30. Victoria

1.3K 42 0
                                    

Siedziałam na łóżku i obserwowałam przez chwilę drzwi, przez które minutę temu wyszedł Rafael. Byłam zszokowana, ale jednocześnie jakby usatysfakcjonowana tym, co zaszło w hotelowym pokoju kilka chwil wcześniej. Przez jakiś czas nie umiałam nawet przeanalizować w głowie tego wszystkiego, sama nie wiedziałam, jakim cudem doszło do czegoś takiego między mną a tym nieszczęsnym okularnikiem. Przedtem już raz się całowaliśmy, wtedy w jego pokoju, nocą, gdy moja siostra dostała ataku, a on zabrał mnie do siebie całą przemokniętą. Ale to było nic w porównaniu z tym, co miało miejsce tego wieczoru.

Nie byłam w stanie zastanawiać się dłużej nad całą tą sytuacją. Chociaż przez jakiś czas chciałam udawać, że nic się nie wydarzyło i tak naprawdę nawet nie było Smitha w moim pokoju, gdy reszta uczniów wraz z nauczycielami wyszła na wieczorny spacer. Otrząsnęłam się i weszłam pod kołdrę, przemieszczając się na swoją połowę łóżka małżeńskiego i, kładąc się twarzą do drzwi, zamknęłam oczy. Czekałam, aż Maisie wróci ze spaceru i tym samym, próbowałam opanować swój wciąż jeszcze nieco drżący oddech. Starałam się nie myśleć o Rafaelu. I na razie nie zamierzałam też nic mówić moim przyjaciołom. Byłoby lepiej zachować to dla siebie, przynajmniej na najbliższy czas.

Po niecałej minucie usłyszałam gwar na korytarzu, co oznaczało, iż wszyscy byli już w hotelu i zaczęli udawać się do swoich pokoi. Zaraz potem drzwi od naszej sypialni się otworzyły, a do środka weszła Williams z lekko rozczochranymi zapewne od lekkiego wiatru blond włosami i cieniem uśmiechu na ustach.

— Jak się czujesz? — zapytała, zamykając za sobą drewnianą płytę i podchodząc do łóżka. Usiadła na brzegu i spojrzała na mnie z troską w spojrzeniu. — Nie boli cię już głowa?

Przez to, co tu zaszło, całkowicie zapomniałam o bólu. Miałam wrażenie, jakbym go w ogóle nie odczuwała przez cały czas, gdy po wyjściu spod prysznica zaczęliśmy rozmawiać i...

— Nie — odpowiedziałam szybko, przeklinając się w duszy za to, że o tym myślałam, chociaż chciałam dać sobie z tym spokój.

— To dobrze. — Wstała, podeszła do szafy i zaczęła zdejmować przez głowę bluzę, którą założyła na czas wyjścia, bo pomimo letniej pory, wieczorami robiło się już chłodno na zewnątrz.

— A jak było na spacerze? — postanowiłam teraz ja ją o coś zapytać. Byłam ciekawa, co ciekawego zobaczyli. A może po prostu musiałam zająć głowę czymś innym, aby nie myśleć o Rafaelu.

— Bardzo dobrze. — odparła, ściągając buty. — Odetchnęliśmy trochę świeżym powietrzem, obejrzeliśmy trochę okolicę i nawet załapaliśmy się na lody. Szkoda, że nie mogłaś iść z nami.

Przyznałam przyjaciółce rację. Chciałam iść z nimi na ten spacer, ale los tak chciał, że akurat rozbolała mnie głowa i nie dałabym rady. Zresztą, można powiedzieć, że w tym czasie robiłam coś lepszego niż chodzenie.

Przestań o tym myśleć.

— W ogóle — odezwała się znowu Mai, zmierzając w stronę łazienki ze zwiniętą piżamą w prawej i kosmetyczką w drugiej ręce, z ręcznikiem przewieszonym na ramieniu. — Nie było z nami też Rafaela. — Na jego imię, aż coś się we mnie zatrzęsło. Bo wiedziałam, gdzie był, kiedy nie był z nimi. Wiedziałam i to aż za dobrze.

— I co w związku z tym? — spytałam, starając się zachować obojętność w głosie i nie dać po sobie poznać żadnych emocji, jakie we mnie siedziały.

— Nie no, nic. Tylko myślałam, że może go widziałaś. — Otworzyła drzwi do toalety i zapaliła światło w małym pomieszczeniu, lekko się do mnie uśmiechając. — Pójdę się wykąpać i zaraz przyjdę spać. — Z tymi słowami weszła do łazienki, a ja zostałam w łóżku, otoczona własnymi myślami.

Nie byłam w stanie wymazać z głowy tego, co zaszło między nami. W tamtym momencie było to dla mnie niemal niemożliwe. Przez cały pobyt mojej przyjaciółki w łazience odtwarzałam w umyśle każdy jego ruch. Każde jego spojrzenie i dotyk ust na moich wargach. To, jak dotykał smukłymi palcami mojej nagiej skóry pod zbyt dużą koszulką, to, jak mój oddech, a co dziwniejsze – serce, reagowało na to wszystko. Przypominając sobie to wydarzenie, czułam się tak, jakbym znowu je przeżywała. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, ale zaczęłam się niepokoić. Niepokoić o to, co zaczynało mnie łączyć z Rafaelem.

Czy to było możliwe, abym zaczynała się w nim zakochiwać?

Czy to było możliwe, aby on też zaczął czuć do mnie coś więcej?

Z tymi pytaniami wyrytymi w mojej głowie nareszcie udało mi się zasnąć. Nawet nie zarejestrowałam, w którym momencie Williams wyszła z łazienki i położyła się obok mnie.

***

Reszta wycieczki minęła mi w tak ekspresowym tempie, że nawet nie zdążyłam zarejestrować, ile minęło dni od tamtej nocy, aż w końcu nastał czwartek wieczór, kiedy musieliśmy się pakować do wyjazdu do domu następnego dnia. Nie miałam bliższej styczności z Rafaelem od sytuacji, o której nie chciałam więcej myśleć, a jednak to robiłam, przez co mój organizm nadal reagował w dziwny sposób, ale już nie aż tak bardzo, jak za pierwszym razem, czy podczas naszego zbliżenia. Unikałam go. Nie wiedziałam, co mogłabym mu powiedzieć, gdyby nagle do mnie podszedł, gdybym musiała z nim porozmawiać. Nie wiedziałam, w jaki sposób oboje byśmy zareagowali, a też nie chciałam, aby wspominał o naszym wieczornym spotkaniu przy moich przyjaciołach, gdyż nadal im tego nie opowiedziałam. Dlatego też przez resztę wycieczki żyłam w lekkim stresie pomieszanym z dużą ilością myśli o brunecie.

Poza tym, jakie wspomnienia i emocje mi towarzyszyły, całkiem dobrze spędziłam ten czas. Zwiedziliśmy jeszcze naprawdę dużo miejsc, które bardzo mi się podobały, zrobiłam sobie dużo zdjęć z Maisie i Jacobem, a czasem tylko zakochanej parze całującej się lub przytulającej na tle jakiegoś ślicznego krajobrazu rozciągającego się za nimi. To był dobry czas. Do końca nie żałowałam tego, że pojechałam na tę wycieczkę, bo to, co na niej przeżyłam na pewno pozostanie na długo w mojej pamięci. Szczególnie to, co się stało wtorkowego wieczoru.

***

Rozdział ma niecałe 1k słów, jest króciutki, ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie. Miałam zamiar napisać w nim więcej, ale na sam koniec stwierdziłam, że wstawię ten rozdział taki, a w następnym opiszę to, czego tutaj nie zdążyłam zawrzeć, bo lepiej mi to będzie pasowało. Przy okazji przepraszam, że znowu piszę w kratkę i nic przez długi czas nie wstawiałam, ale szkoła wysysa ze mnie czasami całą energię, że nawet nie mam na nic ochoty. Głupio mi z tym, że trochę to zaniedbuje, ale nie będę nic obiecywać, żeby potem jeszcze bardziej nie zawieść samej siebie oraz Was.

Zostały 4 rozdziały do końca + epilog! Mam nadzieję, że szybko uda mi się to skończyć i sprawnie przez to przebrniemy. 

Do następnego! xx

BoyfriendWhere stories live. Discover now