Oberstdorf, 29 XII 2019

281 31 6
                                    

Ciągle o tobie myślałem. Nie potrafiłem przestać. Jedynym momentem, kiedy o tobie zapominałem, były rozmowy z kolegami, treningi, zawody. Gdy zostawałem sam, moje myśli wracały do ciebie. Nie wiedziałem dlaczego. Po mej głowie cały czas chodziły twe słowa. Im częściej je wspominałem, tym większą przykrość czułem i zaczynałem je rozumieć. Nie umiałem postawić się na twoim miejscu. Musiałaś być w naprawdę dobrej formie, kiedy doznałaś kontuzji. Porzuciłaś coś, co na pewno kochałaś całym swym sercem. I potem całkowicie o tym zapomniałaś. Nie do pomyślenia. Czy ja potrafiłbym zostawić skoki tak z dnia na dzień? Nie wyobrażałem sobie bez nich życia. Były jedyną rzeczą, na której się skupiałem. Którą kochałem. Wówczas nie wiedziałem jeszcze, że czasami trzeba wybrać między dwiema najważniejszymi kwestiami w swoim życiu.

Engelberg zaliczyłem na plus. Trzecie miejsce w pierwszym konkursie indywidualnym, w drugim znalazłem się tuż za podium. Powoli dołączałem się do walki o Kryształową Kulę. Jednak naprawdę starałem się o tym nie myśleć. Trener kazał mi się wyciszać, więc to robiłem. Starałem się nie oglądać niepotrzebnie swoich skoków, chyba że omawiałem je z Horngacherem. Nie patrzyłem na wyniki, nie przeglądałem statystyk.

Rozpoczynał się Turniej Czterech Skoczni. Czułem się zmobilizowany. Kwalifikacje przebiegły dobrze. Byłem w pewien sposób zadowolony z mojej próby. Gdy mieliśmy jechać do hotelu, przeszedłem się po całej skoczni. Myślałem, że cię spotkam. W końcu w Klingenthal powiedziałaś, że następnie to w tym miejscu się zobaczymy. Jednak nie zauważyłem ciebie ani podczas kwalifikacji na trybunach, ani podczas spaceru.

Gdy zatrzymałem się na wysokości zeskoku, ktoś dźgnął mnie w ramię. Odwróciłem się z prędkością światła, myśląc, że to ty, jednak przede mną stał nie kto inny, jak Pius Paschke. Poczułem się trochę zawiedziony, ale jednocześnie odetchnąłem z ulgą. Nie wiedziałem, co bym zrobił, gdybyś wtedy się zjawiła, Mathilde.

— To ty — powiedziałem i wymusiłem uśmiech.

— We własnej osobie — odrzekł Pius, poklepując mnie pocieszająco po ramieniu. — Co robisz tutaj sam? Wieczorny spacer po obiekcie, aby oswoić ukochaną Schattenbergschanze przed jutrzejszym konkursem i na niej wygrać?

— Nie, nie — roześmiałem się. — Po prostu potrzebuję wyciszenia — przyznałem.

— Na pewno? — zapytał starszy kolega. — Ostatnio mam wrażenie, że jesteś, może nie wyobcowany, ale zamknięty w sobie. Taki zamyślony. Zawsze byłeś duszą towarzystwa i gadałeś ze mną w pokoju do upadłego. Teraz od razu, gdy położysz się do łóżka, albo zasypiasz, albo wiercisz się przez godzinę lub więcej.

Westchnąłem. Spojrzałem na Piusa. Wpatrywał się we mnie z nikłym uśmieszkiem na twarzy. Faktycznie dzieliłem z nim pokój. Wychodziło to na dobre, bo świetnie się dogadywaliśmy. Czy naprawdę tak się zmieniłem, że nie miałem czasu na zamienienie z nim wieczorem chociaż jednego słowa? Pokręciłem głową, wiedząc, że Paschke już przejrzał mnie na wylot. Skierowałem wzrok ku rozbiegowi.

— Ostatnio przytłaczają mnie różne myśli — powiedziałem.

— Tego to ja sam się domyśliłem — odburknął Paschke. — O co dokładnie chodzi? Pewnie o tamtą dziewczynę, którą spotkałeś na skoczni w Klingenthal?

Zerknąłem kątem oka na Piusa. Chłopak zdecydowanie był za bystry. W tym momencie bujał się na piętach, patrzył w niebo i udawał, że nie widzi, że rozwiązał zagadkę związaną z moją głową i zachowaniem. Tym razem musiałem się przed nim przyznać.

— Masz rację — odrzekłem.

— Co tam się wydarzyło, że nie możesz przestać o niej myśleć? — dopytywał kolega.

photograph | k.geigerWhere stories live. Discover now