Rozdział 9

1K 42 11
                                    

Kolejne trzy dni spędziłam zamknięta w pokoju. Jedyne co robiłam to pisanie piosenek, ale teraz nawet to mi nie wychodziło. Zazwyczaj to co pisałam odnosiło się do tego co w danym czasie czuję. Problem polegał na tym, że nie teraz nie czułam nic i to było okropne. Z jednej strony wszystko to co się działo w ostatnim czasie powinno wpłynąć na moje uczucia, ale gdy obudziłam się następnego dnia nie czułam ani smutku, ani szczęścia, ani złości. Nagle poczułam całkowite zobojętnienie, które nigdy mi się nie przytrafiło. Zawsze, gdy śpiewałam czułam radość, ale tym razem, mimo, że ona była to nie potrafiła przebić się przez barierę, którą wytworzyłam.

Codziennie pod drzwiami mojego pokoju o trzech porach znajdowała się taca z jedzeniem. Co jakiś czas słyszałam głos Harrego, Alana, Anne, Louisy i Timothego. Kilka razy był nawet Bryan, Lucas i Blair, którzy zapewne martwili się tym wszystkim. Zdziwiłam się, że nie mówili nic o Harrym i Anne, ale możliwe, że nawet ich nie widzieli. Sprawdzając kalendarz, który leżał na moim biurku, zauważyłam, że powinnam być właśnie z moimi przyjaciółmi w drodze na nasz biwak.

Usiadłam przy keyboardzie i zaczęłam grać pierwszą melodię, która przyszła mi do głowy. Wsłuchując się w nią zrozumiałam, że jest to dość znana piosenka, więc znałam jej tekst. Zaczęłam śpiewać w odpowiednim momencie. Po chwili usłyszałam, że ktoś za drzwiami również śpiewa i po głosie rozpoznałam, że jest to Harry, a zaraz po nim Simba zaczął szczekać w rytm muzyki. Co rozgrzało moje serce. Gdy piosenka się skończyła, postanowiłam wreszcie wpuścić do mnie pierwszą osobę od kilku dni. Odeszłam powoli od instrumentu i podeszłam do drzwi przekręcając klucz.

Za drewnianą płytą stał zaskoczony Harry, który nie spodziewał się tego, że go wpuszczę. Zapewne zdziwił go też fakt, że wyglądałam normalnie. Mimo, że nie wychodziłam z pokoju w dzień to moja natura pedantki nie pozwalała na to abym była brudna, więc zazwyczaj w nocy lub gdy nikogo nie było w domu, chodziłam do łazienki aby się wykąpać i ogarnąć. W tym momencie akurat miałam włosy związane w wysoką kitkę, białe, dresowe spodnie i kremową bluzę z napisem MOOD. Od razu po otworzeniu drzwi Simba wbiegł do środka.

- Chodź - powiedziałam cicho do Harrego. Zapewne oosby będące ma moim miejscu przez te kilka dni przyzwyczaiłyby się do tego, że Harry Styles, idol milionów nastolatek na całym świecie, wokalista i członek jednego z najpopularniejszych zespołów na świecie spędza czas w ich domu, bo jest ich bratem. Nie, nikt normalny nie przyzwyczaiłyby się do tego.

- Twoich rodziców nie ma w domu - powiedział

- To nie są moi rodzice - przerwałam mu - nigdy nimi nie byli.

- Faktycznie, ale wychowali cię.

- Wychowali mnie w kłamstwie - rzuciłam oburzona - całe życie mówili mi jak ważna jest w rodzinie szczerość, a w tym samym czasie mnie okłamywali.

- Przykro mi Lay, ale nie odcinaj się od nas znowu - chłopak spojrzał na mnie - my straciliśmy wystarczająco dużo czasu, a Alan strasznie to przeżywa.

- Nie zamierzam, ale nie wiem jak mam teraz żyć - przyznałam - moje życie już wcześniej było pokręcone, ale teraz skomplikowało się jeszcze bardziej.

- To znaczy?

- Po prostu nie rozumiem tego co się teraz dzieje. Gdzie jest w ogóle Anne i Alan?

- Nasza mama ma przyjść niedługo, była w sklepie i znaleźli ją paparazzi, więc próbuje ich zgubić - wyjaśnił - Alan niedawno wyszedł do waszych znajomych.

- Dobrze, Harry ja naprawdę nie wiem co mam teraz robić. Nie wiem czego wy chcecie i...

- Poczekajmy z tym na Anne, dobrze? - spytał chłopak - Ja mogę Ci powiedzieć, że chcemy abyś była w naszym życiu i my chcemy być w twoim.

- Możemy poczekać - powiedziałam - prawdę mówiąc też bym tego chciała.

- Pograjmy może w dwadzieścia pytań, chciałbym poznać moją młodszą siostrzyczkę - zaśmiał się Harry

- To brzmi tak dziwnie - uśmiechnęłam się - ale zgoda, zacznij.

Zadawaliśmy sobie pytania przez następne trzydzieści minut. Głównie były one związane z tym co lubimy bądź naszymi historiami z dzieciństwa. Czułam się trochę dziwnie, że siedzę właśnie przy jednym z moich idoli, ale te myśli po chwili odeszły, a ja przestałam się tak czuć.

- Co teraz czujesz? - spytał Harry

- Cóż, na początku naszej rozmowy czułam się dziwnie, ciągle mam w głowie to, że jesteś tym Harrym Stylesem, idolem milionów nastolatek na całym świecie w tym również moim - przyznałam - ale te myśli zastępują te, które mówią, że jesteśmy rodzeństwem jakkolwiek dziwnie to jeszcze brzmi. To samo pytanie dla ciebie.

- Wiesz, czuję się naprawdę dobrze, przyznaję ci rację z tym, że to jeszcze dziwnie brzmi, chociaż wiem o tym od około dwóch lat. Jesteś strasznie trudna do znalezienia - zaśmiał się - ale też jestem szczęśliwy, że udało nam się ciebie w końcu znaleźć. Co myślałaś jak zapukaliśmy do drzwi?

- Że jesteście wytworem mojej wyobraźni, a później, że to żart, dlatego zatrzasnęłam drzwi - wsadziłam Simbe na łóżko - jak okazało się, że ty i Anne jesteście jednak prawdziwi to byłam w szoku.

- Zachowałaś spokój, myślałem, że zaczniesz piszczeć, płakać albo coś w tym stylu tak jak inne nasze fanki, a ty po prostu zamknęłaś nam drzwi przed nosem - śmiał się mój brat

- W innych okolicznościach mogłoby tak być, ale wtedy to było... - przerwała, aby znaleźć odpowiednie słowo - wow? Jak mnie znaleźliście?

- Ktoś dodał filmik na YouTube jak na jakimś ognisku śpiewasz „Over Again", ludzie zaczęli spamować mi i Gemmie tym filmikiem, więc wreszcie sprawdziliśmy o co tyle szumu - powiedział - nawet nie wiesz jakie to było zaskoczenie, gdy zobaczyliśmy jak bardzo podobna jesteś do mnie. Poczytaliśmy komentarze i dowiedzieliśmy się jak się nazywasz i znaleźliśmy cię na mediach społecznościowych - przerwał na chwilę - posprawdzaliśmy lokalizacje i z anonimowego konta napisaliśmy do jakiegoś chłopaka, którego oznaczyłaś na zdjęciu o twój adres, a on nam go podał.

- Wow, całkiem dobrzy z was stalkerzy - zaśmiałam się

- Tak, przez dwa lata szukaliśmy cię, a to dzięki jednemu filmików udało nam się to - uśmiechnął się Harry - właściwie to pierwszego lipca się o nim dowiedzieliśmy, drugiego lipca już wiedzieliśmy wszystko i ja, a właściwie nasz menager szukał lotów z Los Angeles do Manchesteru, ale były tylko na czwartego, więc w Londynie byliśmy dopiero piątego.

- To akurat wiem dzięki stronom plotkarskim - powiedziałam rozbawiona - miałam nawet namawiać przyjaciółki do tego żeby pojechać do Londynu, aby ciebie spotkać i zrobić sobie zdjęcie.

- Teraz nie musisz ich wyciągać, a zdjęć ze swoim kochanym bratem możesz mieć mnóstwo - wybuchnął śmiechem Harry i rozejrzał się po pokoju - nawet jestem zazdrosny o to ile tu jest zdjęć Alana.

- No wiesz całe życie myślałam, że mam tylko jednego brata i dopiero trzy dni temu dowiedziałam się, że jest jeszcze drugi - powiedziałam żartobliwie - poza tym tu nie ma samych zdjęć Alana. Są wspólne z przyjaciółmi bądź z... jego rodzicami.

Harry widząc, że trochę się zasmuciłam na wzmiankę o Louise i Timotym przytulił mnie. Szybko otarłam łze, która spływała po moim policzku i uśmiechnęłam się.

- Jest dobrze - powiedziałam do niego - wiesz, jestem trochę głodna, idziemy coś zjeść na dół?

- Tak, zadzwonię przy okazji do Anne i spytam za ile będzie to może się złapie.

Simba, gdy zobaczył, że wstajemy zeskoczył z łóżka i pobiegł za nami na dół. Otworzyłam lodówkę, ale zobaczyłam, że nie ma nic dobrego, więc szybko ją zamknęłam. Nalałam nam końcówkę soku pomarańczowego i usiadłam na blacie. Poczekałam aż Harry skończy rozmawiać i jak przyszedł to podałam mu sok.

- Nie ma nic do jedzenia - odezwałam się - muszę iść do sklepu coś kupić, więc ty możesz poczekać albo przebrać się w inne ubrania tak aby nikt cię nie poznał i iść ze mną.

- Pójdę z tobą tylko musisz mi coś dać - powiedział

- Więc idziemy do Alana, ale uważaj wchodząc do jego pokoju możesz się zabić przez rzeczy walające się na podłodze.

Chłopak się tylko zaśmiał i poszedł za mną do pokoju mojego młodszego brata. Wzięłam dla niego czarny dres, który jest nieodłącznym elementem ubioru Alana.

- Dasz zrobić sobie warkoczyki? - spytałam go, a on zmarszczył brwi - No nigdy nie widziałam zdjęcia, na którym je masz więc jest prawdopodobieństwo, że nikt cię nie pozna w nich.

- Dobra, ale ma nie boleć - zaśmialiśmy się - wiesz już co chcesz zrobić do jedzenia?

- Nie mam totalnie pomysłu, a ty?

- Możemy zadzwonić do Gemmy, gdy będziesz mnie cześć może ona coś wymyśli - uśmiechnął się i wyjął telefon

- Świetny pomysł, poznam wreszcie starszą siostrę - również się uśmiechnęłam, a Harry już dzwonił do niej na FaceTimie - ale chodź do mnie do pokoju, bo jeszcze dziewczyna się przestraszy tego bałaganu.

Przenieśliśmy się do mojego pokoju i nawet nie zauważyłam, że Simba wdrapał się do nas po schodach. Kazałam Harremu usiąść przy toaletce, a ja wyjęłam w tym czasie szczotkę do włosów i gumki, aby móc związać je. Chłopak wziął psa na kolana, kładąc wcześniej telefon naprzeciwko nas.

- Hazza! W końcu dzwonisz! - usłyszeliśmy głos Gemmy - Masz mi wszystko powiedzieć, gdzie ty w ogóle jesteś? Rozmawialiście już z Laylą? Jaka jest?

- Spokojnie - zaśmiał się chłopak, a ja powstrzymywałam śmiech - jestem u niej w pokoju i dopiero dzisiaj udało nam się normalnie porozmawiać. Właściwie to mi, bo mama jeszcze nie dotarła do nas, ale sama możesz z nią porozmawiać, chodź Lay.

- Lay? Czekaj, to jest Layla? - spytała dziewczyna, a jak mnie zobaczyła to uśmiech wpłynął na jej twarz - Layla! Przepraszam, że nie przyleciałam z nimi, ale nie mogłam.

- Hej Gemma, spokojnie pewnie się za jakiś czas spotkamy - uśmiechnęłam się rozczesując włosy brata

- Tego jestem pewna, ale chciałabym być przy tobie, gdy się o tym dowiedziałaś. Co wy robicie?

- Layla robi mi warkoczyki, żeby iść do sklepu - wyjaśnił chłopak - tak w ogóle to wiesz co możemy ugotować na obiad?

- Jesteś mądra, ten dureń obok ciebie nie wpadłby na taki dobry pomysł - zaśmiała się, a Harry prychnął odwracając głowę tak, że pociągęłam go za włosy na co się skrzywił - czuje, że się dogadamy Lay. Możecie zrobić te pieczone ziemniaki z kurczakiem jeśli macie piekarnik. Nasza babcia je często robiła.

- Dobry pomysł, zaraz znajdziemy przepis - powiedziałam i wyjęłam telefon z kieszeni spodni - odblokuj i szukaj.

- Musisz mi podać kod - zauważył Harry

- Nic mu nie podawaj! - usłyszałam głos dziewczyny z telefonu

- Daj odblokuję - wywróciłam oczami i wzięłam ponownie telefon do ręki - masz.

Kończyłam robić mu ostatniego warkocza, którego związałam gumką. Harry w tym czasie znalazł przepis, więc mogliśmy już wychodzić.

- Gemms pogadamy później, musimy wychodzić, żeby zdążyć zanim Anne przyjedzie - odezwał się Harry

- Dobra, Lay napisze do ciebie na Instagramie to od razu podam ci numer telefonu.

- Okej - uśmiechnęłam się

Pożegnaliśmy się z dziewczyną i gdy mieliśmy już wychodzić, przypomniało mi się, żeby wziąć okulary przeciwsłoneczne, więc cofnęłam się po dwie pary na górę. Harry zapiął Simbie szelki i mogliśmy wreszcie wychodzić. Sklep był na końcu ulicy i spędziliśmy w nim dosłownie kilkanaście minut, aby nikt napewno nie rozpoznał Harrego. Po powrocie do domu zabraliśmy się od razu za gotowanie. Stwierdziliśmy, że skoro już gotujemy to zrobimy obiad dla wszystkich, więc mieliśmy sporo pracy.

Nastawiliśmy piekarnik, a w czasie gdy się nagrzewał obraliśmy ziemniaki i je pokroiliśmy na ćwiartki. Przyprawiliśmy kurczaka i rozdzieliliśmy na niego mozzarelle. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc poszłam je otworzyć i wypuściłam, jak się okazało, Anne do środka.


Tym razem na przywitanie ją objęłam, ale zaraz uciekłam do kuchni, aby włożyć mięso do piekarnika. Była już prawie szósta po południu, więc Louisa i Timothy powinni wkrótce wrócić. Poprosiłam Anne by wsypała karmę do miski Simby, a sama odeszłam od nich aby zadzwonić do Alana. Chłopak odebrał po kilku sygnałach.

- Kiedy będziesz w domu? - spytałam bez przywitania

- Wow Lays, włączyłaś telefon, jakoś za trzydzieści minut, a co?

- Razem z Harrym robimy obiad, więc wracaj do domu.

- Ale Harry ci pomaga? - zapytał zdziwiony

- Jaki Harry? - usłyszałam głos Bryana

- Ciszej bądź - syknęłam - tak, Harry mi pomaga. Jak coś to dałam mu twoje ubrania, żeby iść do sklepu.

- Moje ubrania mu dałaś? Nie ważne, Bryan - odpowiedział mu mój brat - będę niedługo Lays, już się zbieram.


Wróciłam do kuchni i zobaczyłam jak Harry usiłuje pokroić pomidora do sałatki. Zaśmiałam się na ten widok, ale zaraz tego pożałowałam, bo chłopak się skaleczył.

- Weź rękę pod zimną wodę, a ja zaraz dam ci plasterek - nakazałam - Anne obiad będzie za jakieś pół godziny, chcesz może soku, herbaty albo wody?

- Możesz mi wlać soku jeśli masz - uśmiechnęła się kobieta - czujesz se już lepiej?

- Tak, rozmawiałam dziś dość długo z Harrym i sądzę, że już jest lepiej - uśmiechnęłam się i podałam szklankę kobiecie - nawet Harry zadzwonił do Gemmy.

- Ja też chcę soku - odezwał się brunet

- Wiesz co gdzie jest, także sobie nalej - pokazała mu język - ja szukam teraz plasterka dla ciebie, może być z Kubusiem Puchatkiem?

Anne zaśmiała się z miny swojego syna. Podałam mu plaster, a sama umyłam ręce i kontynuowałam przygotowywanie obiadu.

- Layla, pomoc ci w czymś? - spytał po chwili Harry

- Możesz porwać liście sałaty na mniejsze kawałki - powiedziałam - tylko uważaj żebyś się nie zaciął żadnym.

- Bardzo śmieszne - odburknął z miną małego dziecka na co obie z Anne wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Lays! Wróciłem! - usłyszeliśmy głos Alana - Cześć, dzień dobry - przywitał się z nami - pomoc w czymś?

- Możesz wziąć sok, szklanki i sztućce na stół - powiedziałam

- Już to robię - uśmiechnął się przy okazji przytulając mnie - od razu wleje soku do szklanek

Wyjęłam talerze i nałożyłam każdemu porcje. Nie wiedziałam dlaczego Louisy i Timothego jeszcze nie ma, ale im również nałożyłam i zaniosłam na stół. Chwilę później usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i rodzice Alana weszli do domu.

- Chodźcie zjeść z nami - zawołał ich mój młodszy brat - Lays i Harry robili sami.

- Smacznego wszystkim - powiedziałam i zaczęliśmy jeść


Atmosfera przy stole była dość napięta. Nie odpowiedziałam na żadne zadane pytanie przez rodziców Alana, za to dużo rozmawiałam z Anne, Harrym i Alanem. Miałam nawet przez chwilę wrażenie, że Louisa i Timothy czuli się wykluczeni z rozmowy, ale szybko odgoniłam od siebie to nieprzyjemne uczucie.

- Laylo, możemy porozmawiać? - spytała głośno Louisa

- Nie mamy o czym - odpowiedziałam i wróciłam do jedzenia

- Lay, mamy dla ciebie pewną propozycję - odezwał się Harry - nie musisz nam odpowiadać od razu.

- O co chodzi? - uśmiechnęłam się do niego i do Anne

- Chcielibyśmy, abyś spędziła z nami, to znaczy całą naszą trójką jakiś czas najpierw w Holmes Chapel, a później z Harrym i Gemmą w Los Angeles - powiedziała Anne, popatrzyłam na nich, a później na Alana, który tylko się do mnie uśmiechał, a gdy zauważył, że chciałabym poznać jego zdanie kiwnął ledwo zauważalnie głową.

- Dobrze - odpowiedziałam również uśmiechając się - z wielką chęcią.

- Nie zgadzamy się na to - powiedziała mama Alana

- To nie jest wasza sprawa, spędzę czas z moją prawdziwą rodziną, a wy nie macie prawa mi zabronić - powiedziałam ostro - jedyną osobą oprócz Harrego i Anne w tym domu, która się dla mnie liczy jest Alan, który nie ma z tym problemu.

- Jesteśmy twoimi rodzicami.

- Nie jesteście nimi - zaśmiałam się szorstko - nigdy nimi tak naprawdę nie byliście. Jedyne co zrobiliście to wychowaliście mnie w kłamstwie, mówiąc mi, że szczerość jest w życiu najważniejsza.

- Layla uspokój się - Harry położył mi rękę na ramieniu - nie daj się ponieść emocjom.

- Harry ma rację Lays - ścisnął moją dłoń Alan - nie warto się denerwować, masz prawo zdecydować o tym i nikt nie może co niczego zabronić - chłopak popatrzył na swoich rodziców - jeśli chodzi o mnie to zawsze będziesz moją siostrą i nic tego nie zmieni.


2474.

Jak wam się na razie podoba?


That's my brother H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz