3.

5.6K 473 73
                                    

„ Hello Lively"

  Poranek był pierwszym od roku, w którym Lively obudziła się z ogromnym bólem głowy i nie opuszającym ją od poprzedniego wieczora, strachem. Uniosła się na dłoniach i rozejrzała po pomieszczeniu, chcąc uspokoić oddech, po niespokojnym śnie. Na podłodze przy łóżku, wciąż leżał jej telefon, który wypadł z jej dłoni, poprzedniej nocy, kiedy zdenerwowana przetwarzała w głowie słowa, które usłyszała podczas połączenia. Gdy tylko zdołała stanąć na nogi, ignorując zawroty głowy, udała się do łazienki. Spoglądając w lustro zawieszone nad umywalką, przestraszyła się. Całą jej twarz pokrywały smugi czarnego tuszu, który spłynął z jej łzami, które mimo usilnych starań, same wypływały spod jej powiek, kiedy bezsilnie starała się opanować swoje emocje. Tak właśnie czuła się w tej chwili. Była bezsilna i dobrze wiedziała, że jej życie znów wkracza w etap, w którym nie chciała się już nigdy znaleźć. Ponownie ktoś zakłóca względny spokój, który zdołała w sobie zbudować. Przemyła twarz zimną wodą i wytarła mokre policzki w miękki biały ręcznik, wiszący obok umywalki. Związała włosy w wysoki kucyk i założyła na siebie ciuchy, które nosiła poprzedniego wieczoru, nie mając czasu, na spakowanie czegokolwiek. Wychodząc z łazienki zabrała do kieszeni jedynie telefon, sprawdzając, czy po upadku jeszcze działa.
W kuchni do której się udała zastała ciszę, jednak, po części ucieszyła się z tego, ponieważ jej głowa wciąż pulsowała z uciążliwego bólu, jak i również nie miała ochoty na poranne rozmowy, z kimkolwiek . Przeszukując szafki, w ostatniej trafiła na proszki, które miały pomóc uśmierzyć jej ból, szybko popiła je duża ilością, stojącej na blacie wody. Oparła się plecami o chłodny blat kuchenny, zastanawiając się, co powinna najpierw zrobić. Nie była przekonana, co do potrzeby informowania wszystkich, o dziwnym wieczornym połączeniu. Ilość nawarstwiających się w ostatnich dniach problemów, którymi zostali zalani, sprawiła że nie chciała dodawać im kolejnego. Jednak nie była do końca pewna, czy ten telefon, dotyczy tylko i wyłącznie jej samej. Wszystko co dotąd się działo, było częścią większej sprawy, dlatego miała przez to wszytsko potężny mętlik w głowie. Zabierając szklankę wody, usiadła na jednym ze stołków przy szklanym stole. Pomieszczenie nie zmieniło się tak bardzo. Lively poczuła namiastkę bezpieczeństwa, które czuła mieszkając tu wcześniej. Pewna jej cześć  chciała tu wrócić, ale do chwil, kiedy już zyskała zaufanie do tej czwórki mężczyzn, bez których teraz nie widziałaby swojego życia. Będąc w Newcastle czuła się samotna, nie chodziło tu o brak kontaktu z ludźmi, tego nie brakowało jej przy pracy w kawiarni, ale o wewnętrzną pustkę, która pojawia się po podjętej decyzji o wyjeździe. Za jednym tęskniła najbardziej. Tęskniła za Luke'iem, za jego głosem, ciepłem jego ciała i siły ramion, które otulały ją, gdy tego najbardziej potrzebowała. A potrzebowała tego coraz częściej.   Tym bardziej teraz, kiedy czuła niepokój wewnątrz siebie i nie potrafiła nawet na chwilę, uspokoić swoich rozbieganych myśli. Mimo, że ich znajomość stanęła w martwym punkcie, wciąż był w jej sercu i nie potrafiła się go z niego pozbyć.
    - Cześć - bezsensowne przyglądanie się już prawie pustej szklance, przerwał Lively głos, którego dawno nie słyszała. W progu kuchni, ubrany jedynie w szare dresowe spodnie stał Nick. Chłopak z widocznym zdenerwowaniem przeczesał dłonią zmierzwione od snu włosy, wyjął z lodówki sok pomarańczowy, oparł się o framugę drzwi i przeniósł swoje spojrzenie w kierunku Lively. Nie widzieli się od wydarzeń, które miały miejsce w Blacktown, przez co obydwoje nie wiedzieli jak zachować się w obecności drugiej osoby, wiec zamilkli na chwile w kompletnej ciszy. Lively dobrze rozumiała jego niepewność i strach, który odnalazła w jego oczach. Mógł obawiać się tego, co teraz do niego czuję, czy nienawidzi go za to wszystko, co stało się ponad rok temu. Jednak przez ten długi czas, brunetka zdążyła poukładać wszystko w swojej głowie. Nie potrafiła czuć do niego nienawiści, był dla niej osobą, która zmieniła jej życie na lepsze, pokazał jej namiastkę normalności, kiedy bała się wyjść poza swój pokój, gdy mieszkała z ojcem. Cieszyła się na widok chłopaka, całego i zdrowego, z utrzymującym się błyskiem w oku. Zaskakując Nick'a, podbiegła do niego i objęła jego ciało swoimi ramionami, wtulając twarz w jego nagi tors. Brunet przez chwilę stał bez ruchu, napinając jedyne mocno mięśnie, ale po chwili odprężył się i wzdychając, również objął dziewczynę swoimi dłońmi, całując ją w czubek głowy.
    - Dobrze Cie widzieć całego - Lively uśmiechnęła się, kiedy odsunęła się już od chłopaka.
    - Ciebie również Livie - przez ciało brunetki przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy pierwszy raz od bardzo dawna usłyszała zdrobnienie, którego używał właśnie Nick. Przyglądnęła się mu, mając go bardzo blisko siebie i zauważyła kilka zmian na jego twarzy. Teraz lekki zarost pokrył jego linię szczęki, dodając mu trochę męskości, ale jego spojrzenie, wciąż było tak samo przyjemne. Kiedy jej wzrok zatrzymał się na klatce piersiowej bruneta, przyłożyła dłoń do ust, nie spodziewając się tego co zobaczy. Przez jego tors, od serca aż po pasek spodni, przebiegała biała blizna, która ku jej nieszczęściu, została wykonana jej ręką. Wyciągnęła dłoń i przejechała nią po białym śladzie. Nick szybko złapał ją i odsunął od swojego torsu, gładząc kciukiem jej wierzch. Kiedy rozchyliła usta by coś powiedzieć, chłopak przerwał jej, zabierając głos jako pierwszy.
    - Nie mam Ci tego za złe, broniłaś się.
    - Ale...
    - Nie Liv, to już przeszłość - uśmiechnął się lekko. Przechylił głowę na bok i przyglądając się intensywnie dziewczynie, westchnął, puszczając jej dłoń. Przyjemną chwilę przerwał im dźwięk dzwonka, wydobywający się z kieszeni brunetki. Lively niechętnie wyjęła telefon, ale kiedy na jego ekranie ponownie wyświetliło się połączenie od numeru prywatnego,szybko odrzuciła je i wygasiła telefon, zaciskając nerwowo dłonie w pięści.
    - Kto to? - Nick zapytał, zauważając jej zdenerwowanie, i uważenie się  jej przyglądał.
    - To nic ważnego.
    - Lively pokaż telefon.
    - Nie, mówię że to naprawdę nic ważnego - Lively starała się zgrywać pozory jak najmniej zdenerwowanej, jednak kiedy na wyświetlaczu pojawiła się nowa wiadomość, chłopak szybko wyjął urządzenie z jej dłoni i przeczytał treść smsa. Spojrzał na nią, by po chwili znów wrócić do ekranu i jeszcze raz przeczytać wyświetlane słowa.
    - "Jestem bliżej niż myślisz"? Masz mi coś do powiedzenia?
    - Wczoraj ktoś zadzwonił do mnie, to ma coś wspólnego z włamaniem. Nie wiem co się dzieje - Lively westchnęła, będąc na przegranej pozycji. Wszyscy i tak musieli się o tym dowiedzieć, jednak miała nadzieję m, że uda się jej to trochę przeciągnąć i dowiedzieć kilku rzeczy na własną rękę.
     - Poproszę Ashton'a żeby namierzył numer z którego przyszła ta wiadomość, ale teraz zbieraj się i wracasz z Shannley do Newcastle -
Nick napisał mięśnie i ze zdenerwowaniem przeglądał telefon Lively, dając jej do zrozumienia, że nie przyjmuje żadnego sprzeciwu z jej strony. Ale uparty charakter Lively nie dopuszczał do siebie myśli aby mogła teraz spokojnie wrócić do miasta, kiedy dzieje się coś złego tutaj i zdecydowanie wywołane jest to przez nią. 
    - Nie! Nie powinnam wracać - szybko zaprzeczyła i zabrała telefon z dłoni chłopaka.
    - Chce mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Tu może chodzić o coś więcej.
    - O czym Ty mówisz?
    - Po prostu wróć teraz do Newscastle, dobrze?
    - Nick, o czym mi nie mówisz? - brunetka warknęła głośno, ale chłopak ignorując jej słowa, odwrócił się od niej i szybko zniknął za drzwiami pomieszczenia z jej telefonem w dłoni. Nie doczekała się jego odpowiedzi, że złością odwróciła się plecami w stronę drzwi i wymamrotała pod nosem kilka przekleństw. Obiecała sobie, że nie będzie się już w to wszytsko mieszać, jednak sprawy przybrały całkiem nowy tor. Napełniła szklankę tym razem sokiem, który chłopak zostawił na blacie obok i odwróciła się w stronę okna, które wychodziło na niewielki ogródek.
     - Cześć Lively - tym ram głos który wyrwał ją z myśli był inny, poznałaby go wszędzie. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz ekscytacji, a szklanka która trzymała w dłoni zadrżała. Odwróciła się zerkając przez ramie w stronę wejścia do pomieszczenia i zatrzymała oddech. W progu stał blondyn, którego tak bardzo chciała znów zobaczyć, Luke za którym tęskniła.

           ☆☆☆☆

Mam nadzieję, że spodoba wam się to co układa się w mojej głowie...

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Where stories live. Discover now