21.

2.2K 203 24
                                    

"I lose everything what i loved..."

Sydney dla Lively było miastem, w którym zawsze chciała pozostać i to nie tylko ze względu na to, że to właśnie tu się urodziła. Kochała ocean, ciepłe wieczory i przepiękna panoramę Sydnejskiej Opery, która zawsze zapierała jej dechę w piersi. Mimo, że większość miast w Australii było położone nad oceanem, to właśnie to wyryło się gdzieś głęboko w jej sercu, nie dając szans innym miejscom spodobać się jej tak bardzo. Nocny blask miasta cieszył jej oczy, kiedy obserwowała je zza szyby samochodu Elyas'a i odrywał na chwilę od złych myśli i całej sytuacji, w której trwała. Od wyjazdu z cmentarza brunet nie odezwał się ani słowem, stał się również oschły i zimny. Ona również milczała, chcąc przez chwilę odpocząć, mimo że wydawało jej się to absurdalne. Bo jak może odpocząć ktoś, kto od kilkunastu dni żyje strachem o swoje życie, o to co będzie dalej. Z chwili miłego obserwowania Sydney, wyrwał ją głośny dzwonek telefonu chłopaka. Elyas niechętnie sięgnął po urządzenie, przejeżdżając palcem po jego ekranie i przyłożył je do ucha.

    - Mam nadzieję, że masz dla mnie dobre informację - rozpoczął rozmowę mało przyjaznym tonem głosu. Lively nie mogła usłyszeć tego, co mówiła osoba po drugiej stronie słuchawki, jednak lekki uśmiech na ustach chłopaka przekonał ją, że prawdopodobnie usłyszał to czego oczekiwał. - Nie. Za nim go zabijecie, przyprowadźcie go do mnie - Elyas kontynuował, zmieniając w między czasie biegi. - Nie powinno cię to wszystko interesować Johny - brunet groźnie przerwał swojemu rozmówcy. Lively zastanawiała się nad usłyszanym imieniem, było jej znane, jednak domyślała się, że być może usłyszała jej już gdzieś wcześniej. Tak wiele imion przewijało się przez jej życie, że większości po prostu nie starała się nawet zapamiętywać. - To będzie przestroga dla nich, właśnie on pomoże mi pokazać na co jeszcze mnie stać, a przede wszystkim, na co stać było mojego ojca.

    Dziewczyna wiedziała kim byli ci "oni", o których mówił Elyas, dziwny dreszcz wstrząsnął jej ciałem, kiedy uświadomiła sobie, jak bardzo chory plan mógł mieć jej nieżyjący już ojciec. Bała się każdej myśli na temat przyjaciół, tego kto ma być kolejny na liście chociaż wierzyła, że uratowanie Jamiego, pomogło im powstrzymać kolejne morderstwa. Najgorszym uczuciem dla niej była świadomość, że to ona jest na jej pierwszym miejscu i to nie dlatego że miałaby zginąć, ale gorsza była wizja śmierci przyjaciół na jej oczach. To wszystko stawało się coraz trudniejsze, nie tak miał wyglądać jej plan zniszczenia tego wszystkiego od środka. Mimo że niejednokrotnie sama pakowała się w ręce jej oprawców, dopiero teraz będąc przetrzymywana przez Elyas'a zrozumiała, dlaczego wszyscy tak bardzo chcieli ją od tego uchronić. Tu nie chodziło już o to że mężczyzna może jej coś zrobić, po prostu teraz widziała swoją bezsilność, ograniczenia, przez które nie mogła zdziałać nic. Do głosu po raz pierwszy dotarła jej naiwność, bo właśnie taka była, chcąc znaleźć się w rękach Elyas'a. Zawsze ogromnym strachem napawała ją niepewność, a mimo to zawsze chciała działać, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji jakie mogą nastąpić po jej czynach. Każdy z nich grał o coś więcej, o miłość, przyjaźń, rodzinę, ona również. Dlatego nie mogła pozwolić sobie stracić to wszystko i dopiero teraz to zauważała.

    Kiedy Elyas zatrzymał samochód pod nowym domem, którego jeszcze nie znała, bardzo niepewnie wysiadła z jego wnętrza, ponaglona ciężkim spojrzeniem bruneta. Gdy otworzył przed nią drzwi dość sporej posiadłości zauważyła, że nie są tu sami. Po raz pierwszy zabrał ją w miejsce, gdzie byli również inni, którzy w milczeniu obserwowali ich dwójkę, odwracając wzrok, gdy zauważali niemalże rzucające piorunami spojrzenie Elyas'a. Chłopak mało delikatnie złapał ją za przedramię i zaciskając swoje palce poprowadził przez cały dom, wpychając do jednego z zamkniętych pomieszczeń.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now