25

4.6K 295 276
                                    

Tydzień.

Dokładniej to osiem dni. Właśnie tyle zajęło mi zebranie się w sobie, by spróbować wyznać swoje uczucia. Nie sądziłem, że to będzie takie ciężkie, a jednak codziennie coś nas zaskakuje.

Nie do końca wiedziałem jeszcze jak powinienem to zrobić, ale wiedziałem, że chcę to zrobić tego konkretnego dnia. Czemu? Właściwie bez powodu, bo, jak to mówią - teraz albo nigdy. Dlatego nie mogłem stchórzyć.

Zbierałem się na to calusieńki dzień, zastanawiając się, co i jak powiedzieć, w którym momencie, ale wiedziałem, że czegoś takiego nie da się zaplanować. Najważniejsze to po prostu przekazać informację, nieważne w jaki sposób.

- Co ty taki spięty dzisiaj? - tyknął mnie w bok, gdy wpatrywałem się tępo w sufit.

- Po prostu zamierzam zrobić coś głupiego i ryzykownego - westchnąłem.

- Co takiego? Mam się bać? - uniósł brwi.

- I to jak, pewnie wszystko zniszczę - już było mi wszystko jedno.

- Jak to? Co ty planujesz, Jisung? - spytał poważnie zmartwiony.

- Obiecujesz, że mnie nie znienawidzisz? - spojrzałem mu smutno w oczy.

- Jeju, obiecuję, ale co ty chcesz zrobić? - podniósł się całkowicie do siadu.

- Nie będziesz zły? Nie odsuniesz się ode mnie? - kontynuowałem.

- Obiecuję, że nie będę zły, nie odsunę się i nic się między nami nie zepsuje, Sungie - przytaknął wystraszony.

- Cieszę się, bo chyba bym oszalał - westchnąłem, również się podnosząc. Teraz albo nigdy, prawda?

- Martwię się, Jisung - szepnął, ale ja jedynie uśmiechnąłem się smutno, kładąc dłonie na jego policzkach.

- Ja też i cholernie się boję - wykrztusiłem z siebie, bo ciężko było mi ukrywać strach.

- Co zamierzasz? Proszę, powiedz mi - położył dłonie na tych moje i zacisnął na niech palce.

- A czy to nie oczywiste? - zaśmiałem się smutno, po czym delikatnie przycisnąłem swoje usta do tych jego.

Dla ciebie to nic nie znaczy.

Chwilę muskałem jego wargi, cały się trzęsąc, ale po chwili odsunąłem się.

Ale dla mnie znaczy i to wiele.

Spojrzałem mu smutno w oczy, jednak uśmiech wcale nie schodził z moich ust. Nie chciałem się rozpłakać, więc musiałem się uśmiechać. Zacząłem powoli gładzić jego policzki, gdy zbierałem w sobie odwagę.

- Bo zakochałem się w tobie. Ze wszystkich osób jakie znam, padło akurat na ciebie - przyznałem cicho i opuściłem głowę w dół zażenowany.

- Kto ci powiedział, że te pocałunki nic dla mnie nie znaczą, hm? - podniósł moją twarz i spojrzał mi w oczy z uroczym uśmiechem.

- A znaczą? - pociągnąłem nosem.

- Oczywiście, że tak - westchnął z niedowierzaniem i przyciągnął mnie bliżej siebie, by wpić się pewnie w moje usta, na co westchnąłem zadowolony.

Nie robiliśmy tego jakoś często, ale uwielbiałem się z nim całować. Zdecydowanie była to moja ulubiona czynność, odkąd pocałował mnie pierwszy raz. Szczęśliwy odwzajemniłem pocałunek, nie dowierzając, że to się działo naprawdę.

Czyli niepotrzebnie męczyłem się przez ostatnie miesiące? Wystarczyło mu powiedzieć to już dawno temu?

Ja też się w tobie zakochałem.

Nie żartujesz?

Oczywiście, że nie!

Wtuliłem się w niego mocno i uśmiechnąłem się w trakcie pocałunku, a następnie zacząłem się cicho śmiać. Dawno nie czułem takiej ulgi, jak teraz i nie mogłem powstrzymać śmiechu. To było silniejsze ode mnie.

- Bawi cię to? - rozbawiony gładził mój policzek, który wtuliłem mocno w jego dłoń.

- Po prostu jestem szczęśliwy - odparłem i przytuliłem się do niego mocno.

- I to o to chodziło cały czas? Od samego początku męczyło cię po prostu ukrywanie tego? - mruknął, głaszcząc mnie.

- Tak - potwierdziłem.

- Ale ty byłeś głupiutki, Sungie - zaśmiał się i mocniej mnie objął - Wydaje mi się, że to dobry moment, by uświadomić cię, że tamten sen, że cię pocałowałem wcale snem nie był - westchnął wesoło, a ja zamarłem.

- Co? Naprawdę mnie wtedy pocałowałeś? - pisnąłem w szoku.

- Tak, bo nie chciałeś uwierzyć, że cię lubię - zachichotał.

- Czemu mi wtedy nie powiedziałeś? - zawołałem oburzony.

- Bo mógłbyś stwierdzić, że nie chcesz mnie widzieć do końca życia? - i to niby ja byłem tym głupim.

- I tak nie miałbym wyboru - zamknąłem oczy, zaciągając się jego zapachem.

- Kocham cię, Ji - szepnął nagle, przez co zerwałem się do siadu.

- Kochasz mnie? - powtórzyłem zdziwiony.

- Kocham - przytaknął, a ja rzuciłem mu się na szyję z szerokim uśmiechem. Czy mogłem być szczęśliwszy?

- Ja ciebie też - zamruczałem rozanielony.

Wiedziałem, co się szykuje, gdy delikatnie uniósł moją twarz, więc od razu zamknąłem oczy, uśmiechając się lekko. Dosłownie sekundę potem nasze usta złączyły się, a ja przestałem kontaktować ze światem, bo zatraciłem się w pieszczocie. Cholera, tak dobrze całował.

Wzdrygnąłem się, czując jego dłonie na moich biodrach, gdy postanowił mnie przenieść na swoje uda, ale nie odsunąłem się. Było mi zbyt dobrze i chciałem być blisko, wiec nawet sam przysunąłem się bliżej i zamruczałem, gdy przygryzł moją wargę.

A trzeba było wcześniej mu powiedzieć.

(Not)Purrfect | MinsungWhere stories live. Discover now