Oberstdorf, 1 IV 2020

162 19 0
                                    

Wakacje dobiegły końca, ale to nie znaczyło, że wszystko się zmieni. Mieliśmy żyć dalej, cieszyć się sobą oraz tymi najdrobniejszymi rzeczami. Nasza miłość wciąż wzrastała, nic nie zaprzestawało. Przed nami był jeszcze ogrom dobrych, wspólnych chwil.

Nie mogłem napatrzeć się na ciebie, Mathilde, kiedy lecieliśmy do domu. Gdy znaleźliśmy się na pokładzie samolotu, widziałem, jak wielkie wory miałaś pod oczami. Zmęczenie dawało ci w kość, a przed nami była długa podróż do domu. W pewnym momencie zasnęłaś oparta o moje ramię. Trzymałem cię za dłoń. Bawiłem się nią. Splatałem nasze palce, głaskałem je. Wdychałem twój zapach. Chciałem, aby cały przeszedł na mnie, żebym ja sam nim przesiąknął. Chciałem, żebyśmy stali się jednością. Patrzyłem na ciebie kątem oka i podziwiałem twe piękno. Wspominałem nasze dotychczasowe wspólne chwile. Uśmiechałem się pod nosem przez całą podróż do Niemiec.

Gdy znaleźliśmy się w Monachium, nic nie mówiłaś. Dostrzegłem, że zatopiłaś się w swoich myślach i nie zamierzałem ci przeszkadzać. Czułem, że nie potrzebowałaś, abym odezwał się do ciebie. Czasami lubiłaś posiedzieć w ciszy. Wysiedliśmy z samolotu. Od lądowania przez cały czas trzymałaś mnie za rękę. Kiedy szliśmy, wtulałaś się w moje ramię. Przemówiłaś, dopiero gdy znaleźliśmy się w samochodzie. Przejechałem ręką po desce rozdzielczej, wzburzając z niej kurz, który osiadł przez tydzień.

— Jedziemy do domu czy coś zjeść? — zapytałaś.

Spojrzałem na ciebie. Na twojej twarzy zamiast zmęczenia widziałem już uśmiech. Na ten widok mnie samemu kąciki ust powędrowały ku górze. Ruszyłem z miejsca i wyjechałem z parkingu.

— Jak uważasz, słońce — odpowiedziałem po chwili milczenia. — Ja nie jestem głodny, ale możemy wstąpić do jakiejś restauracji, jeśli kiszki grają ci marsza. Pamiętaj jednak, że mama na pewno wystawi jakąś ucztę na cześć naszego powrotu.

— W takim razie do Oberstdorfu! — zawołałaś przywódczo, zamachnąwszy ręką przed siebie. Roześmiałem się.

— Jeżeli chcesz, możesz zadzwonić do moich rodziców, aby poinformować ich, że będziemy za dwie godziny — dodałem.

— Uczynię to z ogromną przyjemnością — usłyszałem w odpowiedzi.

Przejechałem przez skrzyżowanie, a ty sięgnęłaś po telefon. Wybrałaś numer mojej, ale też już twojej matki, i włączyłaś tryb głośnomówiący. Kątem oka dostrzegłem twe zdenerwowanie, kiedy nie odebrała. Położyłem dłoń na twoim kolanie, żeby cię uspokoić, ale zaraz zabrałem ją na kierownicę, aby lepiej wykonać manewr skręcania. Zadzwoniłaś drugi raz, lecz znów to samo.

— A co, jeśli coś się stało? — spytałaś, a w twym głosie wyczułem nutkę przerażenia. — Nie odzywaliśmy się do twojej rodziny od dnia przybycia na Fidżi. Może to był błąd, że się z nimi nie kontaktowaliśmy?

— Kotku, uwierz — westchnąłem — mama sama powiedziała, żebyśmy nie zawracali sobie nimi głowy i spędzili te dni we dwoje. Nic poważnego nie mogło się stać. Pewnie każdy jest zapracowany przygotowaniami na nasz powrót, szczególnie że nie wiedzą, o której dokładnie przyjedziemy. Naprawdę nie ma o co się martwić.

Wybrałaś numer po raz trzeci, tym razem do Lucii. Moja siostra odebrała wręcz natychmiast, a ja prawie usłyszałem, jak kamień spadł ci z serca.

— Mathilde! — zawołała dziewczyna, lecz z udawanym entuzjazmem. — Jesteście już w Niemczech? Kiedy będziecie?

— Cześć, siostra — odezwałem się. — Będziemy za dwie godziny, lepiej szykujcie dobre żarcie. — Spojrzałaś na mnie, marszcząc swój piękny nosek. Nie lubiłaś, kiedy tak mówiłem, ale ja puściłem ci oczko, dając znak, że to tylko żart. — Czy wszystko w porządku? Mama nie odbiera telefonu.

photograph | k.geigerWhere stories live. Discover now