35

804 58 7
                                    

  

   - Wiedziałem, że tak będzie - Elyas uderzył mocno pięścią w stół. - Wszystko spieprzycie, nawet posprzątać po sobie nie potraficie!

- Ely, dobrze wiesz że...

- Nie pozwoliłem ci się odezwać Loren! - mężczyzna warknął groźnie w stronę dziewczyny, która starała się go uspokoić. - Dobrze wiedzą co zrobili, teraz mamy jeszcze policję na głowie.

- Z tym wiesz że sobie poradzą. Nie panikuj, myślałam że masz ważniejsze rzeczy na głowie.

- To się zgadza, ale to również ich zasługa! Gdyby chociaż przez chwilę, ta banda idiotów zajmowała się tym, czym powinna, nie musiałbym teraz zastanawiać się, jak znów odzyskać Lively. Dobrze wiesz, jak trudno było ją odbić od Hemmingsa, drugi raz będzie jeszcze trudniej - chłopak zdenerwowany rzucił krzesłem o ścianę, tak że to rozpadło się na małe kawałeczki.

- Przecież możesz sprawić, że sama do ciebie przyjdzie - Loren uśmiechnęła się pod nosem, lekko głaskając ramie Elyas'a, chcąc go trochę uspokoić. - Lively nie pozwoli abyś zabił Nick'a, jeśli będziesz chciał to zrobić, sama przyjdzie tu uratować jego życie.

- Nie rozumiesz tego świata Loren - chłopak strzepnął jej rękę ze swojego ramienia i  z bezsilnością spojrzał na dziewczynę, uśmiechając się pod nosem z politowania. - Hemmings wcale nie jest tak głupi, jak myślałem na początku. Ma coś, co jest niezmiernie cenne dla mnie. Jeśli ja zabije jednego z nich, on zabiję moją matkę - dziewczyna po raz pierwszy od długiego czasu, widziała w oczach chłopaka coś, co mogła określić strachem przed utratą kogoś. Może Elyas nie pokazywał jaki był naprawdę, może zgrywał twardego, bezwzględnego mężczyznę, jednak nikt nie potrafi przez całe życie, ukrywać miłości i strachu przed utratą kogoś, kogo kocha. - Jeśli nie załatwicie sprawy z policją, to ja wyciągnę konsekwencje! Zostaw mnie samego.

- Elyas proszę ...

- Powiedziałem wyjdź stąd! - chłopak podniósł głos, niemal krzycząc na dziewczynę. Loren mimo że chciała mu pomóc, nie mogła zrobić nic więcej. Przez kilka sekund przyglądała się Elyas'owi, jego oczy wpatrywały się tępo w ciemność za oknem, a dłonie zaciskały się coraz mocniej, kiedy ona nadal znajdowała się u jego boku. Nie ryzykując kolejnego wybuchu bruneta, opuściła pomieszczenie, mając nadzieje że kiedy wróci, chłopak będzie w stanie porozmawiać z nią, tak jak ona tego oczekiwała.

Elyas wcale nie czuł się dobrze. Kiedy dziewczyna zatrzasnęła za sobą drzwi pokoju, znajdując pod ręką rzecz którą miał najbliżej, rzucił nią w ciemną ścianę, z całą siłą jaką miał w sobie. Tracił kontrolę, wiedział o tym doskonale, od momentu kiedy Lively ponownie zniknęła. Po raz pierwszy nie potrafił sobie z tym radzić, ale nie mógł przyznać się Loren, która była jedyną osobą dla niego bliską. Znali się już kilka lat, mięli za sobą burzliwy romans, w czasach kiedy jeszcze Lively mieszkała pod dachem Louis'a, a on nie przejmował się sprawami swojego ojca, po prostu będąc przy jego boku. Teraz kilka lat później, kiedy ich życie zmieniło się o przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni ani on, ani Loren nie przypominali siebie z tamtych lat, ale wciąż mogli na siebie liczyć. Mimo pozorów jakie Elyas zgrywał, potrzebował kogoś takiego jak blondynka. Chłopak przetarł zmęczoną twarz dłońmi, starając się chociaż trochę uspokoić swoje zdenerwowane ciało. Wyjął z kieszeni dzwoniący telefon i westchnął głęboko, widząc nazwę na ekranie. Zacisnął telefon w dłoni mocno, jednak przeciągnął palcem zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz