2.

6.2K 484 35
                                    

„longing for you is all i have"

      Lively każdą cześć domu w Clovelly pamiętała niemalże doskonale. Jego wnętrze jednak zmieniło się diametralnie, od kiedy ona zamieszkała w Newcastle. Wiedziała, że panujący w nim nieskazitelny porządek i pachnące wnętrze, było zasługą Shanley, która po jej wyprowadzce zamieszkała z chłopakami już na stałe. Wchodząc do salonu, od razu w oczy rzuciła się jej nowa czarna kanapa, która mogła pomieścić więcej osób niż ta, która znajdowała się tu wcześniej. Niczym bumerang wróciły do niej wspomnienia wieczorów, które spędzała z Calum'em właśnie w tym miejscu. Lekki uśmiech pojawił się na jej ustach. Wspomnienia te były niczym lek na jej serce, które nie chciało wracać w przeszłość, po prostu się jej bojąc. Jednak te drobne przyjemne chwile, pozwalały jej myśleć o tym w innym świetle. Kiedy poczuła ciepłą dłoń Ashton'a na swoich plecach, weszła w głąb salonu, rozglądając się po pomieszczeniu jeszcze raz, ale tym razem dokładniej. Na komodzie miejsce znalazły nowe wspólne zdjęcia całej czwórki, wraz z Shanley, których nigdy wcześniej nie widziała. Lively przejechała dłonią po ramce zdjęcia, które spodobało się jej najbardziej. Przyjaciele wyglądali na nim na szczęśliwych, tak jakby wszytsko co otaczało ich na codzień, odeszło w zapomnienie. Westchnęła cicho, sama nigdy nie miała nikogo, z kim mogłaby przeżyć właśnie tak beztroskie chwilę, o których zawsze marzyła. Chciała cieszyć się życiem, żyć jak każda normalna nastolatka, jednak nie potrafiła. W szkole była wycofana, zniechęcała do siebie ludzi, którzy próbowali się do niej zbliżyć, uważając, że tak będzie dla nich lepiej. Nie miała przyjaciół, tylko dlatego by nie musieć ich okłamywać, udawać że wszystko w jej domu jest w porządku. Nie tłumaczyła się z siników i zadrapań, które starannie skrywała pod obszernymi swetrami, ponieważ nigdy, nie miała komu. Teraz, od dłuższego już czasu czuła, że jest inaczej, że jest w jej życiu ktoś, komu może zaufać, komu może powierzyć swoje obawy i strach.

    W pokoju znaleźli się już prawie wszyscy, których zwołał Michael, ogłaszając szybką „naradę", o ile tak mogła określić ich spotkanie. To również zmieniło się od jej wyjazdu. Dawniej wszystko omawiali sami, nikt poza ich czwórką nie był informowany o planach czy zamiarach, jakie chcieli wprowadzić w życie, teraz uczestniczyli w tym najbardziej zaufani ludzie. Ostatnią osobą, która wbiegła do pomieszczenia była Shanley. Blondynka rozejrzała się dookoła i gdy tylko jej wzrok natrafił na Lively uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do brunetki, zamykając ją w mocnym uścisku. Lively odwzajemniła gest, do którego przyzwyczajała się, był nieoderwalną częścią ich każdego spotkania. Shanley mimo maski oschłej wulgarnej dziewczyny, którą starała się nakładać, była tak na prawdę bardzo uczuciową i potrzebującą zainteresowania innych kobietą. Gdy tylko Lively miała już możliwość normalnego zaczerpnięcia powietrza, co było przez kilka chwil niemożliwe przez mocny uścisk przyjaciółki, zajęły razem miejsce na kanapie, tuż obok Calum'a. Oprócz ich trójki swoje miejsca zajmowali Michael z Ashton'em, Chris i dwóch młodych mężczyzn, których brunetka nie miała okazji jeszcze poznać.
    - Nick się spóźni, więc zaczniemy bez niego - cisze panująca w pomieszczeniu przerwał Michael, który wstał ze swojego miejsca i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. - Co znaleźliście? - zwrócił się do dwójki nie znanej Lively.
    - Nie ma śladów włamania. Wszystko jest zniszczone, tak jakby miało to upozorować, jednak drzwi zostały nietknięte. Ktoś musiał mieć klucz i znać hasło do alarmu.
    - To niemożliwe! - Ashton z niedowierzaniem wyrzucił ręce w górę i z lekkim uderzeniem opuścił je na swoje kolana. - Zaledwie pięć osób zna hasło i przecież nikt z nas nikomu go nie zdradzał, prawda? - mężczyzna spojrzał z przymrużonymi oczami na twarze przyjaciół, którzy spoglądali z zaciekawieniem na jego osobę.
    - To nie był przypadek, ktoś to wszystko zaplanował. Wiedzieli, że w środku nie będzie nikogo, a jedyny świadek to Tony, jednak po takim pobiciu nie wiadomo czy będzie cokolwiek pamiętał - Mike przeczesał dłonią swoje długie czarne włosy, których końcówki pofarbowane był na niebieski kolor.
    Lively próbowała ułożyć w głowie wszystkie informację, które przed kilkoma sekundami usłyszała, jednak nic nie rozumiała. Miała w głowie kompletną pustkę. Jej wewnętrzny spokój ponownie został zaburzony, przez jedną mała kartkę, która znaczyła więcej niż wszystkie słowa gróźb, które słyszała w swoim życiu.
    - Jest jeszcze ta kartka - Calum płożył na małym stoliku biały papier, który wręczyła mu Lively, nie mogąc na niego patrzeć. Słowa na nim zapisane odbijały się wciąż echem w jej głowie, wracając jak jej największe przekleństwo.
    - Ktoś chce abyśmy zapłacili za śmierć Blackthorna.
    - To ja mam zapłacić - Lively odezwała się po raz pierwszy, sprawiając, że wszystkie spojrzenia zebranych osób, przeniosły się na nią. - To ja zabiłam ojca i to do mnie skierowana jest ta wiadomość - nerwowo zacisnęła pięści na materiale swojej koszulki, którą bawiła się próbując ukryć swoje zdenerwowanie.
    - Ale kto może chcieć to zrobić? Przecież nie ma nikogo, kto nie cieszyłby się z jego śmierci.
- Wszyscy tak myśleliśmy Shan, ten rok był zbyt spokojny.
    - Musimy dowiedzieć się co tu się dzieje, od teraz Lively nie rusza się nigdzie bez ochrony - gdy tylko brunetka próbowała zaprzeczyć Mike uciszył ją gestem ręki, dając jej do zrozumienia, że to nie podlega żadnym dyskusjom.
    - Do Blacktown wysyłamy chłopaków i czekamy na wiadomości od informatorów. Na razie tyle mozemy zrobić - Ashton wstał ze swojego miejsca i skierował się w stronę wyjścia. Spotkanie wszyscy mogli uznać za zakończone, mimo że tak naprawdę nie ustalili nic co pomogłoby im w rozwiązaniu tej zagadki. Pozostało im jedynie czekać, na to co wydarzy się dalej. Ta niewiedza kompletnie irytowała Lively, która czuła się temu wszystkiemu winna. Jednak miała świadomość, że jeśli wtedy nie wystrzeliłaby w stronę ojca, to zginęłaby ona albo Luke.
    Brunetka odczuwała już wyraźne zmęczenie całym dniem i jego wydarzeniami. Nie zdradzając swoich planów, szybko podniosła się z kanapy i udała się w stronę korytarza, pozwalając aby Shanley odprowadziła ją wzrokiem. Plan domu wciąż znała na pamięć, więc bez trudu dostała się pod drzwi pokoju, który zajmowała jeszcze rok wcześniej. Gdzieś wewnątrz miała nadzieję, że nie został przemeblowany tak jak większa część domu i będzie mogła spędzić w nim noc. Pomimo wszystko czuła w nim pewien spokój, nutkę wspomnień i przede wszystkim to w nim po raz pierwszy rozmawiała z Lukiem. Zanim przekroczyła próg, jej wzrok powędrował ku drzwiom na przeciwko. Jedno spojrzenie w stronę czarnej powłoki, przywróciło wszystkie wspomnienia. Zrobiła kilka kroków w ich kierunku, z dziwną nadzieją, która niemalże rozrywała jej serce. Chciała aby pokój nie był pusty, by za jego drzwiami mogła ujrzeć tak wciąż dobrze znaną jej sylwetkę Luke'a, która wyryła się w jej wyobraźni. Zamykając oczy wciąż widziała jego idealnie ułożone włosy, linie szczęki na której widniał lekki zarost, wysportowaną sylwetkę, szerokie ramiona i niebieskie tęczówki, które swoją intensywnością sprawiały, że z każdym jego spojrzeniem, świat dookoła przestawał dla niej istnieć. Wyciągnęła dłoń aby nacisnąć klamkę i zastygła w bezruchu, gdy powróciły do niej obawy rozczarowania. Nie chciała zastać pustego pomieszczenia, które tylko mogło ją ponownie zawieść. Szybko odwróciła się i zniknęła już za drzwiami sąsiedniego pokoju. Odetchnęła z ulgą gdy zapalając światło zauważyła, że wnętrze nie zmieniło się ani trochę. Duże dwuosobowe łóżko wciąż zajmowało jego połowę, z czarną komodą na przeciwko. Jedno okno przysłaniały ciemne rolety a kremowe ściany rozjaśniały całe wnętrze.
    Rozglądanie się po pomieszczeniu przerwał Lively dzwonek jej telefonu. Szybko wyrzuciła zawartość swojej małej torebki na jasną pościel i wygrzebała urządzenie spod sterty przeróżnych kart, rachunków i kluczy. Przyjrzała się dwa razy wyświetlanemu numerowi, nie przypomniała sobie ciągu cyfr który wyświetlał się przed jej oczami. Brunetka zaskoczona przeciągnęła palcem po ekranie i przyłożyła telefon do ucha.
    - Halo?
    - To dopiero początek - w słuchawce zabrzmiał niski głos, na którego dźwięk, na ciele Lively pojawiła się gęsia skórka - Zabawę czas zacząć!

___
Let's start!

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now