30.

1.2K 112 19
                                    

„Good to see you"

- Doskonale wiesz, że nie musisz tu ze mną siedzieć - Lively ułożyła w szafce ostatnie rzeczy, zerkającego na lekko przysypiającego Johnego w głębokim fotelu.

- Wolę siedzieć tu z Tobą niż z Nickiem. Z dwojga złego, jesteś ciekawsza - mężczyzna puścił do dziewczyny oczko i poprawił głowę, opierając ją o dłoń.

- Cóż za komplement ! - Lively zaśmiała się cicho i zamknęła szafkę, kiedy ułożyła w niej wszystkie rzeczy.  - Jestem bardziej interesująca od niezrównoważonego brata! To chyba najmilszy komplement w moim życiu.

- Ciesz się chwilą, szybko kolejnego ode mnie nie usłyszysz - Johny pomachał zabawnie palcem i próbował wysilić się na obrażoną minę, jednak spoglądając na roześmianą Lively, sam zaśmiał się pod nosem.

Brunetka podniosła się z kolan i usiadła na wprost mężczyzny, na miękkim łóżku. Nie potrafiła uwierzyć w to, jak szybko w tak krótkim czasie, przyzwyczaiła się do jego obecności. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na groźnego i nieobliczalnego mężczyznę, ale tak naprawdę nie był taki. Była to jego kolejna maska, którą każdy z nich zakładał, aby ukryć to co prawdziwe. Sama zakładała takie przysłowiowe maski nie jeden raz. Pod największą i najtrudniejszą ukrywała ból po stracie Luke'a, kiedy ponad rok wcześniej, zostawił ją bez znaku życia. Kolejną próbowała zakryć to jak, bardzo jej serce wyrywało się do niego, kiedy w końcu ujrzała go w Clovely. Nic nie było to dla niej łatwe, nawet teraz kiedy musiała udawać, że nie boi się. Nie boi się Elyas'a, nie boi się ucieczki stąd, a przede wszystkim nie boi się, że nigdy nie uda im się go pokonać. Miała w sobie ogromny strach, ale każdy telefon Luke'a, każde jego ciche słowo w słuchawce, dawało jej nadzieje żeby walczyć, żeby wygrać tą nie równą wojnę.

- Myślisz, że kiedyś mnie stąd wypuści? - Lively przerwała zabawę rogiem swojej koszulki i spojrzała na John'ego, który słysząc jej słowa, przestał przeglądać coś w swoim telefonie.

- Nie wiem, to nie jest takie łatwe - mężczyzna westchnął i schował urządzenie do kieszeni. - Wiesz, że Elyas nikomu o niczym nie mówi, mimo wszystko ty z nas wszystkich wiesz najwięcej.

- W przeciwieństwie do was nie wiem nic - Lively wywróciła oczami i podeszła do okna zakładając dłonie na klatce piersiowej. - To mój brat, ale poza więzią krwi nic nas nie łączy! Nawet nie chce aby coś więcej nas łączyło!

- Wyjdziesz stąd, obiecuję ci to - ostatnie słowa mężczyzna prawie że wyszeptał i wycofał się z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Lively przez długą chwilę wpatrywała się bez celu w widok za oknem, próbując nie chwycić się słów John'ego. Nie chciała aby dawały jej złudną nadzieje, na coś co może nigdy nie nastąpić. Ocknęła się po chwili, czując mocne wibracje w kieszeni. Obejrzała się po pokoju, czy aby napewno jest sama i przyłożyła urządzenie do ucha, wcześniej przesuwając zieloną słuchawkę na ekranie.

- Halo? - dziewczyna szepnęła cicho, uchylając drzwi balkonowe i wyszła na małą przestrzeń.

- Cześć Lively - kiedy usłyszała stłumiony głos Luke'a, jej serce zabiło mocniej a dłoń sama zacisnęła się na słuchawce, tak jakby mogła przez ten gest poczuć chłopaka obok siebie.

- Dobrze cie słyszeć Luke - Lively westchnęła lekko, próbując wyobrazić sobie jego sylwetkę w głowie, która z każdym dniem zacierała się.

- A ciebie dobrze widzieć - niemalże poczuła przez słuchawkę jak blondyn uśmiecha się. Rozejrzała się szybko po otaczającej dom przestrzeni, jednak wczesna wieczorna pora i zmierzch utrudniały jej, dostrzeżenie czegokolwiek. - Po drugiej stronie ulicy - Luke uprzedził jej kolejne pytanie. Dziewczyna podeszła bliżej balustrady i dobrze przyjrzała się co znajduję się pod drugiej stronie drogi. Pod drzewem zauważyła zakapturzoną postać, która przyciskała telefon do swojego ucha.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now