15. Rafael

1.8K 72 12
                                    

To był zdecydowanie najgorszy weekend jaki przeżyłem w swoim życiu. Praktycznie nic nie zjadłem, bo nie miałem apetytu, cały czas leżałem zamknięty w swoim pokoju, otoczony czterema ścianami, na przemian wstając z niepościelonego łóżka i krzątając się od jednego kąta do drugiego. W poniedziałek nadal trzymało mnie przygnębienie całą tą sytuacją. Nie miałem siły ani chęci na wychodzenie ze swojego domu, więc odpuściłem sobie szkołę i zostałem w nim. Siedziałem zupełnie sam zamknięty w budynku. Nie było w nim nikogo oprócz niewiedzącego, co ma zrobić ze swoim życiem chłopaka. Nawet przez jeden moment nie pomyślałem o czymś innym niż to, co stało się piątkowej nocy. Cały czas myślałem tylko i wyłącznie o tym momencie, w którym dowiedziałem się, że ojciec umarł. Czasami przez myśl przechodziła mi również chwila, gdy będąc jeszcze małym chłopcem, dowiedziałem się tak samo jak ostatnio o śmierci rodzica, mojej mamy. Której również ze mną już nie było. Zostałem zupełnie sam. Nie miałem nawet rodzeństwa, nie miałem do kogo gęby otworzyć, nie miałem z kim się podzielić moim przykrym losem, nie miałem komu się wypłakać w rękaw. A to bolało.

Z dnia na dzień coraz bardziej odczuwałem to, że moich rodziców nie było już na tym świecie. Chociaż ojciec cały czas odkąd mama odeszła praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju, dało się odczuć brak jego obecności. Świadomość mojej samotności mnie przytłaczała. Naprawdę nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić.

Często rozmawiałem przez telefon z najbliższymi osobami z rodziny, które zdążyłem już poinformować o śmierci taty i o pogrzebie, który odbędzie się w środę o godzinie dwunastej. Zorganizowaniem pogrzebu zajęła się w większości moja ciotka Katherine, która mieszka jedynie jakieś dwadzieścia kilometrów stąd. I było mi to na rękę, że sama zaproponowała, iż się tym zajmie. Sam najprawdopodobniej nie dałbym rady tego ogarnąć. We wtorek wieczorem będę mógł jechać jeszcze raz, ostatni raz przed pochowaniem, zobaczyć ojca. Wtedy się z nim pożegnam. Raz na zawsze.

***

Budzik dzwonił niemiłosiernie głośno, a jego melodia rozbrzmiewała po całym ciemnym pomieszczeniu, docierając do moich wrażliwych na ten dźwięk uszu. Nie miałem ochoty wstawać. Nie miałem siły na nic, wolałem dzisiejszy dzień również zostać w domu i najlepiej w ogóle nie wychodzić już do końca roku szkolnego. Ale wiedziałem, że tak nie może być. Jeżeli znowu narobię sobie zaległości, naprawdę nie przejdę do następnej klasy, a chciałbym zdać razem ze wszystkimi osobami z mojego rocznika tak, jak przystało na osobę w moim wieku. Powoli wstałem z wygodnego materaca, w którym już zdążyła się dokładnie wygnieść moja sylwetka. Jeszcze chyba nigdy nie spędziłem tak dużo czasu, leżąc bezczynnie w łóżku. Podszedłem do stolika, na którym leżał mój telefon z lekko pękniętą szybką, podłączony do ładowarki, gdzie spędził całą noc, podczas której ja ledwo co zmrużyłem oko. W niezbyt szybkim tempie odłączyłem go od od kabla, a następnie wyłączyłem drażniący moje narządy słuchu budzik.

Byłem okropnie zmęczony. Chwiałem się na własnych nogach i z trudem pokonałem siedem kroków w stronę szafy z ubraniami, z której wyjąłem pierwsze lepsza ubrania, następnie zarzucając je niezdarnie na swoje ciało. Udałem się do kuchni, ale kiedy zorientowałem się, że nie ma w niej nic, co mógłbym zjeść na śniadanie, ponieważ od piątku nie byłem w żadnym sklepie, poszedłem do łazienki, aby umyć zęby i obmyć zmęczoną twarz zimną wodą. Lodowata ciecz, uderzająca o moje powieki, policzki i nos od razu sprawiła, iż bardziej się przebudziłem. Chociaż nadal byłem niemiłosiernie zmęczony, założyłem na stopy swoje czarne, o dziwo jeszcze w miarę czyste adidasy, i  zamknąwszy drzwi wejściowe na klucz, wsiadłem do zatankowanego na szczęście samochodu i wyjechałem z podjazdu, kierując się w stronę budynku Bakersfield High School.

BoyfriendWhere stories live. Discover now