11.

5.2K 399 112
                                    

„ Goodnight Sweetheart"

Po raz pierwszy od dłuższego czasu, Lively czuła się nieswojo w swoim apartamencie. Jego próg przekraczała z lekką obawa, gdyż od tygodni nawet do niego nie zaglądała. Chociaż Shanley nic się nie stało, nie mogła czuć się w tym miejscu bezpieczna. Jednak uznała, że kiedy nic nie działo się wokół niej od kilku dni, które spędziła w Carringhton, najwyższy czas wrócić do dawnego życia. Michael po dniach spędzonych w szpitalu, wrócił do nich, a przede wszystkim do ucieszonej Shanley, która od chwili jego powrotu nie odstępowała go na krok. Chociaż chłopakowi wydawało się już to momentami uciążliwe, nie skarżył się, był wdzięczny za to, że blondynka, tak jak Lively, wybaczyła mu wszystko. Wszyscy dookoła po cichu podśmiewali się z nadopiekuńczości Shanley, jednak dziewczyna mimo, że o tym wiedziała, nie przywiązała do tego większej uwagi.

        Kiedy tylko winda zatrzymała się na piątym piętrze, Lively niepewnie wysiadła z niej i z kluczami w dłoni udała się w kierunku drzwi, z numerem 213. Luke, który szedł tuż za nią, rozglądał się po dość sporym korytarzu, tak jakby szukając czyhającego na nich zagrożenia. Oprócz powrotu Michael'a, zmieniła się również jej relacja z blondynem. Chociaż nie było to w pełni to czego oczekiwała, w małym stopniu coś się zmieniło, nie unikali się i najzwyczajniej rozmawiali. Otwierając ciemne mahoniowe drzwi, poczuła zapach lawendy, pochodzący z odświeżacza, stojącego tuż za progiem, na niewielkiej komodzie. Przepuszczając Luke'a w drzwiach, zauważyła jak jego usta lekko unoszą się ku górze w uśmiechu, kiedy ten sam zapach dotarł i do niego. Chociaż przypomniał Lively o Sydney, mieszkaniu w Bondii i o wszystkich wydarzeniach, które tam się rozegrały, gdzieś między to wplatały się chwile właśnie z blondynem. Luke miał w głowie te same wspomnienia co brunetka, które spędzał w jej mieszkaniu i czuł ten zapach codziennie.

        Niezręczne wpatrywanie się w siebie przerwała Lively, która jako pierwsza odłożyła klucze na komodę i sięgnęła po pocztę, która leżała rozrzucona na podłodze. Ruszyła  w kierunku kuchni,  przeglądając po drodze listy, które przez ostatnie kilka tygodni zebrały się w dość niezłą już kupkę. Odrzucając na drewniany stół kolejne rachunki do zapłaty, zatrzymała na chwile wzrok na grubej kopercie, która nie była zaadresowana. Przyjrzała się jej dokładniej z każdej strony, jednak nigdzie nie dostrzegła żadnego imienia i nazwiska, bądź nawet adresu zwrotnego. Koperta ewidentnie została jej podrzucona, tak jak wcześniej inne listy z pogróżkami, które dostawała. Chociaż wszystkie wiadomości ucichły i już dawno nie dostała żadnej, była przekonana, że spowodowane to było przez osobiste ataki na jej przyjaciół i jej osobę. Mało delikatnie rozerwała biały papier, a na stół wyleciało kilka mniejszych listów, każdy zapakowany w osobną białą kopertę. Na kilku, które przeglądnęła znalazła nazwisko jej ojca, jednak inne pozostawały bez adresu. Lively nie ukrywała swojego zaciekawienia ich treścią, jak i przerażenia. Z doświadczenia nauczyła się już, że gdy tylko gdzieś znajdowało się nazwisko Blackthorn, nie zwiastowało to niczego dobrego. Z lekkim zawahaniem otworzyła pierwszą kopertę zaadresowaną do jej ojca, wyciągając z niej zapisaną równym, starannym pismem białą kartkę. Luke, który znalazł się zaraz za brunetką w kuchni, do ręki wziął inne listy, i tak samo jak Lively przyglądał się im z zaciekawieniem.

                „ Drogi Louisie,

Tak trudno było mi Cię znaleźć, przez te piętnaście lat, szukałam Cię każdego dnia. Szukałam Cię na każdym kontynencie, przejechałam pół świata, udając się w miejsca, któreś kiedyś chcieliśmy zwiedzić razem, a jednak ty byłeś wciąż tak blisko. Dzieliło nas zaledwie 4 tysiące kilometrów, po dwóch różnych stronach kraju. Jednak nie piszę do Ciebie po to, aby uświadomić Ci jak blisko wciąż jesteśmy. Nie szukałam Cię tylko po to, by po tych piętnastu latach powiedzieć, że nadal Cię kocham. Nasz krótki, ale jednak niezapomniany dla mnie romans, pozostawił po sobie jeszcze jeden ślad. Kiedy mnie opuściłeś nie zdążyłam powiedzieć Ci, że już wtedy byłam w czwartym tygodniu ciąży. Nie wiem jak wygląda Twoje życie teraz, czy masz rodzinę, dzieci, jednak chce byś wiedział, że masz syna."

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz