25.

1.6K 174 18
                                    

   „ I Love you, but i Lost you"

Panującą dookoła ciszę, przerywały coraz to głośniejsze szepty przerażenia wszystkich gości, jak i szelest ich ciał. Nim wszyscy zdążyli wyjąć swoje telefonu, zakopane gdzieś w kobiecych torebkach, bądź ukryte w kieszeniach męskich marynarek, oni wydostali się z głównej sali, szybko przechodząc przez korytarz. Lively ledwo mogła dostrzec sylwetkę Luke'a, który mocno ciągnął ją za dłoń, tak że ledwie za nim nadążała, potykając się o długą granatową suknie. Kiedy wydostali się poza budynek, blondyn zatrzymał się w środku niewielkiego parku, znajdującego się po lewej stronię budynku. Połowę jego twarzy zakrywała czarno-biała maska, i tylko dzięki jego mocno niebieskim tęczówką, które znała doskonale, mogła poznać, że to on. Chłopak zdjął swoją maskę i odkładając ją na niską marmurową ławkę, sięgnął do twarzy Lively, odwiązując z tyłu jej głowy kokardkę, podtrzymującą jej zakrycie twarzy. Nie wiedziała jak ma się zachować, kiedy przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele, gdy Luke zdejmując jej maskę, delikatnie dotknął dłonią jej policzków. Blondyn uśmiechnął się i delikatnie przejechał dłonią wzdłuż ramienia dziewczyny, ciesząc się że może znów zobaczyć ją całą.

- Pięknie wyglądasz - Luke przygryzł wargę a na policzki Lively wypłynął mocny różowy rumieniec. Dziewczyna opuściła lekko głowę, czując rozchodzące się po jej twarzy ciepło. Była zażenowana tym, jak dotyk czy słowa chłopaka wciąż na nią działają. Czuła się jak głupia nastolatka, nie potrafiąca opanować swoich emocji.

- Dziękuję - odpowiedziała po chwili ciszy, czując że rumieniec już trochę zniknął z jej twarzy. - Wiem, że nie jesteś tutaj żeby prawić mi komplementy.

- Spróbujmy chociaż przez chwilę udawać, że jest jak kiedyś. Co Ty na to? - chłopak złapał mocno jej dłoń, gładząc kciukiem jej wierzch.

- Masz na myśli porwanie mnie, zabójstwo ojca i twoje zniknięcie na ponad rok? - brunetka uśmiechnęła się krzywo, wysilając się na jak najbardziej pewny głos. Nie chciała żeby cokolwiek było jak dawniej. Potrzebowała stabilizacji jaką poczuła w Newcastle.

- Miałem na myśli nas, Lively - oczy chłopaka zabłyszczały lekko, jednak na jego twarzy Lively nie odnalazła nic, co mogłoby potwierdzić jego słowa.

- Nie Luke, chce żeby było inaczej, żeby było lepiej - dziewczyna westchnęła ściskając mocniej jego dłoń, która obejmowała jej. Zbliżyła się o kilka kroków i przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej, chcąc przez chwilę poczuć jego ciepło, bicie jego serca, które kiedy tylko zbliżyła się do niego, zabiło szybciej. Luke po chwili milczenia objął jej ciało swoją dłonią i przycisnął mocniej do swojej klatki piersiowej, całując jej czoło - Nie uwierzysz jak bardzo bym tego chciał - szepnął ledwie słyszalnie - Chodźmy, Ashton na nas czeka.

- Nie mogę Luke, nie teraz! - Lively szybko odsunęła się od blondyna, puszczając jego wciąż trzymaną dłoń.

- Lively, próbuję Ci teraz pomóc! Jak możesz chcieć z nim zostać! - Luke podniósł głos. Był zirytowany tym, że chce ją uratować, wyrwać od jej chorego brata, a ona chce z nim zostać.

- Nie rozumiesz!

- To mi wytłumacz! -wyrzucił mocno ręce w górę i zacisnął szczękę, powstrzymując się od kolejnych słów.

- On ma Nicka! Muszę mu pomóc - Lively ukryła twarz w dłoniach a po chwili znów spojrzała na blondyna. - Podał mu coś, co sprawiło że nie jest sobą. Nie wiem co to Luke, ale to coś w rodzaju narkotyku.

- Żaden narkotyk tak nie działa, to nie mogło być to.

- Właśnie nad tym pracował mój ojciec i to miał na myśli Elyas, mówiąc że wykona to co on zaczął - Luke napiął mocno mięśnie, słysząc o tym co donosi mu dziewczyna. - To coś sprawia, że nie jesteś sobą, że słuchasz wydawanych tobie rozkazów. Zrobił z niego bestie, która wykona wszystkie jego polecenia. Luke, on coś planuję! Nie mogę teraz po prostu uciec, będzie jeszcze gorzej kiedy to zrobię.

- Liv, ja po prostu... - blondyn przerwał przeczesując dłonią dłuższe już włosy. - Nie wybaczę sobie jeśli ci się coś stanie - przymknął na chwilę powieki wypowiadając te słowa.

Lively zacisnęła wargi słysząc słowa chłopaka. Pierwszy raz po roku, dał jej prawdziwy dowód, że nadal zależy mu na niej, że gdzieś w środku wciąż coś do niej czuję. Nie potrafiła odpowiedzieć na jego słowa, tak naprawdę nie wiedząc co mogłaby, aby nie zepsuć te chwili. Wolno pokonała odległość, która dzieliła ją od wciąż wpatrzonego w nią chłopaka i kiedy była już blisko, uniosła się na palcach i złączyła ich wargi. W tym jednym długim pocałunku oddała wszystko, co chciała mu powiedzieć, jednak czego nie potrafiła ubrać w słowa. Desperacja która pojawiła się w niej, była ostatnim uczuciem, które zniknęło gdy poczuła jak Luke lekko porusza wargami oddając pocałunek. Uśmiechnęła się lekko, kiedy oddychali ciężko, opierając się swoimi czołami, wciąż będąc blisko.

- Cóż, aż przykro przerywać tak piękną scenę - sylwetka Elyas'a wyłoniła się za jednego z większych krzewów, a jego kpiący uśmiech Lively dostrzegała z daleka - Ale wydaje mi się że już wam wystarczy gołąbeczki.

- Turner, ty nigdy nie potrafiłeś, nie wtrącać się w sprawy innych - Luke wywrócił oczami, odsuwając się od Lively, mierząc się wzrokiem z brunetem.

- Będziesz milszy, kiedy powiem, że mam Twoją przyjaciółeczkę? - Elyas skinął dłonią w kierunku budynku, z którego chwilę wcześniej wyszli wraz z Lukiem. Kiedy przed jej oczami pojawiła się sylwetka John'ego z trzymaną w mocnym uścisku Shannley, Lively poczuła jak traci grunt pod nogami. - Lively wraca ze mną, a wtedy jej nie stanie się krzywda!

- Pogrywasz Turner! - warknął Luke przez zaciśnięte zęby.

- Hemmings jeszcze nie zauważyłeś, że to gra w której ja dyktuję warunki? - brunet uśmiechnął się kpiąco i wyciągnął swoją broń, kierując ją w kierunku Lively. - Albo ona idzie ze mną, albo tracisz je obie, wybieraj.

- Luke - Lively mocno ścisnęła jego dłoń, widziała jak chłopak walczy z samym sobą. - Muszę to zrobić - wyminęła go szybko, za nim zdążył zareagować i zatrzymała się obok brata.

- Dobra decyzja, siostrzyczko - Elyas objął ją ramieniem, chowając wcześniej trzymaną broń - Puść ją - zwrócił się do John'ego który popchnął Shannley w stronę Luke'a.

- Zapamiętaj sobie jedno Hemmings, ja zawsze dostaje to czego chce.

- To jeszcze nie koniec! - Luke krzyknął za chłopakiem, kiedy Lively odwróciła się po raz ostatni, ocierając cieknącą po jej policzku łzę. Podtrzymał dłonią przestraszoną Shannley i odwrócił się w kierunku wyjścia z parku.

-----
Przepraszam,
długość rozdzialu nie jest zadowalająca
Ale dedykuje ten rozdział wam wszystkimi którzy tu jesteście,
Dziękuje wam!

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now