26. Ale mnie wymęczyłeś

696 13 1
                                    

Ian's POV

Spokojnie rozejrzałem się po ludziach i od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Spojrzałem w kierunku, gdzie właśnie powinna być Em, ale nie zobaczyłem jej tam. Zignorowałem jakąś laskę, która właśnie coś do mnie mówiła i zatrzymałem kumpla, który przechodził niedaleko.

-Stary, widziałeś moją dziewczynę? - Popatrzył na mnie jakby się zastanawiał o kim mówię, ale po chwili otrząsnął się i był w stanie mi odpowiedzieć.

-Nie, ale jak tylko ją gdzieś zobaczę dam Ci znać - Klepnął mnie w ramię i odszedł z blondyną uwieszoną na jego boku. Chwila, czy to nie była ta sama, która przed sekundą chciała się dobrać do mnie? Westchnąłem. Dziwek nie toleruje. Może sprawiam wrażenie takiego co lubi się zabawiać co noc z inną, ale w zasadzie jeszcze nigdy tak nie zrobiłem. Miałem Emily, potem, gdy jej zabrakło pocieszyłem się jakąś i tyle. Nie uważałem, że to coś złego, bo byłem z jedną a nie z pięcioma, w ciągu nocy.

Jeszcze raz dokładnie przeskanowałem wzrokiem ludzi w pobliżu, ale to nic nie dało. Wkurwiła mnie. Miała stać tam, gdzie ją zostawiłem. Teraz się gdzieś włóczy, znając ją po jakichś kątach, gdzie może jej się coś stać. Warknąłem niezadowolony i zacisnąłem dłoń w pięść. Zawsze była nieposłuszna i mimo, że to lubiłem, w tym momencie cholernie mi nie pasowało. Przeciskałem się przez tłum kłębiących się ludzi. No dobra, można powiedzieć, że to były same laski lecące na mojego kumpla, który wygrał wyścig. Przejście obok nich wszystkich było nie lada wyzwaniem. Co chwila któraś mnie zaczepiała, ale nie zwracałem uwagi. Tak jak mówiłem wcześniej, nie toleruję dziwek. One były tu tylko dla szybkiego numerku z bogatym kolesiem.

Westchnąłem z ulgą, gdy spotykałem na swojej drodze coraz mnie ludzi. Wszyscy pchali się do przodu, więc na tyłach byli tylko nieliczni. Cały czas się rozglądałem, ale nigdzie nie widziałem Emily. W tym momencie miałem ochotę ją uderzyć, żeby mnie słuchała, bo traciłem cierpliwość. Starałem się traktować ją lepiej, bo czasem nie miała ze mną lekko, ale z jej zachowaniem po prostu się nie dało. Stanąłem i postanowiłem zastanowić się, gdzie mogła pójść. Nie znała tej okolicy. Nie powinna kręcić się gdzieś daleko, chyba aż taka głupia nie jest. Przeczesałem nerwowo włosy i westchnąłem. Gdy już miałem się odwrócić i pójść szukać, ktoś zawołał moje imię. Poczekałem chwilę, aż James dobiegnie do mnie.

-No co jest? - Zapytałem go, gdy tylko był na tyle blisko, żeby usłyszeć.

-Stary, znalazłem ją - Wysapał między głębokimi oddechami. Widocznie musiał biec, żeby mnie dogonić.

-No to gadaj gdzie jest - Niecierpliwiłem się, a on nie chciał współpracować.

-Musisz pójść ze mną i to zobaczyć - Pociągnął mnie za rękaw i ruszył przed siebie. Wypuściłem oddech.

-Naprawdę nie mam ochoty na jakieś gierki, po prostu powiedz mi, gdzie ona jest.

-Nie mogę, jeżeli Ci powiem to nie uwierzysz, musisz to zobaczyć na własne oczy - Odparł pewny siebie.

Warknąłem i postanowiłem nie drążyć tematu, bo James i tak nic by mi nie powiedział. Na tyle cierpliwie na ile mogłem szedłem za nim jeszcze chwilę. Chłopak zatrzymał się nagle tak, że prawie na niego wpadłem.

-Co do cholery jasnej odwalasz? - Krzyknąłem.

-Cicho bądź! - Przyłożył palec do ust jakby to miało mnie uciszyć. Spojrzałem na niego karcącym wzrokiem. Nie chciałem, żeby się tak do mnie odzywał, nie miał takiego prawa.

-Dobra, sorry. Tylko weź się nie wściekaj za bardzo - Nawet nie czekał na odpowiedź. Po prostu przesunął się w prawo i dał mi dostęp do zobaczenia tego, co miało mnie tak zaskoczyć.

They Don't KnowWhere stories live. Discover now