Seiser Alm, 9 X 2020

165 16 11
                                    

Zdziwiłem się, gdy w tamten poniedziałek powiedziałaś, że jedziemy w weekend na wycieczkę. Przyznam szczerze, wtedy myślałem, że żartowałaś, ale kiedy w czwartek wieczorem przyjechałaś do mnie i oznajmiłaś, że jesteś gotowa do wyjazdu, wszystko do mnie dotarło. Byłaś z siebie tak zadowolona, kiedy mnie o tym powiadomiłaś, a ja dalej próbowałem udawać, że ci nie wierzę. Wówczas złapałaś mnie za rękę i zaczęłaś ciągnąć do wyjścia z pokoju. Specjalnie się zapierałem, żeby trochę cię zdenerwować, ale w końcu uległem. Wyszliśmy z domu, a ty otworzyłaś bagażnik mojego samochodu, którego ci użyczałem.

Nie mogłem patrzeć, jak wszędzie musiałaś chodzić pieszo, choć w dużej wsi niby nie było to problemem. Jednak często potrzebowałaś wyjechać do innego miasta, aby załatwić ważne sprawy, a czasami nie potrafiłem ci w tym pomóc. Dlatego w lipcu dałem ci kluczyki do mojego auta i przekazałem go do twego użytku. Na początku w ogóle nie chciałaś o tym słyszeć, ale w końcu cię przekonałem. Mimo to zawsze, kiedy go nie potrzebowałaś, oddawałaś mi go. Z kolei ja od tamtego czasu cieszyłem się, że mogę z tobą dzielić jedną z moich rzeczy.

Coraz częściej to robiliśmy. Dzieliliśmy się swoimi przedmiotami. Różnymi. Przez to jeszcze bardziej zbliżaliśmy się do siebie.

Kiedy stanęliśmy przed naszym autem, z dumą otworzyłaś bagażnik, a moim oczom ukazały się zaledwie dwa tobołki – jedna sportowa torba i plecak turystyczny. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na ciebie.

— Jesteś pewna, że jedziemy na tę wycieczkę, a nie idziemy? — zapytałem, zastanawiając się, o jaką podróż mogło ci chodzić. Widząc twój pakunek, pomyślałem o wyprawie w góry. Tutaj, w Oberstdorfie. Ale ty zaprzeczyłaś.

— Jestem w stu procentach pewna, że jedziemy — odpowiedziałaś. — Jutro rano. Pakuj manatki, najlepiej w taki sam plecak, jak mój. Z wielkimi walizkami będzie niewygodnie.

— Boję się tego, co dla nas przygotowałaś — przyznałem szczerze, zamykając samochód. Złapałem cię za rękę i w tym momencie to ja zacząłem ciągnąć cię w kierunku domu.

— Bez obaw — odrzekłaś z uśmiechem od ucha do ucha. Lubiłem widzieć cię tak rozpromienioną. — Mam nadzieję, że ci się spodoba.

— Każdy twój pomysł mi się podoba — stwierdziłem.

Uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej. Przestałaś się przeciwstawiać i ruszyliśmy do budynku, trzymając się za ręce. Kiedy znaleźliśmy się w mym pokoju, położyłaś się na łóżku. Podparłaś głowę dłonią i kiwnęłaś w moją stronę.

— No, dalej — powiedziałaś, przekomarzając się. — Pakuj się, jutro nie będzie na to czasu.

Wyszedłem z pomieszczenia. Od razu się zerwałaś i podążyłaś za mną. Stanąłem na korytarzu i popatrzyłem na ciebie z politowaniem. Ty mierzyłaś mnie wzrokiem. Uniosłem rękę, a następnie otworzyłem wejście na strych. Z góry wyskoczyła drabinka. Wszedłem po niej, zostawiając cię na dole. Rozejrzałem się w poszukiwaniu plecaka. Gdy go znalazłem, podkradłem się do wyjścia. Spostrzegłem, że znajdowałaś się tuż pod dziurą, ale przeglądałaś coś na telefonie i nie patrzyłaś na mnie. Otworzyłem bagaż, upewniłem się, że nic w środku nie ma, i przygotowałem się na zrobienie tobie żartu.

— Hej, Mathilde! Refleks! — zawołałem i w chwili, kiedy obracałaś głowę, aby na mnie spojrzeć, spuściłem na ciebie plecak.

Ach, jak komicznie wyglądałaś, gdy zszedłem na dół, a ty stałaś zrezygnowana z ukrytą głową. Roześmiałem się i zdjąłem z ciebie torbę. Popatrzyłaś na mnie z lekkim poirytowaniem, ale ja nie mogłem przestać się śmiać. Ucałowałem cię w nos, przytuliłem do siebie i zacząłem rozczesywać twoje poczochrane włosy.

photograph | k.geigerHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin