13. Victoria/Paulo

1.8K 71 27
                                    

Victoria's POV

Stałam bez ruchu, tak samo jak brunet koło mnie, i wpatrywaliśmy się w zbliżającą się sylwetkę chłopaka. Nie wiedziałam, dlaczego w ogóle do nas podchodzi, normalnie poszedłby w swoją stronę i nie zwracał uwagi na dwie osoby, których swoją drogą nienawidzi, z tego, co mi wiadomo. Nie przepada ani za mną, ani za Paulem, czego już nawet chyba nie muszę mówić. To po prostu widać. Jednak on cały czas przyspieszał, był zaledwie dwa metry od nas, chciałam się cofnąć, odwrócić i odejść z Paulem w stronę jego samochodu i po prostu odjechać z tego parkingu, a nie czekać jak na zbawienie, kiedy ten okularnik do nas podejdzie i nie wiem, odezwie się czy zrobi coś innego, co akurat ma w planach. Nie wiem, co siedzi w jego tępej głowie i nie wiem, jaki ma cel w tym, że do nas idzie, a inna rzecz, która bardziej mnie zastanawiała w tamtym momencie to: dlaczego stoję z Calderą jak dwa słupy soli i nie pójdziemy po prostu w swoją stronę? Nie wiem, naprawdę nie wiem, po jaką cholerę sterczałam tam z nim i spoglądałam na przybliżającą się osobę Rafaela, w którego okularach odbijały się światła pobliskiej latarni, zamiast po prostu odejść. Ale to brunet się pierwszy zatrzymał. A ja czekałam. Na rozwój wydarzeń, który okazał się być niezbyt ciekawy. W chwili, kiedy Smith stanął twarzą w twarz z chłopakiem, który przed chwilą w restauracji o mało co mnie nie pocałował, przestałam panować nad tym, co zaczęło się dziać.

To było dziwne. To nawet mało powiedziane, ale nie będę tutaj używać innych nieprzyzwoitych wyrazów, aby to opisać. Zostańmy przy tym, że ta sytuacja była bardzo dziwna, cholernie dziwna i sama czułam się nieswojo obserwując to, co właśnie miało miejsce kilka centymetrów ode mnie.

W twarzy Rafaela było coś strasznego. Złość. Gniew. Chęć zrobienia czegoś złego. On bez jakiegokolwiek zastanowienia, kiedy prawie stykał się nosami z Paulem, zaczął na niego wrzeszczeć, co całkowicie wybiło mnie z równowagi. Nie wiedziałam jak się zachować. Nie wiedziałam, co w tej sytuacji mam zrobić. Paulo sam zaczął krzyczeć. Niemiłosiernie głośno. Bałam się, że za chwilę przybiegnie jakaś straż, ktoś wezwie policje, czy jeszcze coś innego. Chciałam im przerwać. Zaczęli się szarpać. Cały czas na siebie krzyczeli, a ja nie mogłam nawet zrozumieć żadnego wykrzyczanego przez nich słowa. Były dla mnie niezrozumiałe, a w moich uszach szumiało, co jeszcze bardziej wszystko utrudniało. Wpatrywałam się w nich z odległości połowy metra i dopiero w momencie, kiedy na twarzy Smitha zauważyłam siniaki, pozostałości po najprawdopodobniej jakiejś bójce, zupełnie takie same jak u Paula, zrozumiałam. Zrozumiałam, że Caldera wcześniej pobił się z Rafaelem.

- Jeszcze raz się do mnie zbliżysz, to...

- PRZESTAŃCIE! - przerwałam Paulowi w połowie zdania. Krzyknęłam tak głośno, że aż musiałam zatkać swoje usta dłonią, aby przez sekundę pomyśleć, czy to aby na pewno był mój głos. - Ogarnijcie się do cholery. Co wy robicie?

Zignorowali mnie. Całkowicie zignorowali moje słowa. Nawet na mnie nie spojrzeli. Żaden z nich nie podniósł nawet wzroku chociażby na sekundę, aby zwrócić głowę w moją stronę, przestać się szarpać, wyzywać, wrzeszczeć i po prostu się uspokoić. Jak oni się zachowywali? Jak w jakiejś podstawówce. A może nawet jak w przedszkolu. Co takie ich zachowanie miało reprezentować? Jeszcze Rafaela mogłabym zrozumieć, jest niestabilny emocjonalnie, często się w jakieś bójki pakował, z tego co zawsze słyszałam, ale teraz? Co to ma znaczyć? A Paulo to już kompletnie zwariował. Spodziewałam się po nim jakiejś bardziej godnej naśladowania postawy. Co on sobą reprezentuje? Czy to jest jakiś głupi żart? Jeśli tak, to nie wyszedł żadnemu z nich.

Obserwowałam wydarzenia, które miały miejsce zaledwie przez pięć minut, kiedy nagle z restauracji, w której jeszcze niedawno siedziałam i dobrze się bawiłam, wybiegła kelnerka.

BoyfriendWhere stories live. Discover now