Rozdział 41

596 27 5
                                    

23.07.2021r.
Zapewne każda Directioner wie co to za data. Jedenasta rocznica powstania zespołu. Z tej okazji dodaje następny rozdział. Zastanawiałam się długo co mogłabym napisać, ale mam za dużo myśli w głowie i nie potrafię tego zebrać w całość. Nie pozostaje mi nic innego niż napisać wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ❤️

***

Spojrzałam na Zayna, a później na Harrego. Nagle ponownie zaczęłam się stresować. Nie wiedziałam czego się spodziewać i to tylko potęgowało mój stres. Mulat widząc to złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Chłopak normalnie usiadł obok mnie i w tym dokładnie momencie do domu weszła Louisa, a zaraz po niej Timothy.

- Alan! Dlaczego pod naszym domem jest tyle ludzi do cholery?! – usłyszeliśmy podniesiony głos Timothego

- Co to za ludzie, Alan! – zaraz po nim odezwała się Louisa

Wstałam z kanapy, a zaraz po mnie cała reszta. Zayn cały czas był przy moim boku, a chwilę później Harry również.

- Mamo, tato mamy gości – powiedział Alan

Para weszła do salonu i rozejrzała się, aż w końcu ich wzrok padł na mnie. Ścisnęłam mocniej rękę Zayna.

- Layla... – Louisa jako pierwsza zabrała głos – Wreszcie wróciłaś do domu.

- Nie wróciła – odpowiedział szybko mój starszy brat

- Tylko po co oni też tu przylecieli? – spytał Timothy – Żaden z nich nie jest tu mile widziany.

Wywróciłam oczami, ale starałam zachować się spokój. Byłam zła za to, jak ich potraktował ojciec Alana. Jednak mimo wszystko byłam dobrze wychowana, a chłopaki nie znali się osobiście z Louisą i Timothym, więc w końcu postanowiłam coś powiedzieć. Chciałam zrobić krok do przodu, ale uścisk mulat mi na to nie pozwalał.

- Cześć, to jest Louis, Niall, Liam oraz Zayn, Harrego już znacie. Chłopaki są przyjaciółmi mojego brata i przy okazji moimi. Możecie ich kojarzyć z plakatów, które kiedyś wisiały na ścianach mojego pokoju albo z moich opowieści o One Direction – wyjaśniłam – chłopaki to jest Louisa i Timothy, rodzice Alana.

- Twoimi również – powiedziała kobieta, ale ja pokręciłam głową

- Dzień dobry – powiedzieli równo, ale małżeństwo nawet nie zaszczyciło ich odpowiedzią

- Kultura wymaga tego, żeby się przywitać – powiedziałam oschle, ale oni tylko prychnęli

- Nie interesuje nas to kim są – powiedział wyraźnie zezłoszczony Timothy – interesuje nas to dlaczego tu są.

- Alan, nie mówiłeś im nic? – zwróciłam się do młodszego brata, który zaprzeczył

Myślałam, że powiedział im o tym, że wydaje płytę, jadę w trasę i przeprowadzam się do Los Angeles. Znałam tą dwójkę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie korzystają z portali społecznościowych, więc wychodziło na to, że nie wiedzą kompletnie nic.

- Co miał nam powiedzieć?

- Wyprowadzam się – poinformowałam ich – przylecieliśmy spakować moje rzeczy.

Patrzyłam na ich reakcje, ale nie wyrażała nic oprócz gniewu.

- Chyba sobie żartujesz – odezwał się w końcu Timothy i zrobił krok do przodu – zostajesz tutaj.

Poczułam jak Zayn cały się napina, co oznaczało, że jest zdenerwowany.

- A kim pan dla Layli jest żeby czegokolwiek jej zabraniać – powiedział prześmiewczo mulat

That's my brother H.S.Where stories live. Discover now