Epilog

1.1K 18 20
                                    

Nathan's POV 

Siadam na małej ławeczce. Jest wiosna, dookoła jest ładnie i zielono. Lubię przebywać na powietrzu.. od jakiegoś czasu. Patrzę przed siebie intensywnie, jakbym chciał zobaczyć coś nowego, jednak widok ten nigdy się nie zmieni. Już się przyzwyczaiłem. Przychodzę tu codziennie, lubię to miejsce. Jest z dala od zgiełku miasta, można pomyśleć, posiedzieć, powspominać. Ogarniam wzrokiem całą przestrzeń dookoła. Kilka drzew, dużo kwiatów i gdzieniegdzie ławka, na której siedzą pojedyncze osoby i, tak samo jak ja, patrzą dokładnie w jedno miejsce. Po moim policzku spływa samotna łza, nie mam zamiaru jej wycierać. To nie jest oznaka słabości. Łzy pokazują, że mimo wszystko jesteś człowiekiem i masz uczucia. Każdy ma prawo płakać, nie uważam, że to coś złego. Nagle wszystko wraca do mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Do teraz udawało mi się odsunąć te wspomnienia najgłębiej w zakątek mojego umysłu, ale dzisiaj byłem zbyt słaby. Przed oczami mignęło mi kilka ostatnich sytuacji.

*

Tak jak zawsze wszedłem wtedy do szpitala, odwiedzić ją. Przywitałem się z pielęgniarką, która już mnie dobrze znała i ruszyłem dalej.

-Przepraszam - Zawołała za mną, na co natychmiast przystanąłem i odwróciłem się.

-Tak? - Byłem trochę zniecierpliwiony, ale udawałem opanowanie, chcąc wysłuchać miłej kobiety.

-Obudziła się - Uśmiechnęła się szczerze. Te dwa słowa wystarczyły, żebym przestał stać obok niej. Biegiem pokonałem kilka ostatnich metrów i wpadłem do jej pokoju nie patrząc na nic. Spojrzałem na nią i od razu w oczy rzucił mi się jej delikatny uśmiech. Wolnym krokiem podszedłem do jej łóżka i usiadłem obok łapiąc za jej drobną dłoń. W oczach formowały mi się łzy szczęścia.

-Cześć, skarbie - Szepnąłem cicho i wolną dłonią odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho.

-Cześć - Wycharczała zmęczonym głosem i spojrzała prosto na mnie. Jak mi tego brakowało. Westchnąłem szczęśliwy i uśmiechnąłem się szczerze, pierwszy raz od tego okropnego dnia.

Rozmawialiśmy przez jakiś czas o błahostkach. Nie chciałem, żeby się zmęczyła ale byłem też na tyle egoistyczny, że nie potrafiłem jej zostawić, by w spokoju odpoczęła. Po pewnym czasie po prostu zasnęła w trakcie rozmowy. Uśmiechnąłem się czule i ścisnąłem jej dłoń kładąc z powrotem na łóżku. Pochyliłem się jeszcze żeby pocałować jej zimny policzek. Spojrzałem wtedy na nią i podziękowałem Bogu, za to, że się wybudziła.

*

Siedziałem ze Stevem na korytarzu i co jakiś czas zamieniliśmy parę zdań. Tupałem zniecierpliwiony nogą, chcąc już do niej wejść. Ciągle tylko miała jakieś badania i za każdym razem musieliśmy stamtąd wyjść. Chłopak obok mnie był tak samo zdenerwowany. Tym razem trwało to zbyt długo, stanowczo zbyt długo. To był ułamek sekundy, gdy pielęgniarka wybiegła na zewnątrz i głośno zawołała o pomoc. Zerwałem się z krzesła i pobiegłem w tamtą stronę. Jej oczy były zamknięte, a maszyna nadzorująca prace serca piszczała jednostajnym rytmem. Stanąłem jak osłupiały nie wierząc w to, co widzę.

-Co się dzieje? Dlaczego ona nie oddycha? - Złapałem kobietę obok za ramie i odwróciłem w swoją stronę.

-Niech się pan uspokoi - Spojrzała na mnie karcąco i wyrwała swoją rękę z mojego mocnego uścisku - Nastąpiło zatrzymanie akcji serca, musimy natychmiast reanimować.

To były jedyne słowa które usłyszałem. Potem przybiegł lekarz i zatrzasnęli mi drzwi przed nosem. Całe, jebane pół godziny wtedy chodziłem w te i z powrotem czekając aż w końcu coś mi powiedzą, ale oni nadal nie wychodzili z jej sali. Przebiegłem dłońmi po włosach i mocno je szarpnąłem za końce, miałem dość. Opadłem na krzesło obok chłopaka, który przez cały czas siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Ja nie miałem zamiaru pocieszać jego, a on nie miał zamiaru pocieszać mnie. To nic by nie dało.

They Don't KnowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz