19. Victoria

1.7K 67 5
                                    

Otworzyłam oczy, z trudem powstrzymując się od zamknięcia ich z powrotem i spojrzałam na biały sufit, na którym powoli pojawiały się przebijające się przez na wpół zasłonięte rolety promienie słoneczne. Przez chwilę nie mogłam zorientować się, gdzie się znajdowałam i co wydarzyło się dzisiejszej nocy, jednak kiedy poczułam na sobie ucisk czyjejś ręki przerzuconej przez moje ciało, od razu oprzytomniałam. Byłam u Rafaela.

Do mojej głowy jak na zawołanie zaczęły wracać wszystkie wydarzenia minionej nocy. Najpierw cała straszna sytuacja z moją siostrą, moja „ucieczka" z domu w środku nocy, zatrzymanie się na przystanku autobusowym, a następnie zabranie mnie przez Rafaela do jego domu, to, kiedy dał mi swoje ubrania na przebranie, bo byłam cała przemoczona od padającego wtedy deszczu, nasza rozmowa, pocałunek...

Właśnie, pocałunek.

Nie mogłam uwierzyć, jak to się stało. Jakim cudem do tego doszło? Siedziałam sobie normalnie na jego łóżku, on już miał wstać i wyjść, aby przynieść mi telefon, ale coś go powstrzymało. Chciał mnie przykryć kocem, który wtedy ze mnie zleciał i stało się to. Pocałował mnie. Jego pieprzone wargi znalazły się na moich ustach, a ja się nawet nie odsunęłam. Nie ruszyłam się, nie zrobiłam niczego, co mogłoby przerwać to zbliżenie, ale nie byłam w stanie. Nie mogłam się wycofać z niewiadomo jakiej przyczyny. Po prostu znieruchomiałam. Kiedy o tym myślałam, nadal czułam ciepło bijące z jego pełnych warg, które lekko położył na moich. To było takie delikatne, nie było w tym ani trochę namiętności, a raczej mogłabym powiedzieć, że kryła się w tym wszystkim czułość, jakiś rodzaj troski, jak we wszystkim, co dla mnie zrobił tej nocy ten chłopak, którego jeszcze do niedawna miałam za nieczułego i bezuczuciowego egoistę.

Myliłam się co do niego. W rzeczywistości był człowiekiem, który tak samo jak wszyscy miał swoje problemy. W jego przypadku były one okropne, a sam Smith nie miał nikogo bliskiego, z kim mógłby dzielić swoje nieszczęście, na przykład rodzeństwa. Było mi go żal, było mi go naprawdę szkoda. Czułam się dziwnie, kiedy opowiadał mi o tym, co przytrafiło mu się, gdy był jeszcze dzieckiem i o tym, co przydarzyło się w jego życiu ostatnio. To musiało go boleć i nie dziwiłam się, że nie umiał powstrzymać łez nawet w moim towarzystwie. Jednak nie miałam mu tego za złe. Nie wiedziałam, co przeżywał. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak on, ale szczerze mu współczułam i zrozumiałam, że pomimo tej całej nienawiści, jaką do siebie żywiliśmy przez te wszystkie licealne lata naszej znajomości, umieliśmy znaleźć w sobie odrobinę, a nawet więcej niż odrobinę empatii do siebie. Szczególnie Rafael wykazał się naprawdę wielką czułością wobec mnie, co bardzo mnie zaskoczyło. Gdzieś w głębi okazało się, że jednak się lubimy i umiemy przetrwać bez wyzwisk, a nawet normalnie porozmawiać, do tego o poważnych sprawach.

Jednak nic nadal nie wyjaśniało tego, dlaczego nasze usta w pewnym momencie się połączyły w kilkusekundowym pocałunku, którego nie potrafiłam lub może nawet nie chciałam przerwać, choć nie umiałam się do tego przyznać sama przed sobą. Nigdy w życiu z nikim nie byłam w takiej relacji, aby doszło do takiego rodzaju zbliżenia. Nigdy w życiu z nikim się nie całowałam. Aż do dzisiejszej nocy.

Może to dziwne, w tym roku skończę osiemnaście lat, stanę się dorosła, a jeszcze nigdy wcześniej się nie całowałam, ale nie chciałam tego robić. Czekałam, aż znajdę kogoś, z kim będę się czuła dobrze, z kim postanowię się związać, z kim będę chciała przeżyć wszystko po raz pierwszy. Kiedy poszłam do restauracji z Paulem i miałam wtedy wrażenie, że dojdzie właśnie do całusa, przeraziłam się, ponieważ nie czułam do niego niczego nadzwyczajnego i pomimo tego, że był mega przystojny, czarujący i uroczy, nie chciałam pozwolić, aby do tego doszło. A teraz? Zrobiłam to z Rafaelem. Z Rafaelem Matthiasem Smithem, który od początku mojej przygody w Bakersfield High School był dla mnie kimś w rodzaju wroga. Był osobą, którą najchętniej wyrzuciłabym z tego miasta, aby już nie musieć więcej na niego patrzeć. Jednak ostatnimi czasy wszystko zaczęło się zmieniać. My zaczęliśmy się zmieniać. I chociaż było to dziwne i może momentami niepokojące, to nie mogliśmy tego uniknąć. Ktoś już za nas podjął decyzję co do naszego losu i nie mogliśmy nic zmienić. Najprawdopodobniej właśnie tak mieliśmy się do siebie zbliżyć, pogodzić, przestać skakać sobie do gardeł. Zaczynając od drobnej pomocy przy matematyce, a kończąc na szczerej rozmowie o najgorszych problemach i tym cholernym pocałunku, o którym najprawdopodobniej będę myślała dopóki Rafael nie zniknie na zawsze z mojego życia albo nawet dłużej.

BoyfriendWhere stories live. Discover now