Rozdział 3

1.1K 36 12
                                    

Następnego dnia obudziłam się około pierwszej po południu. Musiałam przyznać, że strasznie bolała mnie głowa przez to ile wypiłam poprzedniej nocy. Nie wiedziałam nawet o której i jak wróciłam do pokoju, a ostatnie co pamiętam to był taniec z Lucasem.

Zerknęłam na lustro, które było częścią szafy i można powiedzieć, że się przestraszyłam samej siebie. Miałam rozmazany makijaż, a włosy były w całkowitym nieładzie. Wciągnęłam powietrze i poczułam odór alkoholu, który niestety był wyczuwalny ode mnie.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna, aby je otworzyć i wywietrzyć pokój. Zabrałam z szafy czyste dresy i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic przy okazji zmywając resztki makijażu. Tym razem zostawiłam włosy, aby wyschły same. Nie miałam zamiaru nigdzie dziś wychodzić, więc nie widziałam potrzeby, aby je suszyć.

Wyszłam z łazienki już ubrana i udałam się do kuchni, aby coś zjeść. Jak zdążyłam zauważyć rodzice byli w pracy, a Alan oglądał jakiś serial na Netflixie. W lodówce nie znalazłam nic co nadawałoby się do jedzenia, więc po chwili namysłu stwierdziłam, że zamówię dla nas pizze.

- Jak wróciliśmy do domu? – spytałam brata

- Nic nie pamiętasz? – zaśmiał się, a ja pokręciłam głową – ten Blake nas przywiózł. Powinnaś się cieszyć, że rodzice spali, bo się spóźniliśmy około godzinę i byłaś mocno pijana.

- Nic nie mówili rano?

- Jak wstałem to już ich nie było, więc nie.

- Zamówiłam pizze na obiad, co ty na to aby zrobić sobie bratersko-siostrzany dzień?

- Dobry pomysł, ale to zależy od tego jaką pizze zamówiłaś.

- Hawajską z podwójnym serem – uśmiechnęłam się. Ja i Alan uwielbialiśmy tą pizze. Wiele osób się dziwiło temu, ale nam ona smakowała.

- Tak więc bratersko-siostrzany czas zacząć – zaśmiał się i wbił mi palce w żebra. Nienawidziłam tego, ale wiedziałam, że mu się odpłacę tym samym, a będzie bolało bardziej bo mam długie paznokcie.

***

Postanowiliśmy obejrzeć jakiś serial. Wybór padł na Teen Wolfa, choć na początku Alan nie chciał się zgodzić. Twierdził, że to totalnie babski serial i on jako chłopak nie powinien go oglądać. Mimo, że oglądałam całość już kilka razy to puściłam od samego początku. W między czasie przyszła pizza, więc również jedliśmy.

Po około dwóch godzinach zaczęło nam się nudzić, więc stwierdziliśmy, że pojedziemy do galerii. Mieliśmy za dwa tygodnie jechać pod namioty z przyjaciółmi, więc przydałby nam się namiot, a to była idealna okazja do tego, aby go kupić.

Poszłam na górę, aby rozczesać włosy, które już były suche. Wytuszowałam przy okazji rzęsy i nałożyłam na usta pomadkę ochronną. Wyjęłam z szafy sportowe buty i wyjęłam kartę z portfela. Schodząc na dół zauważyłam, że Alan był ubrany tak samo jak ja. Czarne dresy, czarne buty i okulary przeciwsłoneczne, po które również ja się wróciłam.

Mimo, że było lato pogoda w Hayes pozostawiała wiele do życzenia. Słońce zasłoniły chmury i było dość zimno. Przed wyjściem zostawiłam na lodówce kartkę, na której napisałam, że razem z Alanem wybraliśmy się do galerii. Nie wiedziałam o której wrócimy, ale wychodziłam z założenia, że lepiej jest dmuchać na zimne i zostawić wiadomość niż żeby później rodzice się martwili.

W galerii byliśmy około godzinę później. Teoretycznie jadąc samochodem powinniśmy być szybciej, ale można powiedzieć, że bałam się jeszcze jeździć. Miałam prawo jazdy od ponad pół roku, jednak zazwyczaj siedziałam na miejscu pasażera i nie było mi z tego powodu jakoś bardzo źle.

Zaciągnęłam brata najpierw do sklepów z ubraniami. Kupiłam sobie kilka przylegających topów, strój kąpielowy, dwie jeansowe spódniczki, kurtkę z tego samego materiału, która pasowała kolorystycznie do jednej z nich. Nie byłam uzależniona od zakupów, ale jak każda baba kochałam nowe ubrania. Alan zresztą również lubił zakupy, więc nie przeszkadzało mu to, że nasz wypad po namiot zamienił się na wypad po namiot i po nowe ubrania. Nawet pomagał mi w wyborze paska i okularów.

- Chodźmy na shake'i – powiedział gdy wyszliśmy ze sklepu

- Może najpierw po namiot, a później na shake'i?

- Dobra, ale bierzemy też McFlurry – wyszczerzył się

- Oczywiście – zaśmiałam się, a on pociągnął mnie za rękę do sklepu sportowego. Czasami był jak duże dziecko, które zadowoli się lodami albo nową zabawką. Prawda jest jednak taka, że jeszcze trzy lata temu był dzieciakiem, ale zaczął rosnąć, aż w końcu mnie przerósł.

W sklepie sportowym nie byliśmy długo. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że użyjemy ten namiot tylko raz ewentualnie dwa razy. Nie było więc sensu, aby wybierać jak najlepszy. Wzięliśmy pierwszy lepszy dwuosobowy namiot w kolorze czarnym i po zapłaceniu wyszliśmy ze sklepu, kierując się na piętro gdzie był McDonald's.

Zamówiliśmy sobie McFlurry oraz czekoladowe shake'i i czekaliśmy za swoje zamówienie. W między czasie odpisaliśmy znajomym, że dzisiaj nigdzie nie wychodzimy z nimi, bo spędzamy razem czas. Gdy wyświetlił się nasz numerek, poszłam odebrać zamówienie i zaczęliśmy jeść.

- Jesteś szczęśliwa z Bryanem? – spytał nagle mój brat.

- To znaczy?

- No czy jesteś szczęśliwa będąc w związku z nim?

- Skąd takie pytanie?

- Na ognisku widziałem, że przy nim byłaś jakaś przygaszona, a z Lucasem albo gdy Bryan odszedł od nas na chwilę to z Blakiem i Tonym ożyłaś – wyjaśnił, a ja wreszcie zrozumiałam o co mu chodziło – wszystko między wami jest okej?

- No tak – starałam się uśmiechnąć, nigdy nie byłam z tych osób, które rozmawiają o swoich problemach z kimkolwiek. Byłam raczej osobą, która zawsze wysłucha innych i będzie starać się pomóc. W tym przypadku jednak było inaczej, bo wiedziałam, że tylko z Alanem mogę porozmawiać na ten temat – po prostu od jakiegoś czasu coś jest nie tak

- Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać? – upewnił się – więc słucham dokładnej odpowiedzi

- Jestem z nim od dwóch lat i po prostu mam wrażenie, że to co było między nami się wypaliło. Od dawna nie potrafię mu powiedzieć, że go kocham – uśmiechnęłam się smutno – nasz związek głównie opiera się na wychodzeniu z całą ekipą i mimo, że uwielbiam wszystkich z niej to jako para powinniśmy też spędzać czas sami.

- Nie myślałaś o tym żeby z nim zerwać?

- Myślałam, ale nie oszukując nikogo, ja się po prostu do niego przyzwyczaiłam – było mi głupio, że mówię tak o swoim chłopaku, ale to była prawda – może boję się, że jeśli z nim zerwe to nie będę mogła sobie nikogo znaleźć?

- Wiesz, Lucas jest chętny – zaśmiał się Alan

- Tak, umawiałabym się z najlepszym przyjacielem mojego brata – zaśmiałam się razem z nim – nie żyjemy w opowiadaniu na Wattpadzie, gdzie główna bohaterka zakochuje się w przyjacielu swojego brata.

- Niestety, jedyny pomysł, aby Lucas dołączył do rodziny nie wypali, bo jest od ciebie młodszy.

- Wiesz, że nie musi być z nikim związany, aby być w rodzinie? – spytałam – no dajmy na to, że ja nie jestem z wami spokrewniona, ale mamy zajebisty kontakt, przyjaźnimy się wiele lat, jesteśmy dla siebie bliscy, rozumiesz? – popatrzyłam na niego, a on tylko pokkwal głową – no to te czynniki składają się na to, że jesteśmy dla siebie jak rodzina, mimo braku więzów krwi.

- W sumie racja – chłopak zaczął pić swojego shake'a – ale gdyby był z tobą to byłoby ciekawie.

- Fakt, ale nie będę w związku z Lucasem.

- No a wracając do Bryana – zmienił temat – mogę powiedzieć Devonowi żeby pogadał z nim, przecież też ma dziewczynę.

- Nie wiem Al – westchnęła – będzie co ma być i tyle.


1234.  

That's my brother H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz