40.

301 17 7
                                    

„you are not alone"

- Luke nie załatwisz tego sam! – Lively starała się wyrwać z jego dłoni broń, kiedy sprawdzał już kolejną i wrzucał je do dużej czarnej torby. Jego zdenerwowanie sięgało granic, ale to w niczym nie pomagało. Wiadomość o porwaniu chłopca, załamała wszystkich, doskonale wiedzieli że to odwet Elyas'a, jednak nikt nie wiedział co mogą teraz zrobić.

- Nie pomogę mu siedząc bezczynnie! – Luke podniósł głos, odwracając się od dziewczyny i kontynuował przeszukiwania pokoju, w celu znalezienia kolejnych pistoletów. Lively nie dawała za wygraną. Dotknęła jego ramienia, chcąc aby spojrzał na nią. Nie miała zamiaru zabraniać mu niczego, ale nie mogła pozwolić aby jego zdenerwowanie i osobiste podejście do sprawy, naraziło go na największe niebezpieczeństwo. Ogromną głupotą było to, co chłopak miał zamiar zrobić. Nieważne jak wiele broni by znalazł i jak dobrze potrafił się nią posługiwać, bez ich pomocy nie był w stanie odnaleźć i uwolnić Daren'a, nie mógł temu zaprzeczać, ale usilnie próbował to robić. Blondyn odepchnął jej dłoń, na tyle mocno że uderzyła ciałem w stojąca za nią komode. Brunetka syknęła cicho, masując pulsujące biodro, jednocześnie wpatrując się w chłopaka. Luke odwrócił się do niej gwałtownie, słysząc jej jęk i zaklął pod nosem.

- Liv, ja przepraszam – przeczesał dłonią dłuższe pokręcone włosy i odłożył na bok wszystko co trzymał w rękach. – Nie chciałem ci nic zrobić, ja po prostu nie mogę siedzieć bezczynnie – położył swoją dłoń na jej, razem z dziewczyną delikatnie masując miejsce uderzenia.

- Rozumiem, ale to nie znaczy, że my nie chcemy pomóc – Lively westchnęła, wolną dłonią obejmując policzek chłopaka. – Nie jesteś z tym sam – pogładziła kciukiem jego rozgrzaną od emocji skórę.

- Nie spodziewałem się, że Turner upadnie tak nisko. Porwanie bezbronnego dziecka, które nie ma z tym nic wspólnego, to bestialstwo – chłopak westchnął przeciągłe, przymykając na chwile powieki.

- Wiesz, że to odwet za grożenie jego matce, tylko po to żeby uwolnić mnie. Jemu wciąż zależy na mnie, na moim cierpieniu, a wie że najbardziej będę cierpieć kiedy stracę was.

- Ale jego matka to nie bezbronny chłopiec, który nawet nie wie co się dzieje – zdenerwowanie Luke'a powiększało się z każda chwilą. Sytuacja była dla niego niełatwa, podświadomie wiedział, że to jego wina i jeśli tylko coś stanie się Daren'owi, Alex nigdy mu tego nie wybaczy.

- Poradzimy sobie z tym, jak zawsze – Lively wtuliła się w tors blondyna, chcąc aby chociaż trochę się uspokoił. Wiedziała że nie jest to łatwe, ale emocje w niczym im nie pomagały. Mogli podejść do tego tylko na spokojne, z chłodną głową wymyślić dobry i skuteczny plan. – Chodźmy do reszty, może udało się im coś ustalić – dziewczyna złapała jego dłoń i nakłoniła aby ruszył za nią. Jej stan zdrowia pogarszał się od kilku dni, ale nie mogła w tej chwili, martwić ich takimi błahostkami. Najważniejsze teraz było bezpieczeństwo malca, nie jej własne zdrowie. Schodząc po stromych schodach, starała się ignorować zawroty głowy i nie pokazać po swoim zachowaniu, że coś jest nie tak.

W kuchni byli wszyscy domownicy, razem debatujący nad tematem. Każdy chciał wnieść coś do sprawy, jednak nikt nie miał pojęcia jak zabrać się do akcji. Odbicie Daren'a wcale nie mogło być proste, tym bardziej że ryzykowali jego życiem. Lively usiadła przy stole tuż obok Ashton'a, który namiętnie stukał palcami w klawiaturę swojego laptopa.

- Macie coś? – Luke starał się opanować swoje emocje, tak jak radziła mu Lively, jednak wcale nie było to takie proste. Chodziło tu o jego bratanka, którego sam naraził na to niebezpieczeństwo. Widome było że ktoś prędzej czy później odkryje jego powiązanie z zastępcą komendanta policji, ale miał nadzieje, że to nie będzie Elyas. Dzięki temu porwaniu mógł odegrać się na dwóch grupach jednocześnie. Na policji za próbę ingerowania w jego interesy, oraz na Luke'u za odbicie Lively.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz