Klingenthal, 14 XII 2019

415 38 11
                                    

Sezon 2019/2020 wystartował. Werner Schuster odszedł, rozpoczęła się era Stefana Horngachera. Wiedziałem, że muszę w pełni zaufać nowemu trenerowi, aby osiągać dobre wyniki. Na początku było trudno, ale w końcu się udało. Czułem się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Rozpierała mnie energia, nie nakładano na mnie wielkiej presji. Już od Wisły notowałem dobre występy. Nikt nie zawracał mi głowy. Czasami martwiłem się o moich kolegów z drużyny, szczególnie o Richarda Freitaga i Markusa Eisenbichlera. Nie byli w takiej formie, jak chociażby w poprzednich sezonach. Starałem się z nimi rozmawiać i im pomagać, nawet jeśli o to nie prosili. Jednak mimo wszystko nasza drużyna rosła w siłę. Stałem się jednym z najważniejszych ogniw naszego teamu. Później skrzydła rozwinął jeszcze Stephan Leyhe, a także młody Constantin Schmid oraz Pius Paschke, którego wcześniej spisywano na straty.

Wisła, Kuusamo, Niżny Tagił i nareszcie Klingenthal. Zawody w ojczyźnie. Cieszyłem się na nie. Co prawda nie miał być to występ przed publicznością z mojej rodzimej miejscowości. Na to musiałem jeszcze poczekać.

Nie powiodło się nam w konkursie drużynowym. Zajęliśmy szóste miejsce. Czułem pewien niedosyt, ponieważ moje skoki okazały się bardzo dobre, jednak nie do końca dotyczyło to moich kolegów. Nie mogłem ich obwiniać o przegraną. W końcu od zawsze byliśmy jednością. Dziennikarze zasypywali mnie pytaniami o źle rozegrane przez nas zawody. Odpowiadałem zdawkowo, próbowałem bronić Markusa, Richarda i Constantina, lecz natarczywe hieny nie dawały mi spokoju. Nawet kibice wydawali się wówczas moimi wrogami. Trybuny szybko opustoszały.

Przygotowywaliśmy się do wyjazdu ze skoczni. Niosłem swoje bagaże, gdy usłyszałem kłótnię. Wrzuciłem torby do busa i wyszedłem zza domku. Dostrzegłem ochroniarza torującego drogę tobie, okrytej ogromną flagą Niemiec. Podszedłem bliżej. Podsłuchałem rozmowę. Dowiedziałem się, że jako jedyny kibic, a raczej kibicka, która została na skoczni po zepsutym przez nas konkursie, chciałaś przejść przez barierki i na chwilę znaleźć się tuż przed zeskokiem. Ochroniarz nie popuszczał. Zdecydowanie zabraniał. Postanowiłem interweniować.

— Dobry wieczór — przywitałem się z mężczyzną, na co jego mina od razu zmieniła się z groźnej na przyjazną. — Co tu się dzieje? — spytałem.

— Och, nic takiego, panie Geiger — odpowiedział ochroniarz. — Po prostu nie mogę wpuszczać nieupoważnionych osób na ścisły teren obiektu, ale ta pani tego żąda.

— Rozumiem — powiedziałem i udałem, że się zamyślam. Kątem oka spojrzałem na ciebie. Spod czapki wystawały proste blond włosy, które lekko sięgały za ramiona. Po twym wyrazie twarzy dostrzegłem, że byłaś naburmuszona. Twoje źrenice otoczone szarymi, jeśli nie wręcz srebrnymi tęczówkami, wpatrywały się w ochroniarza. Odwróciłem się w stronę mężczyzny. — Proszę wpuścić tę panią — odpowiedziałem.

— Ale panie Geiger, nie mogę tego zrobić — zaczął panikować strażnik.

— Niech mi pan zaufa — odrzekłem. — Jeśli nie chce pan czuć nadmiernych wyrzutów sumienia, jestem w stanie wejść razem z nią. Nie dopuszczę do tego, aby wyrządziła jakiekolwiek szkody.

Ochroniarz popatrzył na mnie wzrokiem pełnym bólu. Zaraz spojrzał na ciebie, a potem znów na mnie. W końcu zwiesił ręce wzdłuż ciała, westchnął. Widziałem, że jeszcze chciał podjąć próby odmowy, ale wiedział, że nie da rady mnie przekonać. Zszedł nam z drogi, a po chwili w ogóle się oddalił. Podszedłem do barierek i przytrzymałem je, abyś mogła przejść. Weszłaś na skocznię, a ja podążyłem za tobą. Nie odezwałaś się do mnie ani jednym słowem. Po prostu chodziłaś po śniegu, wpatrywałaś się w górę, na bulę. Ja stanąłem przy bandach reklamowych i delikatnie się o nie oparłem. Założyłem ręce na klatce piersiowej i śledziłem twoje ruchy. Minęło kilka minut, aż odwróciłaś się i spojrzałaś na mnie. Przez moment przeszywałaś mnie swoim chłodnym wzrokiem. Następnie ni stąd, ni zowąd zauważyłem, że leci w moim kierunku jakaś rzecz. Wychyliłem się oraz instynktownie złapałem przedmiot. Popatrzyłem na to, co znalazło się w mojej dłoni. Marker. Posłałem ci pytające spojrzenie. Na twojej twarzy dostrzegłem zadziorny uśmiech. Już wtedy rozgryzłem, że musisz mieć coś za uszami. Nie popuściłaś ochroniarzowi i zaczęłaś podpuszczać również mnie. Podążyłaś w mą stronę i odwróciłaś się. Nie wiedziałem, co mam zrobić, o co ci chodzi. Jednak ty spojrzałaś przez ramię.

photograph | k.geigerWhere stories live. Discover now