21. Rafael

1.6K 62 9
                                    

W życiu nie spodziewałbym się, że Victoria i ja kiedykolwiek będziemy w stanie się ze sobą normalnie porozumieć, a już na pewno nie myślałem o tym, że dziewczyna mogłaby towarzyszyć mi w czasie pogrzebu ojca. Kiedy zapytała mnie o to, czy nie chciałbym, aby ze mną poszła, przez moment miałem wrażenie, że się przesłyszałem, ale po chwili namysłu zrozumiałem, że wypowiedziała do mnie te słowa naprawdę. Nie wiedziałem, czy tego chciałem, jednak po dłuższej chwili namysłu stwierdziłem, że tak. Pomyślałem o tym, jak wyglądałby pogrzeb, gdybym poszedł sam i samotnie patrzył na to, jak chowają mojego tatę. Oczywiście miałem świadomość, że byłaby tam moja rodzina, ciotki, wujkowie, najbliżsi kuzyni, którzy daliby radę dotrzeć, jednak jakaś cząstka mnie chciała, aby Harvey poszła ze mną, aby towarzyszyła mi w tym jednym z najgorszych dni w moim życiu. Sam nie byłem w stanie powiedzieć, dlaczego tak naprawdę tego pragnąłem, lecz po tym wszystkim, co ostatnio się między nami wydarzyło,  zdawało się, że chyba nic mnie już nie zaskoczy, nawet to, iż mam ochotę na obecność tej brunetki, z którą miałem okropne relację przez cały okres naszej licealnej znajomości.

Kiedy po dobrych dwudziestu minutach jazdy znaleźliśmy się na miejscu, wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę kaplicy, przed którą czekała na mnie ciotka Katherine. Przywitałem się z nią, to samo zrobiła Victoria, po czym złożyła szczere kondolencje mojej cioci, która, o dziwo, nie zadawała żadnych pytań o dziewczynę, i ruszyliśmy do środka. Przeszliśmy razem przez kaplicę i wyszliśmy tylnymi drzwiami prosto na cmentarz. Z naszego miejsca dało się dokładnie widzieć już czarną trumnę i zebranych przed nią ludzi. Na sam ten widok do moich oczu zaczęły napływać łzy, jednak powstrzymałem się od wypuszczenia ich. Nie chciałem płakać tego dnia, stwierdziłem, że za dużo słonych kropel już wylałem, jeśli chodzi o temat śmierci mojego ojca. Ruszyłem pospiesznym krokiem w stronę wszystkich zebranych, a Harvey szła przez cały czas po mojej lewej stronie i zerkała na mnie co jakiś czas, zapewne myśląc, iż tego nie zauważałem.

Ustałem z zielonooką trochę dalej niż wszyscy, a Katherine opuściła nas i udała się nieco bliżej wykopanego grobu. Zacisnąłem usta w wąską linię i spojrzałem na niższą dziewczynę obok mnie, która wpatrywała się uważnie przed siebie, sprawiając wrażenie niezmiernie przejętej i smutnej. Staliśmy tak w ciszy przez kilka minut, dopóki na cmentarzu nie pojawił się ksiądz, który rozpoczął ceremonię.

Niestety moje postanowienie o braku płaczu w dzień pogrzebu nie bardzo się sprawdziło. Gdy ksiądz wypowiedział część z prochem, moje oczy mimowolnie zrobiły się wilgotne, a kiedy zobaczyłem, jak ciotka Katherine zalewa się łzami, przytulając się do swojego brata, a mojego wujka, który przyjechał na to wydarzenie aż z Phoenix, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Wgapiałem się pusto przed siebie i jak przez mgłę widziałem, jak trumna była powoli opuszczana do grobu. Zdjąłem okulary i przetarłem oczy dłonią, aby pozbyć się irytujących słonych kropel i móc chociaż przez chwilę przyjrzeć się wydarzeniu z wyostrzonym wzrokiem.  W  momencie gdy założyłem szkła z powrotem, poczułem na swoim ramieniu dotyk drobnych dłoni znajdującej się koło mnie Victorii. Spojrzałem na nią, jej oczy również były przeszklone, a jedna łza, która wcześniej spłynęła po jej twarzy, zostawiła na niej wilgotny ślad. Wygięła usta lekko w małym, pokrzepiającym uśmiechu, a ja przez kilka sekund poczułem się nieco lepiej, jakby to, co działo się dookoła nas na chwilę przestało mieć znaczenie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że zapewne wyglądałem okropnie i po uświadomieniu sobie tego, iż pewnie moja twarz była w tamtym momencie cała czerwona, poczułem się trochę nieswojo, jednak zaraz potem przypomniało mi się, co Harvey już o mnie wiedziała i w jakim sama była stanie ostatniej nocy, gdy zabrałem ją do siebie.

Odwróciłem wzrok ponownie w stronę grobu i już do końca ceremonii powstrzymałem się od wypuszczania spod powiek kolejnych łez. Po zakończeniu, wszyscy mieliśmy udać się na ucztę pogrzebową, jednak nie byłem do końca pewny, czy mam ochotę na jakiekolwiek jedzenie. Mój ojciec niedawno umarł i właśnie został pochowany, a wszyscy pogrążeni w żałobie, w tym ja, syn zmarłego Willa, mieliśmy zajadać się daniami, jakby nigdy nic. Stypy zawsze były dla mnie czymś bezsensownym i niedorzecznym. Rozumiem, można porozmawiać z członkami rodziny, których długi czas się nie widziało, ale z drugiej strony, co z tego, skoro gdyby nie śmierć kogoś bliskiego, wcale nie pofatygowaliby się kogokolwiek odwiedzić. 

BoyfriendDonde viven las historias. Descúbrelo ahora