Vikersund, 15 III 2020

187 22 1
                                    

Zaraz po oddaniu ostatniego skoku rzuciłem wszystko i pobiegłem do najważniejszej osoby w moim życiu. Wziąłem cię w ramiona, zacząłem całować po całej twarzy, a ty nie mogłaś przestać się śmiać. Słyszałem odgłos migawek aparatów, ale nie zwracałem uwagi na fotoreporterów. Ciągle powtarzałaś, że mi gratulujesz, jak bardzo jesteś ze mnie dumna, lecz dla mnie najważniejsze było to, że dzięki tobie mimo spadku formy, który mnie spotkał pod koniec sezonu, nie poddałem się i dalej walczyłem. To ty mnie motywowałaś. Chciałem zwyciężyć dla ciebie. Chciałem w pewien sposób zrealizować twoje niespełnione marzenia. Chciałem sprawić, żebyś poczuła się, jakbyś to ty wygrywała w zawodach najwyższej rangi. I patrząc na twą radość, stwierdziłem, że chyba mi się udało. Twoje szczęście było dla mnie najważniejsze.

Przebierałem się jak w amoku, nadal nie zdając sobie sprawy z tego, co zrobiłem. Zdobycie Kryształowej Kuli okazało się dla mnie jednym z ważniejszych osiągnięć. Właśnie to trofeum pokazywało, że byłem najlepszy przez cały sezon. Koledzy stali wokół mnie, kiedy ja pakowałem swoje rzeczy do torby, rozmawiali, co chwilę poklepywali mnie po plecach, na ich twarzach gościły uśmiechy. Już gdy miałem wchodzić na podium, stanął przede mną Horngacher. Nigdy nie widziałem go tak radosnego. Wziął mnie w swoje objęcia, a ja poczułem się, jakbym znajdował się w ramionach ojca. Wówczas do moich oczu napłynęły łzy, których nie potrafiłem powstrzymać. Podczas przybijania piątki z trzecim Dawidem Kubackim i drugim Stefanem Kraftem po mych policzkach spływały już istne wodospady. Wskoczyłem na najwyższy stopień podium, uświadamiając sobie, gdzie się znalazłem. To nie było takie zakończenie sezonu, jak w poprzednich latach. To nie była Planica, tylko Vikersund. Zupełnie inna atmosfera. A czy uczucie się zmieniło? Nie miałem pojęcia. Pierwszy raz zdobywałem Kryształową Kulę.

Dostałem puchar do rąk. Uniosłem go, wyciągając ręce tak wysoko, jak tylko umiałem. Gdy go opuściłem, ucałowałem kryształowy glob. To piękna chwila w życiu sportowca. Zdobyłem coś, na co pracowałem tyle lat. Nie poddałem się, mimo że przeżywałem różne wzloty i upadki. Wystarczyło zaufać nowemu trenerowi, wystarczyło dostrzec, jak wielu wspaniałych ludzi ma się wokół siebie. Koledzy z drużyny, cały sztab dawali mi wsparcie. Rodzina wierzyła we mnie, odkąd zacząłem skakać. Codziennie powtarzali mi, że jeszcze wiele osiągnę. Pojawienie się osoby, którą pokochałem całym swoim sercem, czyli ciebie, Mathilde, dodatkowo dołożyło cegiełkę do tego, żeby zmotywować się i do końca sezonu skakać na najwyższym poziomie. I to wszystko popłaciło.

Czy są w życiu ważniejsze chwile od tych, kiedy osiąga się sukces? Na początku tak się wydaje, ale gdy przychodzą poważniejsze problemy, którym trzeba podołać, wszystkie osiągnięcia materialne odchodzą na bok. Liczy się to, co duchowe.

Po odśpiewaniu hymnu zszedłem z podium. Zaraz doskoczyli do mnie koledzy z kadry, wzięli na ręce i zaczęli podrzucać, a ja darłem się, żeby przestali, bo mało brakowało, a Kryształowa Kula wyślizgnęłaby się z moich rąk i rozbiła. Kiedy znów znalazłem się na ziemi, wyściskałem każdego kolegę z osobna. Najbardziej gratulował mi Severin Freund. Z tych, którzy wtedy skakali, tylko on jeden z Niemców zdobył to trofeum. Żywa legenda była ze mnie dumna.

Zaraz po gratulacjach przebiegłem przez bramki. Wypatrywałem cię, aż w końcu dostrzegłem. Podbiegłem do ciebie. Od razu wziąłem cię w swoje objęcia, przytuliłem bardzo mocno i nie zamierzałem wypuścić. Ty o nic nie pytałaś. Głaskałaś mnie delikatnie po plecach, kiedy ja wdychałem zapach twych włosów i wpatrywałem się w Kryształową Kulę, którą trzymałem w ręku.

Mówią, że marzenia się spełniają. Jednak one nie ziszczają się ot tak. Gdybym nie zaczął skakać i nie pracował ciężko, nie wygrałbym Pucharu Świata. Tutaj potrzeba własnego działania. Nie siedziałem w domu i nie chodziłem na skocznię tylko w weekendy, żeby oddać kilka skoków. Codziennie trenowałem. Musiałem wyrzec się wielu rzeczy, przestrzegać ścisłej diety. Problemy pojawiły się w okresie dojrzewania, kiedy zacząłem szybko rosnąć. To był cios. Musiałem zmienić technikę, przystosować ją do wzrostu. Od wielu słyszałem, że rośli skoczkowie mają trudniej, niskim łatwiej jest lądować dalej i wciąż robić telemark. Zawodnikom o wysokim wzroście zazwyczaj się to nie udawało. Ale wszystko jest możliwe. Wystarczy motywacja, wiara w siebie, samozaparcie i praca, a sukces znajdzie się w zasięgu ręki.

photograph | k.geigerWhere stories live. Discover now