„Good to see you"
- Doskonale wiesz, że nie musisz tu ze mną siedzieć - Lively ułożyła w szafce ostatnie rzeczy, zerkającego na lekko przysypiającego Johnego w głębokim fotelu.
- Wolę siedzieć tu z Tobą niż z Nickiem. Z dwojga złego, jesteś ciekawsza - mężczyzna puścił do dziewczyny oczko i poprawił głowę, opierając ją o dłoń.
- Cóż za komplement ! - Lively zaśmiała się cicho i zamknęła szafkę, kiedy ułożyła w niej wszystkie rzeczy. - Jestem bardziej interesująca od niezrównoważonego brata! To chyba najmilszy komplement w moim życiu.
- Ciesz się chwilą, szybko kolejnego ode mnie nie usłyszysz - Johny pomachał zabawnie palcem i próbował wysilić się na obrażoną minę, jednak spoglądając na roześmianą Lively, sam zaśmiał się pod nosem.
Brunetka podniosła się z kolan i usiadła na wprost mężczyzny, na miękkim łóżku. Nie potrafiła uwierzyć w to, jak szybko w tak krótkim czasie, przyzwyczaiła się do jego obecności. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na groźnego i nieobliczalnego mężczyznę, ale tak naprawdę nie był taki. Była to jego kolejna maska, którą każdy z nich zakładał, aby ukryć to co prawdziwe. Sama zakładała takie przysłowiowe maski nie jeden raz. Pod największą i najtrudniejszą ukrywała ból po stracie Luke'a, kiedy ponad rok wcześniej, zostawił ją bez znaku życia. Kolejną próbowała zakryć to jak, bardzo jej serce wyrywało się do niego, kiedy w końcu ujrzała go w Clovely. Nic nie było to dla niej łatwe, nawet teraz kiedy musiała udawać, że nie boi się. Nie boi się Elyas'a, nie boi się ucieczki stąd, a przede wszystkim nie boi się, że nigdy nie uda im się go pokonać. Miała w sobie ogromny strach, ale każdy telefon Luke'a, każde jego ciche słowo w słuchawce, dawało jej nadzieje żeby walczyć, żeby wygrać tą nie równą wojnę.
- Myślisz, że kiedyś mnie stąd wypuści? - Lively przerwała zabawę rogiem swojej koszulki i spojrzała na John'ego, który słysząc jej słowa, przestał przeglądać coś w swoim telefonie.
- Nie wiem, to nie jest takie łatwe - mężczyzna westchnął i schował urządzenie do kieszeni. - Wiesz, że Elyas nikomu o niczym nie mówi, mimo wszystko ty z nas wszystkich wiesz najwięcej.
- W przeciwieństwie do was nie wiem nic - Lively wywróciła oczami i podeszła do okna zakładając dłonie na klatce piersiowej. - To mój brat, ale poza więzią krwi nic nas nie łączy! Nawet nie chce aby coś więcej nas łączyło!
- Wyjdziesz stąd, obiecuję ci to - ostatnie słowa mężczyzna prawie że wyszeptał i wycofał się z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Lively przez długą chwilę wpatrywała się bez celu w widok za oknem, próbując nie chwycić się słów John'ego. Nie chciała aby dawały jej złudną nadzieje, na coś co może nigdy nie nastąpić. Ocknęła się po chwili, czując mocne wibracje w kieszeni. Obejrzała się po pokoju, czy aby napewno jest sama i przyłożyła urządzenie do ucha, wcześniej przesuwając zieloną słuchawkę na ekranie.
- Halo? - dziewczyna szepnęła cicho, uchylając drzwi balkonowe i wyszła na małą przestrzeń.
- Cześć Lively - kiedy usłyszała stłumiony głos Luke'a, jej serce zabiło mocniej a dłoń sama zacisnęła się na słuchawce, tak jakby mogła przez ten gest poczuć chłopaka obok siebie.
- Dobrze cie słyszeć Luke - Lively westchnęła lekko, próbując wyobrazić sobie jego sylwetkę w głowie, która z każdym dniem zacierała się.
- A ciebie dobrze widzieć - niemalże poczuła przez słuchawkę jak blondyn uśmiecha się. Rozejrzała się szybko po otaczającej dom przestrzeni, jednak wczesna wieczorna pora i zmierzch utrudniały jej, dostrzeżenie czegokolwiek. - Po drugiej stronie ulicy - Luke uprzedził jej kolejne pytanie. Dziewczyna podeszła bliżej balustrady i dobrze przyjrzała się co znajduję się pod drugiej stronie drogi. Pod drzewem zauważyła zakapturzoną postać, która przyciskała telefon do swojego ucha.
YOU ARE READING
Revenge | l.h (EIDS cz.II)
FanfictionLively uwierzyła, że dostała szanse na nowe życie. Nie wracała wspomnieniami do niszczącej ją przeszłości, łapała każdą chwilę na tyle ile tylko mogła. Tęskniła tylko za ciepłem niebieskich oczu, dotykiem który powoli zacierał się w jej wspomnieniac...