31. Paulo/Victoria

1.2K 38 3
                                    

Paulo's POV

— Wsiadajcie, wsiadajcie. — Głos pana Martina dochodził do moich uszu, kiedy kierowałem się w stronę autokaru, ciągnąc za sobą walizkę. Było bardzo wcześnie, a my właśnie zaraz mieliśmy wyjechać z Denver, kończąc naszą wycieczkę.

Znalazłszy się już przy grupie licealistów, pchających się do środka pojazdu, podałem swój bagaż kierowcy, który następnie włożył go do bagażnika i zamknął klapę. Wsiadłem do autokaru i zająłem swoje miejsce, to samo, które zajmowałem w drodze do Denver. Rozejrzałem się po nieco ciasnym wnętrzu i gdzieś z przodu mignęły mi zakręcone włosy Victorii. Westchnąłem na wspomnienie naszej „randki", która nie byłaby taka zła, gdyby nie późniejsze wydarzenia na parkingu przed restauracją i moje okropne zachowanie. Nadal nie wiem, co miałem w głowie, żeby po prostu wtedy stamtąd odjechać bez niej. Przez moment gapiłem się pusto przed siebie, aż w końcu wyjąłem telefon i zacząłem bez żadnego sensu stukać w ekran i przeglądać media społecznościowe.

Po chwili do pojazdu weszli nauczyciele i po upewnieniu się, że wszyscy są na swoich miejscach i nikt ani nic nie zostało w hotelu, w końcu mogliśmy ruszać.

Z jednej strony cieszyłem się, że wracamy już do domu, ale z drugiej ta wycieczka była naprawdę fajna i byłem zadowolony z tego, że udało mi się wziąć w niej udział. Podczas pobytu w Denver zwiedziliśmy bardzo ładne miejsca i robiliśmy całkiem ciekawe rzeczy. I nawet jedzenie w hotelu było nienaganne, nie wspominając już o pokojach, w których jedyne, co było do zarzucenia, to zwiędły kwiatek na parapecie. Podczas tego wyjazdu również dużo rozmyślałem.

Kiedy tylko miałem chwilę dla siebie i byłem sam w pokoju, zaprzątałem sobie myśli najróżniejszymi sprawami. Głównie rozmyślałem nad moją przyszłością i nad wszystkimi zmianami, jakie czekają mnie w najbliższych tygodniach mojego życia. Nie zabrakło też myśli związanych z Victorią Harvey. Nie ukrywajmy, że byłem w niej zauroczony. Podobała mi się, nawet bardzo, ale wiedziałem, że ona nic do mnie nie czuje i nic poważniejszego niż zwykła przyjaźń między nami nie będzie. Widziałem też, że najprawdopodobniej ona też zdawała sobie sprawę z tego, że wpadła mi w oko, tak samo jak ja zdawałem sobie sprawę z tego, że ja jej niekoniecznie. Szczerze mówiąc, wydawało mi się, że ona coś czuje do tego całego Smitha, którego przedstawiła mi jako „debila", gdy oprowadzała mnie po szkole w mój drugi dzień po przeniesieniu się ze starej placówki, w której uczyłem się prawie trzy lata. Do tego Smitha, przez którego moje spotkanie z Victorią się, ładnie mówiąc, zepsuło. Ale nie mogłem tego oceniać, nic mi do tego, z kim ona będzie chciała sobie ułożyć życie, jeśli tym kimś nie będę ja.

Miałem pewną sprawę, dotyczącą mojej relacji z dziewczyną, a raczej dotyczącej jej zakończenia. Chcąc, nie chcąc, kończyłem liceum i musiałem niedługo wyjechać na studia, a co za tym idzie rozstać się ze wszystkimi, których poznałem w Bakersfield, w tym z nią. Pomimo tego, że nie znałem jej przez długi czas, czułem się, jakby była mi w jakiś sposób bliska. Nie mówiąc o tym, że była bardzo ładna i gdybym tylko miał okazję, aby spędzić z nią więcej czasu, lepiej ją poznać, raczej bym się w niej zakochał. Na tamten moment tylko mi się podobała ponadprzeciętnie niż inne dziewczyny, które mnie otaczały. I może to i lepiej, że nie czułem do niej nic wielkiego, bo szczerze wątpiłem w to, że ona byłaby w stanie być z takim chłopakiem jak ja, szczególnie, kiedy w jej głowie i sercu gościł zapewne ktoś inny.

Droga powrotna w całości minęła bardzo spokojnie. Dużo czasu przespałem, mieliśmy kilka postojów, ale sam nie jestem pewien, czy trzy, czy może więcej. Nie staliśmy w żadnym korku i dotarliśmy pod Bakarsfield High School chyba nawet szybciej, niż było to zaplanowane. Było kilka minut po pierwszej w nocy. Gdy wysiedliśmy z autokaru (co swoją drogą trwało kilka dobrych minut, bo niektórzy jeszcze w najlepsze sobie spali, gdy dojechaliśmy na miejsce), kierowca otworzył bagażnik, abyśmy wszyscy mogli wyjąć z niego swoje bagaże. Cały czas starałem się wypatrzeć w grupie licealistów, oświetlanych na ciemnym parkingu jedynie przydrożną lampą, Victorię. W końcu gdy odebrałem swoją walizkę, zobaczyłem ją, jak żegna się z dwójką swoich przyjaciół, a następnie od nich odchodzi i kieruje się w stronę miejsca, gdzie zaparkowała zapewne swój samochód. Nie czekając ani chwili dłużej, rzuciłem szybkie „dobranoc" nauczycielom i pobiegłem za nią, mając nadzieję, że da mi ze sobą porozmawiać. Wiedziałem, że drugiej okazji nie będzie na to, żebym mógł zrobić to, co miałem w planach.

BoyfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz