33. Victoria

1.2K 44 1
                                    

O 17:30 byłam już gotowa do wyjścia. Miałam na sobie krótkie, ale nie za krótkie, czarne jeansowe spodenki i fioletową bluzkę na ramiączkach, którą kupiłam dwa tygodnie temu przez Internet i nie okazała się na całe szczęście niewypałem, jak duża ilość rzeczy, które zamawiałam. Przez kolejne dziesięć minut siedziałam na łóżku i obserwowałam, jak zmienia się godzina na ekranie blokady mojego telefonu. W końcu postanowiłam wstać i lekko drżącymi dłońmi włożyłam urządzenie do torebki, a następnie wyszłam z pokoju i udałam się na dół. Ubierałam właśnie buty, kiedy nagle obok mnie pojawiła się moja mama.

— Gdzie idziesz? — Wręcz podskoczyłam na dźwięk jej głosu. Nie było w nim ani trochę złości, jednak byłam już na tyle zestresowana moim spotkaniem z Rafaelem, że wystraszyłam się nawet własnej matki. Wyprostowałam się i spojrzałam na nią. Miała na sobie zwykłe spodenki i koszulkę, a na jej ramiona opadały mokre kosmyki włosów, więc pewnie niedawno brała prysznic. Czyżby się gdzieś wybierała?

— Do Maisie. Dzwoniła, żebym przyjechała jej w czymś pomóc — skłamałam. Nie lubiłam nie mówić prawdy mamie, ale wtedy nie mówiłam całkowitej prawdy praktycznie nikomu i chociaż czułam się z tym trochę źle, to kiedyś pewnie uda mi się wszystko wytłumaczyć niektórym osobom.

— Dobrze, ale wróć przed dwudziestą. Mamy z tatą obowiązkowe spotkanie i musimy na nie iść, a ty zostaniesz z Emmą.

Wiedziałam. Tak myślałam, że gdzieś wychodzi. Ale nie spodziewałam się, że będę musiała pilnować przez to siostry.

— No dobrze — powiedziałam, lekko wzdychając.

No cóż, mam nadzieję, że to, co ma mi do powiedzenia Rafael, nie będzie wymagało opowiadania o tym dłużej niż półtorej godziny.

Szybkimi ruchami zawiązałam lewego buta i wyszłam z domu, kierując się do samochodu i ruszyłam w stronę domu Smitha. Przez całą drogę czułam, jak moje dłonie na kierownicy niemiłosiernie się pocą, a serce przyspiesza z każdym kolejnym pokonanym kilometrem. Stresowałam się, ale nawet nie wiedziałam czym.

Kiedy już znalazłam się na podjeździe przed jego miejscem zamieszkania, była godzina 17:53. Byłam przed czasem. Zgasiłam samochód i powoli wyjęłam kluczyki ze stacyjki, następnie chowając je do torebki, w której znajdował się również mój telefon. W końcu wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi. Podniosłam dłoń, aby nacisnąć dzwonek, jednak coś mnie przed tym powstrzymywało. Czułam, jak moje serce przyspiesza i zwalnia, jak jakiś maratończyk, który nie może się zdecydować czy biec szybko, czy oszczędzać siły na koniec biegu. Po chwili jednak omal nie dostałam zawału, kiedy drzwi się otworzyły, a przede mną stanął Rafael w lekko roztrzepanych włosach i z małym uśmiechem na twarzy.

— Jesteś — Powiedział, patrząc mi w oczy, a ja stałam niczym sparaliżowana. Dopiero po trzech sekundach zorientowałam się, że moja ręka nadal jest w górze i próbuje dotknąć guzika dzwonka. Szybko ją opuściłam i zrobiłam krok do przodu, kiedy Smith ruchem dłoni zaprosił mnie do środka, otwierając szerzej drzwi. Weszłam bez słowa do korytarza. Nie wiedziałam, co miałam powiedzieć, bo jednocześnie miałam pustkę w głowie i cisnęło mi się na język milion pytań. Jednak to on przerwał ciszę jako pierwszy. — Chciałabyś może coś do picia? Powinienem mieć jakąś herbatę.

— Nie, dziękuję — odmówiłam, zerkając na niego kątem oka, jak idzie w stronę kuchni, a następnie schyliłam się, aby zdjąć buty.

— Dobrze to — zaczął, jednak wyczułam nutkę zmieszania w jego głosie. Czyżby on też się stresował tym, co ma mi do powiedzenia? — Chodź ze mną.

Weszłam za nim do jego pokoju. Do pokoju, w którym ostatnim razem płakałam, spałam i w którym się z nim pocałowałam. Usiadłam niepewnie na łóżku i położyłam torebkę obok siebie. Rafael usiadł na fotelu naprzeciwko i cicho westchnął.

BoyfriendWhere stories live. Discover now