12. Przyjaciele?

699 16 4
                                    

Minęło kilkadziesiąt minut, odkąd Steve wyszedł z mojego pokoju, a ja dalej leżałam na łóżku. Nawet gra nie była w stanie odciągnąć mnie na dłużej od Nathana. Myślami cały czas byłam z nim. Obiecałam sobie, że jeżeli będzie chciał ze mną porozmawiać, wytłumaczę mu wszystko. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym straciła go przez niedorzeczne niedopowiedzenie. 

Postanowiłam w końcu zejść na dół, nie mogłam wiecznie siedzieć zamknięta w czterech ścianach. Nie spiesząc się nigdzie zeszłam po schodach i skierowałam w stronę kuchni. Nikogo nie było. Wzruszyłam jedynie ramionami i nastawiłam wodę na herbatę. W głębi serca miałam nadzieję, że Nath będzie chciał porozmawiać ze mną jak najszybciej, może nawet dzisiaj. Długo nie czekałam na wodę. Gdy już zaczynała się gotować wzięłam kubek, torebkę ulubionej herbaty i cukier.

-Zrobisz mi też? - Usłyszałam głos mojego kuzyna za sobą.

-Jasne - Nie odwracając się do niego, odpowiedziałam i naszykowałam jeszcze jedno naczynie. Postawiłam oba kubki na stole i usiadłam naprzeciwko chłopaka.

-Dzięki - Mrugnął do mnie, na co się zaśmiałam.

-Nie ma sprawy - Złapałam dłońmi kubek, żeby choć trochę je ogrzać. 

Bolała mnie głowa, ale nie zwracałam na to większej uwagi, bo byłam pewna, że to przez zdenerwowanie i zbyt dużo myśli. Zastanawiałam się co dokładnie powiedział Nathan, ale nie chciałam wypytywać o wszystko blondyna. Powiedział mi tyle ile mógł. I tak byłam mu niezmiernie wdzięczna, za to, że z nim pogadał. Sama niewiele bym wskórała, pewnie nie odważyłabym się nawet pójść do niego do pokoju. W duchu modliłam się, żeby po wysłuchaniu całej historii wybaczył mi. Nie byłam bez winy. Od razu powinnam mu powiedzieć o moim 'chłopaku' ale wtedy prawdopodobnie wszystko skończyłoby się, zanim by się jeszcze zaczęło. Nie wińcie mnie, Nathan to cudowny chłopak, takiego ze świecą szukać. Nie żałowałam ani jednej chwili z nim spędzonej. Byłam pewna, że jestem już całkowicie uwolniona od moich uczuć do Iana. W tym momencie zastanawiałam się, jak ja mogłam kochać kogoś takiego jak on? To niedorzeczne, że przez tyle lat niczego nie zauważyłam. To Nathan otworzył mi oczy na to, co się dzieje. A ja byłam mu za to niezmiernie wdzięczna.

Steve's POV

Siedziałem w kuchni naprzeciwko Emily. Widziałem, że jest pogrążona w swoich myślach i miałem stuprocentową pewność, że krążą one wokół Nathana. Uśmiechnąłem się do siebie. Jak tylko Em mu wszystko wytłumaczy zrobię wszystko, żeby byli razem. Są dla siebie stworzeni! W duchu zaśmiałem się z własnych myśli. 

Czy nie powinienem przekonywać Emily, że Nathan nie jest dla niej? Że nie powinna zadawać się z takim chłopakiem jak on? Czy nie powinienem robić wszystkiego, żeby nie byli razem? 

No cóż, nie miałem zamiaru tego robić. Widziałem dzisiaj mojego przyjaciela. Pomimo jego wcześniejszych zachowań, niezbyt poprawnych, wiedziałem, że jest dobrym chłopakiem, idealnym dla Emily, która sporo wycierpiała w życiu.

Oboje siedzieliśmy w kuchni, nie odzywając się, pogrążeni jedynie w swoich myślach. Usłyszałem kroki na schodach, Nathan zdecydował zejść na dół. Teraz może być ciekawie. Em była tak zamyślona, że nie zwróciła nawet na to uwagi, ale to lepiej. 

Po kilkunastu sekundach w drzwiach stanął Nathan. Prawdopodobnie nawet mnie nie zauważył, bo jego wzrok skupił się całkowicie na dziewczynie siedzącej niedaleko mnie. Dokładnie obserwowałem sytuację. Emily wyczuła jego obecność. Nic dziwnego, wpatrywał się w nią jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Nie mogła tego nie poczuć. Najwolniej jak się dało odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego. Byłem całkowicie zafascynowany tym co widzę. Nie mogli przestać się na siebie patrzeć, żadne z nich nie było w stanie oderwać wzroku od drugiego. Czuć było napiętą atmosferę między nimi, ale nic sobie z tego nie robili. Po chwili chłopak niezręcznie odchrząknął i odwrócił wzrok. Potarł swój kark i wymamrotał.

They Don't KnowWhere stories live. Discover now