18.

2.5K 221 12
                                    

"You can't expect to much, when you can't have anything"

Newcastle po ich powrocie było zupełnie inne, niż przed ich wyjazdem. Każdy gdzieś głęboko w sobie czuł pustkę, której nie potrafili niczym wypełnić. I mimo, że chcieli odnaleźć się tu na nowo, nie byli w stanie tego zrobić, bo ich mała cząstka została gdzieś razem z Lively. Po ponad tygodniu w którym wszyscy starali się po trochu zrozumieć co się stało, jak i również znaleźć jakikolwiek ślad, który prowadziłby ich do Lively, nadal byli bezsilni, nie mając nic. Ich jedynym pocieszeniem było to, że Calum czuł się już zdecydowanie lepiej, zdobywając się czasem na swoje nieśmieszne żarty, które jednak tym razem ku jego zaskoczeniu bawiły wszystkich, bo tak naprawdę wszyscy cieszyli się, że chłopak wraca do zdrowia.

    To właśnie on po raz kolejny ćwiczył w siłowni, w piwnicach domu. Od tygodnia jego umysł zdążył się zregenerować, potrzebował przede wszystkim treningów, aby to samo zrobiło jego ciało. Jedyne czego nie potrafił zrobić, to w sercu nie martwić się, o tą drobną, czasem wkurzającą, ale jednak będącą dla niego przyjaciółką, dziewczynę. Był pewien że oddałaby za niego wszystko, teraz on chciał zrobić dla niej to samo, jednak był cholernie bezsilny i to najbardziej przeszkadzało mu w tej całej sytuacji. Kiedy skończył ostatni trening na maszynie, zdjął z jej oparcia ręcznik i przetarł spocony kark.

    - Myślisz, że tu znajdziesz jakiś dobry plan? Albo ją? - wzdrygnął się słysząc głos Ashton'a, który oparty o framugę drzwi prowadzących do sali, założył ręce na klatce piersiowej.   

    - Nie, ja po prostu,,, to mnie odpręża, okej? A wiesz, że moje ciało nadal potrzebuję ćwiczeń.

    - Mnie nie oszukasz Cal. Ćwiczenia to jedno, a myśl że nie możemy jej znaleźć to drugie. Nie baw się w Luke'a, jeden zamknięty w sobie nam wystarczy - blondyn westchnął pocierając twarz dłońmi.

    - Właśnie, co z nim? Nie widuję go ostatnio.

    - Bo go ciągle nie ma, wychodzi rano wraca w nocy. Traktuję ten dom niczym hotel. Shanley miała z nim porozmawiać, jednak on zdecydowanie nie chciał tego robić.

    - Wiesz, że to pierwsza dziewczyna, której zaufał tak bardzo od trzech lat. Beth wystarczająco zniszczyła mu życie, on po prostu nie chce stracić Lively.

    - To przekonaj go, że nie znajdzie jej w pojedynkę.

    - Przekonać Luke'a, to jak przekonać skałę aby się poruszyła - westchnął Calum, przerzucając ręcznik przez ramię i wychodząc wraz z Ashton'em z sali.

    - Stary mnie to mówisz? Błagam Cię, znam go najdłużej i wiem, że prędzej przekonałbyś skałę - obaj zaśmiali się cicho, ale dobrze wiedzieli, że w słowach starszego kryje się prawda. Luke był kimś kto miał swoje zasady i swój własny świat, w którym je dyktował. Przekonanie go do czegokolwiek a w szczególności do tego, że chce się mu pomóc było wręcz niewykonalne.

    - Wiesz kto może pomóc nam go przekonać - wtrącił po długiej ciszy brunet, zerkając niepewnie na Ashton'a. Jego pomysł nie był do końca bezpieczny, ale jednak dawał im nadzieję, że sprawa w końcu ruszy z miejsca. - Chyba tylko to może nam teraz pomóc.

    - Też o tym myślałem, ale wiesz co zrobi Luke jak on się tu pojawi! - blondyn zaczesał nerwowo włos do góry - Dzwoniłem do niego, postara się nam pomóc.

    - To słuszna decyzja, z tym sami nie damy sobie rady. Przede wszystkim, nie damy sobie rady z Luke'iem.

***

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now