16.

3.6K 295 76
                                    

„ hello my little sister"

   W Carringhton noc była niespokojna. W wielkim salonie wszyscy zamarli, a kiedy krótki filmik otwierał się ponownie, Lively nie czuła się na siłach, aby znów go oglądać. Nie mogła uwierzyć w to, że szukając Calum'a, jej przeczucie, że stało się coś naprawdę złego, nie było tym razem mylne. Nigdy nie widziała chłopaka tak słabego i wycieńczonego, taki widok rozrywał jej serce. Każdym kolejnym mniejszym sztyletem wbijanym w nie było to, że to była tylko i wyłącznie jej wina. Z bezradnością opadła na najbliżej stojący fotel, ukrywając wciąż załzawione oczy w dłoniach. Nie była tyle co załamana, a przerażona.

   - I co teraz? - gdzieś za głośnymi uderzeniami serca, które rozchodziło się w jej głowie, dotarł do Lively zmartwiony głos Shanley. Blondynka nie wyglądała, na tak załamaną i kompletnie rozbitą jak Lively, wręcz przeciwnie. Biła od niej złość, a chęć zemsty niemalże sprawiała, że jej jasne tęczówki, stały się o wiele ciemniejsze niż zwykle.

   - Musimy go odzyskać, potrzebujemy tylko dobrego planu - Ashton zamknął z rozmachem klapę laptopa, wstając energicznie z zajmowanego miejsca.

   - Nie potrzebujemy żadnego planu - Lively otarła ostatnie łzy z policzków i i rozmasowała skostniałe od zaciskania pięści dłonie, westchnęła głośno. - Wymiana jest prosta, ja za Calum'a, tu nie ma czego planować.

   - Myślisz że tak po prostu sobie do nich pójdziesz i wszystko będzie już w porządku? - zaśmiał się ironicznie Michael, który nie zmieniał swojej pozycji od kilku minut, wciąż wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę wcześniej, odtwarzany był krótki film. - Jak bardzo możesz być tak naiwna, po tym wszystkim?

   Mimo, że chłopak nie chciał urazić brunetki, jego słowa mocno w nią uderzyły sprawiając, że jeszcze bardziej zakuło ją serce. Ostatnie tygodnie były dla wszystkich ogromnie trudne, emocji, które ciągle tworzyły się w nich na nowo, nie potrafili już ukrywać. Wypowiadali coraz więcej słów, których nie chcieli mówić, ale mimo wszystko ranili nimi siebie nawzajem. Więź, która niegdyś była między nimi bardzo silna, stawała się bardziej krucha, a każde kolejne bolesne słowo, tworzyło na niej nową rysę. Lively jednak starał się wybaczać im każde bolesne słowa, bo to właśnie siebie obarczała winą za wypowiadanie ich. Zaciskała jedynie mocno wargi, aby nie pokazać, że nie jest na to wszystko obojętna.

   - Może jestem naiwna, głupia, czy jak jeszcze chcesz mnie nazwać, ale jedyne czego chce, to by Calum był tu znów cały i nie zależy mi na tym co ja przez to stracę. Bo przecież nie mam nic do stracenia - brunetka uśmiechnęła się ironicznie pod nosem, wpatrując się jedynie w swoje ręce. Nie oczekiwała słów zaprzeczenia, taka była prawda i była tego w pełni świadoma. Dość duży apartament opłacała za pieniądze ojca, mimo że podjęła pracę, tak naprawdę spędzała w niej mniej czasu niż powinna i dziwiła się, że Dallas nadal jej to wybacza, nic tak naprawdę nie było jej. Stracić mogła jedynie przyjaciół, chociaż czuła, że traciła ich już od dawna każdego dnia coraz bardziej.

   - Nieważne co o sobie myślisz Liv, jesteś częścią naszego chorego i czasem popieprzonego życia. Nic nie jest tu proste, ale jedyną rzeczą której możesz być pewna, to to że nie pozwolimy ci zrobić tych wszystkich głupot! - mocne ręce Ashton'a oplotły jej ramiona i potrząsały nimi lekko, sprawiając że Lively spojrzała w zielone oczy blondyna. Zawsze uważała chłopaka za zamkniętego w swoim świecie, który tak naprawdę nigdy nie przejmował się zbytnio jej osobą, a jej obecność uważał po prostu za zbędny dodatek. Tym bardziej zdziwiły dziewczynę słowa, które usłyszała z ust Asha, kiedy chłopak starał się ją uspokoić. - Zrobimy to po mojemu, a teraz po prostu pozwól nam pomóc.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now