Oberstdorf, 11 II 2025

136 15 9
                                    

Ostatnie miesiące były wyśmienite. Wszystko wracało na dawne tory. Powoli znów żyliśmy jak w naszej wcześniejszej bajce. Miałem wrażenie, że Kiribati jeszcze bardziej nas połączyło. Dzięki odpoczynkowi przemyśleliśmy to i owo, zakochaliśmy się w sobie na nowo. Czas gonił, lata mijały nieubłaganie, ale to nie przeszkadzało nam w czerpaniu życia pełnymi garściami, nawet jeśli momentami zachowywaliśmy się jak nastolatkowie. Śmialiśmy się z byle czego, rozmawialiśmy na błahe tematy. Gdy czytaliśmy książki – oczywiście każdy z nas swoją – przestawaliśmy co chwilę, aby podzielić się z sobą wrażeniami dotyczącymi lektury. Oglądając filmy lub seriale, komentowaliśmy akcję na bieżąco, często odgadując, co jeszcze się wydarzy. Zawsze dźgałaś mnie łokciem, kiedy okazywało się, że miałem rację co do końcówki. Gotowaliśmy, czasami ledwo ratowaliśmy kuchnię przed spaleniem. Spotykaliśmy się ze znajomymi i rodziną. Bajeczne życie.

Po wielu miesiącach odzyskałaś dawną sprawność, mogłaś znów uprawiać sport. Nie wyczynowo, ale w pewnym stopniu, dla rekreacji. Lekarze nawet to zalecali. Nie postawili żadnych poważnych przeciwwskazań, abyś nie wróciła do wykonywanej wcześniej przez ciebie pracy. Klub, w którym szkoliłaś dzieci, obejmował kilka sportów zimowych. Pewnego dnia, gdy rozglądałem się za zwyklejszą działalnością, wróciłaś do domu z dobrą wiadomością. Przynajmniej tak twierdziłaś. Trochę w to wątpiłem, ale później okazało się, że niepotrzebnie.

— Zostaw ten internet, rzuć te wszystkie ogłoszenia — powiedziałaś, całując mnie w policzek. Nie zdążyłem nawet porządnie się z tobą przywitać. Popatrzyłem na ciebie ze zdziwieniem, kiedy z podekscytowaniem rzuciłaś torebkę na stół. Ruszyłaś do kuchni i uruchomiłaś ekspres do kawy. Odwróciwszy się z powrotem, wskazałaś na mnie palcem. — Mam dla ciebie wspaniałą ofertę pracy. Zacząłbyś w przyszłym tygodniu. Sezon zimowy już się rozpoczął, a okazuje się, że klub potrzebuje trenera. Do skoków narciarskich. Szefostwo zaprosiło mnie dziś na rozmowę. Stwierdziło, iż lepiej spytać najpierw, czy byłbyś chętny, a najwyżej później szukać kogoś innego. Obiecałam, że zapytam.

Popatrzyłem na ciebie opierającą się o blat szaf. Uśmiechnąłem się, pokręciłem głową. Zamknąłem laptopa z kilkunastoma otwartymi kartami w przeglądarce. Podszedłem do ciebie. Położyłem dłonie na meblu, tuż obok twych bioder. Pochyliłem się nad tobą i musnąłem twoje usta swoimi. Przeczesałem twe włosy, założyłem je za ucho.

— Jesteś strasznie przebiegła — wyszeptałem. — Jednak nie wiem, czy to na pewno praca dla mnie.

— Chyba sobie żartujesz — parsknęłaś, wymykając się z mych objęć. Zabrałaś filiżanki z kawą i ruszyłaś w kierunku sofy. Położyłaś kubki na szklanym stoliku, usiadłaś, wzięłaś pilota do ręki. Przez internet uruchomiłaś na telewizorze swoją służbową pocztę. Na ekranie ukazało nam się parę nowych wiadomości z załącznikami. — Siadaj, dziadu — powiedziałaś, wskazując na miejsce obok siebie. Posłuchałem cię, roześmiawszy się z określenia, którym mnie ostatnio obdarzałaś. Właśnie w taki sposób po zawarciu małżeństwa zaczęłaś mówić mi, jak bardzo mnie kochasz. Sięgnąłem po kawę i rozsiadłem się na kanapie, obejmując cię ramieniem. Spojrzałaś na mnie srogim wzrokiem. — Skup się, Karl, błagam. Nie chciałeś znajdować się w centrum uwagi po zakończeniu kariery, ale nie wyobrażam sobie ciebie pracującego w zupełnie innym środowisku niż sport, oczywiście z naciskiem na skoki. Potrzebujemy porządnego trenera tej dyscypliny, żeby dzieci mogły się rozwijać i w przyszłości spełniać swoje marzenia. Spójrz. — Wskazałaś na telewizor. Otworzyłaś jedną z wiadomości oraz włączyłaś pierwszy filmik, a potem kolejny i kolejny.

Popijając kawę, przyglądałem się chłopcom oraz dziewczynkom oddającym skoki. Musiałem przyznać, że niektórzy latali świetnie. Tłumaczyłaś, kto ile ma lat, kiedy rozpoczął swoją przygodę ze sportem, jakie postępy robi. Znów zadziwiłaś mnie swoją wiedzą, bo myślałem, iż zajmujesz się tylko ściśle narciarstwem alpejskim, lecz okazywało się, że znałaś każde dziecko trenujące w klubie. Przyznam szczerze, nie spodziewałem się tego. Zastanawiałem się, jak to możliwe. Jednak szybko wróciłem do filmów. Wszystkie dzieci spisywały się wyśmienicie, lecz w niektórych drzemał prawdziwy talent. Widać to było na pierwszy rzut oka. Miały szansę na występowanie w Pucharze Świata i innych ważnych imprezach w przyszłości, ale – tak jak mówiłaś – ktoś musiał pomóc rozwinąć im skrzydła. Poczułem potrzebę poznania małych zawodników.

photograph | k.geigerWhere stories live. Discover now