12. Rafael/Victoria

2.4K 82 33
                                    

Rafael's POV

W piątek przyjechałem do szkoły spóźniony, ale to nie nowość. Zapomniałem, że na pierwszej godzinie mieliśmy pisać sprawdzian z angielskiego - również nie nowość. Ale gdybym wstał dosłownie pięć minut szybciej, zdążyłbym na początek lekcji i miałbym wystarczająco dużo czasu, aby zrobić wszystkie zadania na teście. Chociaż wątpię, że to by jakkolwiek pomogło. Tak czy siak, w najlepszym wypadku dostanę D.

Lekcje minęły ogólnie całkiem szybko i sprawnie. Na matematyce oczywiście przysnąłem i nic z niej nie wyniosłem, a na geografii jak zawsze uwagę skupiłem w telefonie. Kogo obchodzi jak facetka rozprawia o tym, jakie rodzaje chmur mamy na niebie dzisiejszego dnia? No właśnie, nikogo. Dlatego też wolałem zająć się czymś bardziej pożytecznym, jak oglądaniem przypadkowych rzeczy znalezionych na Twitterze niż gadaniem o jakichś cirrusach i stratusach.

Po ostatniej lekcji, równo z dzwonkiem wyszedłem z sali lekcyjnej, zachowując resztki mojego wychowania rodzicielskiego i żegnając się z nauczycielką. Od razu ruszyłem w stronę parkingu ze słodką myślą, że właśnie zaczął się weekend i będę mógł odpocząć od tej pięciodniowej błazenady, ale w ostatniej chwili, tuż przed wyjściem z budynku, przypomniało mi się coś dosyć istotnego. Mianowicie za chwilę zaczynał się trening. Westchnąłem pod nosem, odwracając się na pięcie i ruszając w przeciwną stronę. Ostatnie, czego dzisiaj potrzebuje to wyciskanie moich ostatnich kropel potu, uganiając się za durną piłką. Wolałbym raczej położyć się wygodnie na łóżku w pokoju i po prostu bezczynnie leżeć, słuchając uspokajającej muzyki. Ale cóż, sam się na to zapisałem, więc teraz muszę się liczyć z konsekwencjami swoich przeszłych wyborów.

W ciągu niecałych sześćdziesięciu sekund znalazłem się w męskiej szatni, gdzie znajdowała się już reszta Dillersów. Odstawiłem plecak na podłogę i zacząłem zmieniać swoje ubrania na te treningowe.

- Jak tam, Smith? Jeszcze nie odpuszczasz? - Odwróciłem się w stronę Michaela, najstarszego chyba jak na ten moment w całej szkole, ponieważ aktualnie powtarza maturalną klasę. Spojrzałem na jego drwiący wyraz twarzy, ten dziwny uśmieszek, który gościł na jego brzydkiej buzi i jedynie wywróciłem oczami. Konwersacja z tym chłopakiem nie miała najmniejszego sensu, a to oczywiste, że będzie się ze mnie wyśmiewał. Palant.

Dzisiaj w szkole nie było Camerona, więc nie miałem za bardzo do kogo się odezwać. Mogę rozmawiać z każdym, ale z nim jakoś najlepiej się dogaduję, a z racji, że nie było go na lekcjach, to na treningu też. Odwróciłem się ponownie tyłem do pozostałych i zmieniłem swoje czarne jeansy na jakieś spodnie z dziwnego materiału, które obowiązywały każdego futbolistę. Usłyszałem cichy śmiech za swoimi plecami i bez problemu mogłem się domyślić, że właśnie śmieją się ze mnie, ale jakoś nie obchodziło mnie to za bardzo. Zignorowałem te denerwujący głosy i po prostu wyszedłem z szatni, zabierając ze sobą kask i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej, a dokładnie do wyjścia z niej, aby znaleźć się następnie na boisku. Stało już tam kilku zawodników, w tym oczywiście ten głupi Paulo. Rozmawiał właśnie z trenerem. Wolałem nie wcinać się w rozmowę, więc usiadłem na murawie na odległości kilku metrów od nich.

Po kilku minutach, na boisku pojawili się pozostali gracze i trener ogłosił rozpoczęcie rozgrzewki, którą prowadził nikt inny, tylko Caldera. No pewnie, przecież on jest najlepszy i nadaje się do wszystkiego najlepiej. Założę się, że pan Jacobs już go dawno wytypował na kapitana drużyny, tym samym pozbawiając poprzedniego swojego stanowiska. Do końca roku na pewno nim pozostanie, ale ciekawe co zrobi trener, jak on, tak samo jak poprzedni kapitan Drillersów, opuszczą naszą szkołę, a futboliści zostaną bez dobrego składu, a zarazem i bez kapitana.

Po samej rozgrzewce byłem już okropnie zmęczony. Wiedziałem, że nie ma sensu w ogóle moje bycie tutaj, ale sam się na to zapisałem, więc wypadałoby przetrwać i nie dawać satysfakcji innym członkom drużyny, że odpuściłem, bo jestem jakimś, jak to ładnie ująć, cieniasem.

BoyfriendWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu