17. Rafael

1.7K 71 7
                                    


Było już grubo po północy, kiedy przemierzałem kolejne ulice Bakersfield w drodze do domu. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego późnego powrotu, ale w zasadzie mogłem to przewidzieć. Po wizycie w kostnicy, gdzie spędziłem może niecałą godzinę razem z innymi członkami mojej rodziny, żegnając się z moim ojcem, a właściwie z jego zimnym już ciałem, ciotka Katherine, organizatorka pogrzebu i wszystkich rzeczy z nim związanych, zaprosiła mnie do siebie do domu na herbatę i ciastko. Z początku odmówiłem, byłem w złym stanie i nie miałem ochoty na żadne herbatki ani jej fikuśne placki, ale po jej długich namowach, zdecydowałem się ją odwiedzić.

Moja wizyta trochę się przedłużyła. Mówiąc trochę, mam na myśli ładnych parę godzin, bo jednak mocno się tam zasiedziałem. Ciocia zasypywała mnie masą różnorodnych pytań oraz toną opowieści z dzieciństwa z Willem Smithem w roli głównej, przez co minęło bardzo dużo czasu, zanim zorientowałem się jak długo już tam siedziałem, i że powinienem wrócić do domu. Kobieta zapakowała mi w kartonik kilka kawałków jej wypieku, który swoją drogą całkiem dobrze jej wyszedł, i odprowadziła mnie do drzwi, skąd się z nią pożegnałem i ruszyłem w stronę swojego auta, aby wrócić do siebie.

Byłem już całkiem niedaleko, kiedy przede mną wyrosła kolejna już podczas mojej jazdy sygnalizacja świetlna, której czerwone światło raziło moje narządy wzroku. Posłusznie zatrzymałem się przed przejazdem, chociaż na ulicach w tej dzielnicy nie było ani jednego samochodu, wolałem cierpliwie zaczekać, aby przypadkiem nie dostać mandatu, co byłoby moim kolejnym długiem do spłacenia. Korzystając z okazji rozejrzałem się trochę po okolicy. Wszędzie panowała ciemność, którą przerywały jedynie pojedyncze światła, pochodzące z okien domów rodzinnych oraz przydrożnych lamp. Po jednej stronie ulicy, niedaleko skrzyżowania, przez które miałem właśnie przejechać, dostrzegłem przystanek autobusowy, na którym, zdawało mi się, że ktoś siedział. Wytężyłem bardziej wzrok, aby móc zobaczyć coś więcej, lecz zauważyłem jedynie nogi, odziane w jakieś najprawdopodobniej różowe spodenki oraz stopy w białych butach. Nie mogłem dokładnie zarejestrować, czy był to ktoś przeze mnie znany, czy nie, ponieważ od pasa w górę nie widziałem nic z miejsca, w jakim w tamtym momencie się znajdowałem. Na początku pomyślałem sobie, że to pewnie jakiś kolejny żul, pijak, który na noc zajmuje sobie ławkę na przystanku, aby się przespać, jednak wątpię, żeby taka osoba nosiła różowe szorty.

Wreszcie moim oczom, zamiast czerwonego ukazało się zielone światło i mogłem ruszyć z miejsca. Wcisnąłem gaz, jednak jechałem powoli, bo moja ciekawość w tamtym momencie była bardzo silna i chciałem dowiedzieć się, kto siedział o tej porze na przystanku, skoro w godzinach tak późnych autobusy nie jeżdżą. Byłem już bardzo blisko i zza ściany małej stacji zaczynała ukazywać mi się sylwetka osoby tam siedzącej. Po krótkiej chwili udało mi się odgadnąć, kto to był. Długie, kręcone i mokre zapewne od deszczu włosy, opadające na ramiona oraz na twarz dziewczyny, uświadomiły mnie w tym, że tym człowiekiem była Harvey. I w tamtej chwili zacząłem się mocno zastanawiać, co ona, kurwa, robiła na przystanku prawie o pierwszej w nocy? Chyba już całkowicie oszalała.

Podjechałem pod miejsce, gdzie siedziała brunetka i zatrzymałem się naprzeciw niej. Była skulona, twarz miała ukrytą w dłoniach i nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Było zimno, padało, a ona tam przebywała, sama i najprawdopodobniej w piżamie, bo z tego, co udało mi się zauważyć, miała na sobie jedynie białą koszulkę i różowe spodenki.

— Ej, Harvey! — krzyknąłem w jej stronę, uchyliwszy swoje okno. Deszcz zaczął padać prosto na tapicerkę w środku mojego samochodu, a po moim ciele przeszedł dreszcz, spowodowany zimnym powietrzem z zewnątrz, jednak za bardzo nie zwróciłem na to wtedy uwagi. Victoria nie zareagowała. Obserwowałem ją przez kilka sekund i dostrzegłem, jak cała drży. Jej ramiona unosiły się i opadały w jakimś nieznanym mi rytmie i wtedy coś zrozumiałem.

BoyfriendWhere stories live. Discover now