, bo naprawdę nie chciałem, żeby zakupy się zepsuły.
- Oj no nie bądź taki - rozbawiony objął mnie ramieniem, poprawiając siatkę w drugiej ręce.
- Mógłbym powiedzieć to samo - prychnąłem i oparłem się nieco o niego.
- Wiewiórcia potrzebuje czułości? - spytał, czując, że się przybliżam.
- Tak, ale to w domu - wymruczałem nieśmiało i spojrzałem na niego z dołu.
- Dobrze, więc idziemy szybciej - powiedział nagle, a ja jęknąłem, gdy przyspieszył kroku, ciągnąc mnie za sobą
- Za co ja? - stęknąłem.
- Nie marudź, w domu dostaniesz nagrodę - zaśmiał się, przez co sam przyspieszyłem bez narzekania.
W ekspresowym tempie rozpakowałem wszystko i zacząłem wkładać do lodówki bądź szafek, by skończyć szybko. I to wcale nie tak, że to przez obietnice otrzymania nagrody. Po prostu chciałem mieć to za sobą.
Zadowolony schowałem ostatnie butelki mleka do lodówki, a dosłownie sekundę potem poczułem, jak ramiona Minho obejmują mnie powoli w pasie. Znowu moje ciało się mnie nie słuchało, więc mimowolnie zadrżałem, a moje nogi stały się miękkie.
- Uroczo reagujesz - szepnął mi do ucha, a ja zaczerwieniony patrzyłem na swoje dłonie.
- Pogarszasz, wiesz? - wyjąkałem, ale obróciłem się do niego przodem, by się przytulić.
- Wiem i o to mi chodzi - zaśmiał się lekko, podnosząc moją buzię - Chcesz buzi? - wyszczerzył się radośnie.
- Oczywiście, że chcę - burknąłem i odwróciłem wzrok.
- Poproś - uniósł brew.
- Wypchaj się - fuknąłem obrażony, chcąc się odsunąć.
- No dajesz, poproś, Sungie. Dostaniesz tyle buziaków, ile będziesz chciał - zachęcił mnie, na co zrezygnowany wypuściłem powietrze z ust. Skaranie boskie.
- Pocałuj mnie, proszę - szepnąłem, zerkając mu w oczy nieśmiało.
- I widzisz, to było proste - przyciągnął mnie bliżej, a po chwili mogłem cieszyć się cholernie przyjemną pieszczotą, przez którą moje serce wariowało.
Nawet nie zauważyłem, w którym momencie znalazłem się na blacie, ale nie przeszkadzało mi to, bo mogłem śmiało wtulić się w jego ciało, oplatając je zarówno rękoma, jak i udami. Cieszyłem się, że byliśmy sami w domu, więc nie musiałem martwić się o rodziców, którzy mogliby nam przeszkodzić.
Nie żebyśmy robili coś niewłaściwego, jednak chyba spaliłbym się ze wstydu, gdyby mama przyłapała mnie na całowaniu się z Minho. Nie wiedziała nic o moim zainteresowaniu chłopakami, a co by pomyślała, gdyby zobaczyła mnie z Opiekunem?
Wiedziałem, że i tak dowiedzą się kiedyś, mimo wszystko, jednak wolałem im to powiedzieć sam niż żeby odkryli to przypadkiem. Mogliby pomyśleć, że im nie ufam, a wcale tak nie było. Po prostu potrzebowałem czasu.
- Może lepiej przenieść się do pokoju? Nie jest ci niewygodnie? - spytał troskliwie, głaszcząc moje biodra, na co mruczałem.
- Jest okay, ale możemy tam iść - zaśmiałem się cicho i chciałem się odsunąć, ale wziął mnie na ręce, przez co pisnąłem.
- Tak będzie szybciej - zapewnił, po czym zaniósł mnie do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku.
- Buzi chcę - mruknąłem niezadowolony, wyciągając do niego ręce z naburmuszoną miną.
- Jesteś uroczy - zaśmiał się i cmoknął mnie w usta.
- Chcesz stracić życie? - uniosłem brew z poważnym wyrazem twarzy.
- Taka prawda, Sungie. Nie dość, że przypominasz wiewiórkę, to zachowujesz się, jak uroczy kotek - wzruszył ramionami.
- Bo ci ta wiewiórka zaraz pizgnie z bańki - przeciągnąłem się lekko, nie odrywając od niego wzroku.
- Nawet twoja groźba jest urocza - prychnął, na co walnąłem go z poduszki, czym rozpocząłem wojnę.
Oczywiście, że nie miałem najmniejszych szans na wygranie jej, jednak nie miałem na to nawet nadziei. Chłopak był zdecydowanie silniejszy, szybszy i zwinniejszy, więc byłem na przegranej pozycji. Chociaż może jednak na wygranej, bo zaczął zasypywać mnie całusami.
- Kocham cię najbardziej na świecie nigdy nie pozwolę, by stała ci się krzywda - mruknął, by zrobić ze mną noski-noski.
- Ja ciebie też i doskonale o tym wiem - zaśmiałem się cicho, oddając pieszczotę rozczulony.
- Mój Sungie - westchnął i położył się na mnie, na co stęknąłem przez jego ciężar.
- Twój, tak samo, jak ty mój - kaszlnąłem i ułożyłem się wygodniej, przyzwyczajając się do zgniatającego mnie ciała.
- Jestem ciężki? - zaśmiał się.
- Tak, schudnij - burknąłem rozbawiony.
- Powiedział to ktoś, kto ma tak pyzate polisie, jak wiewiórka - prychnął i ugryzł mnie w ramię.
- Co ty robisz? - pisnąłem rozżalony.
- Gryzę cię - odmruknął niewyraźnie, jakby to było coś normalnego. Chociaż on był dziwny, więc dla niego było.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem i zacząłem delikatnie bawić się jego włosami, przymykając oczy. Po chwili chłopak zmienił się w kota, zapewne, żeby mnie nie dusić już, za co byłem mu wdzięczny. Pozostawało mi teraz miziać go za uszkiem oraz gładzić jego grzbiet, gdy on mruczał głośno.
Uwielbiałem go i cieszyłem się, że go miałem, mimo że na początku był po prostu okropny. Jak widać musiał naprawdę przyzwyczaić się do mnie.
I może faktycznie nie był idealny, ale był mój, a to było dla mnie najważniejsze.
Mój (nie)idealny, czarny kocurek.
~~~~
Więc zaczęłam pisać nowego Hyunina i jestem w trakcie Changlixa
Trzymajcie kciuki za moją wenę, chlip
![](https://img.wattpad.com/cover/230661935-288-k61584.jpg)
YOU ARE READING
(Not)Purrfect | Minsung
FanfictionKażdy w swoje osiemnaste urodziny otrzymuje swojego własnego Opiekuna, który ma go chronić i być przy nim. Jisung naprawdę nie mógł się doczekać tego dnia, a gdy wreszcie nadszedł, został mu przydzielony czarny kocur, który zdecydowanie odbiegał sw...